Do tańca i do różańca
Czy do nas też przeniknie zwyczaj, upowszechniany od pewnego czasu w kręgach bogatych kobiet z krajów zachodnich? W dążeniu do niezależności wypracowały one pewien model życia. który odsuwa je od małżeństwa. Czy jednak przybliża do szczęścia?
"Przyjaciel" jest od przyjaźni - przychodzi zawsze wtedy, kiedy jest potrzebny. Kiedy chce się z kimś porozmawiać, podyskutować, komuś się zwierzyć. "Przyjaciel" wspiera w trudnych chwilach, pociesza podczas wspólnego spaceru, jest w pobliżu.
"Brat łata" pojawia się wtedy, kiedy chce się pogadać z kimś jeszcze bardziej szczerze, otwarcie, bez barier... Przychodzi, jest gotów nawet przytulić, ale nic ponad to. Można mu powierzyć każdą tajemnicę, a nawet spowodować, by występował jako nasz przyrodni brat.
"Kochanek" - wiadomo. Nie musi mieszkać w tym samym miejscu. Wystarczy, że jest pod telefonem. Zawsze wtedy, kiedy przyjdzie ochota, można zadzwonić...
"Osoba towarzysząca" służy do wspólnego bywania w różnych miejscach: na wernisażach, na oficjalnych przyjęciach, podczas uroczystości, na których naprawdę nie wypada się nie pokazać.
I jest jeszcze "złota rączka", czyli ten, który wezwany w nocy o północy potrafi naprawić cieknący kran albo zepsutą lodówkę. On zawsze wie, dlaczego nie domyka się piekarnik, dlaczego skrzypią drzwi albo jak dorobić zgubiony klucz do drzwi wejściowych.
Czy jednak osobowość kobiety jest w stanie na dłużej wytrzymać współistnienie aż tylu facetów? A co na to serce? No i pytanie najważniejsze: jak długo można dzielić swoją osobowość na kilka części i nie popaść w jakąś chorobę psychiczną?
Ja jednak wolę (i polecam) model bardziej tradycyjny - z jednym mężczyzną, który potrafi wszystkie te role wypełnić jednocześnie. Takiego mężczyzny Wam również życzę...
Ola