Burj Al Babas - klęska urodzaju

Tureckie Burj Al Babas, osiedle pomyślane jako iście baśniowe, ostatecznie mogłoby ilustrować mroczną opowieść pióra braci Grimm. Jeden pałacyk pewnie byłby nawet uroczy, ale gdy na zamkniętej przestrzeni stłoczy się ich setki, robi się już trochę przerażająco.

Getty Images

Burj Al Babas - klęska urodzaju

Wygląda na to, że tandetne bryły, mikroskopijne działki i brak intymności to niejedyne uciążliwości, na jakie mogliby się uskarżać potencjalni lokatorzy.

„Weź tu traf do domu po imprezie...” – ironizują internauci.
Deweloper - firma Sarot Group, zaczął z przytupem. Wpakował 205 milionów dolarów w inwestycję nie z tej ziemi, jaką było wybudowanie osiedla 732 identycznych domków stylizowanych na disneyowskie zamki. 

W zamyśle – w kompleksie mieli zamieszkać sami krezusi, mając na wyciągnięcie ręki wszystko, co do życia potrzebne, bo centra handlowe, meczety, baseny i spa też w projekcie uwzględniono.
Niestety, epicki rozmach nie popłacił. Kryzys ekonomiczny w Turcji zablokował budowę, zagraniczni klienci, pierwotnie zainteresowani, pospiesznie wycofywali się z projektu, a deweloper zbankrutował. 

Zresztą, potencjalni nabywcy, delikatnie mówiąc, nie szturmowali pośredników nieruchomości. Trudno się dziwić, bo czy taka totalna unifikacja naprawdę mogłaby się spodobać ekscentrycznym bogaczom?
Osiedle, obserwowane dzień i noc czujnym okiem wielu kamer, dodatkowo strzeżone przez ochronę, otoczone jest ogrodzeniem z zasiekami. Wszystko po to, aby przepłoszyć potencjalnych dzikich lokatorów i turystów żądnych wrażeń.

Ale przyjaźnie nastawieni ochroniarze zwykle pozwalają przyjezdnym obejrzeć wytypowany pokazowy obiekt, a nuż ktoś się skusi?
+3
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas