Rysa na szklanym suficie

Ostatni, amerykański szklany sufit będzie roztrzaskany, ale dopiero za jakiś czas.

H. Clinton i S. Palin. Czy któraś z nich zostanie jeszcze prezydentem USA?
H. Clinton i S. Palin. Czy któraś z nich zostanie jeszcze prezydentem USA?AFP

Na początku historycznej kampanii batalia między afroamerykaninem Barackiem Obamą i dawną pierwszą damą Hillary Clinton jawiła się wielu demokratom jako okrutne zrządzenie losu. Iście diabelski wybór: popierając jedno - odwracasz się od drugiego.

Dotąd wielu obserwatorów wierzy, że nieprzejednana postawa Clinton, mogła ostatecznie rozproszyć ciągle pokutujące przesądy dotyczące kobiecej zdolności do zajęcia najwyższego stanowiska w państwie. "Kiedy jedna bariera pada, inne będą wkrótce skruszone" - twierdzi strateg z partii demokratycznej Donna Brazile i dodaje: "Chociaż nie mogę przewidzieć dnia, ani kandydatki, ani partii, widzę ten dzień na horyzoncie".

Clinton wycofała się w czerwcu. W pełnej emocji mowie, którą wygłosiła przy tej okazji znalazła się refleksja nad znaczeniem jej kampanii, bez urazy namawiała też miliony swoich zwolenników aby poparli Obamę. "Chociaż tym razem nie byliśmy w stanie rozbić tego najwyższego i najtwardszego szklanego sufitu, dzięki wam zrobiliśmy na nim 18 mln rys" - powiedziała Clinton. "Dzisiaj dzieci będą dorastać przyjmując za oczywiste, że Afroamerykanin lub kobieta mogą zostać prezydentem Stanów Zjednoczonych." - dodała.

Tegoroczna kampania to jeszcze jedno osiągnięcie: Sarah Palin, gubernator stanu Alaska, została pierwszą kobietą ubiegającą się z ramienia republikanów o stanowisko wiceprezydenta.

Jednak, jak na ironię, kraj, który jest orędownikiem globalnego rozprzestrzeniania się demokracji, ma jeszcze do pokonania ostatni stopień w umocowaniu pozycji kobiet.

W Indiach pierwsza kobieta prezydent - Pratibha Patil została zaprzysiężona w lipcu ubiegłego roku. W Niemczech Angela Merkel jest głową państwa od 2005 roku. Nawet małe Haiti miało przez krótki czas kobietę prezydenta: Erthę Pascal - Trouillot. W Afryce pierwsza była prezydent Liberii: Ellen Johnson Sirlleaf wybrana w 2005 roku.

"Myślę, że idea amerykańskiej wyjątkowości poważnie wpływa na to, jak amerykanie widzą swojego prezydenta. W końcu uważamy siebie za lidera wolnego świata" - mówi Barbara Palmer z Women and Politics Insitute - "mamy bardzo seksistowskie spojrzenie na ten urząd, ponieważ poza wszystkim prezydent jest też głównodowodzącym. Zasadniczo chodzi o to, czy kobieta może nacisnąć "ten" guzik? To pozostałość zimnej wojny i myślę, że te wybory, bardziej niż cokolwiek innego przyczyniły się do skruszenia tej ostatniej przeszkody". Palmer uważa, że to tylko kwestia czasu kiedy kobieta zacznie urzędować w Gabinecie Owalnym.

"Nie sądzę, żebyśmy mogli nie docenić efektu jaki starające się o urząd: Hillary Clinton i Sarah Palin wywarły na ośmioletnich dziewczynkach. Jesteśmy społeczeństwem wzrokowców i jeżeli czegoś nie ma w TV, to znaczy, że to się nie zdarzyło" - dodaje Palmer.

Zgadza się z tym Johnatan Parker dyrektor polityczny Emily's List, organizacji której celem jest zbiórka pieniędzy na fundowanie kampanii wyborczych demokratycznych polityczek i osiągnięcie parytetu płci w rządzie: "Byli pewni wyborcy, którzy czuli, że kobieta nie powinna być prezydentem Stanów Zjednoczonych." - powiedział. "Jedna z rzeczy, które były tak niesamowite w programie Hillary Clinton to to, że opierała się na swoim doświadczeniu i wiedzy i że rzeczywiście była gotowa zostać prezydentem. Nie sądzę żeby ktokolwiek mógł powiedzieć, że nie była przygotowana i gotowa. I myślę, że to będzie wpływać na inne kampanie i inne kandydujące kobiety." - dodał Parker.

Jednak kiedy nadejdzie ten dzień i kim będzie pierwsza kobieta, która zostanie prezydentem Stanów Zjednoczonych można dzisiaj jedynie zgadywać.

Wielu obserwatorów twierdzi, że może to być 44 letnia Palin, która jeszcze kilka miesięcy temu była nieznana, a teraz ma na oku kampanię prezydencką w 2012. Szanse Clinton w następnych wyborach są określane jako bliskie zeru. Cztery lata to w polityce znaczny okres czasu, a armia kobiet-polityków już pracuje w Kongresie i innych urzędach, myśląc o następnych wyborach i strzaskaniu ostatniego szklanego sufitu.

Jo Bidde AFP, tłum. i opr. IG

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas