Koleżanka daje ciała
Rozejrzyj się po sali wykładowej. Ciekawe, co twoje koleżanki robią po zajęciach... Kilka pójdzie do domu, kilka na randkę, inne do kina czy na <a href="http://pomponik.pl" target="_blank">plotki</a>. A mniej więcej co dziesiąta - do burdelu. Zarabiać.
Klient o wyglądzie średniej rangi menedżera z depresją w oczach jest zachwycony. Pytanie tylko, czy samą techniką przygotowania drinka, czy raczej świadomością tego, że wypiją go już w pokoju.
- Wiola nauczyła nas wszystkie paru barmańskich sztuczek. Nic dziwnego, jest na trzecim roku hotelarstwa - opowiada po wyjściu podwójnie już ukontentowanego klienta Iza. - Ale i ja miałam okazję, by się jej odwdzięczyć tym, co umiem ze szkoły. Pomogłam siostrze Wioli przygotować się do matury z polskiego. Zrobiłam przysługę koleżance i przy okazji podszkoliłam się pedagogicznie. Kumpele z roku dają masowo korki - a ja mam inną pracę, więc na co dzień nie mam tej okazji - śmieje się Iza.
Codzienność Izy tylko na pozór przypomina bowiem zwykłe życie jej koleżanek z polonistyki na Uniwersytecie im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego. -
- Iza ciepło mówi o szefie i jego chłopakach, choć unika rozmowy o tym, czym to towarzystwo zajmuje się przed sobotnimi imprezami i po nich. - W soboty bywa naprawdę miło. Ale jeśli chodzi o kasę, liczą się piątki - dodaje. Potwierdza to Roksana, brunetka "mająca czym oddychać". - Zobacz, nie ma jeszcze północy, a ja zgarnęłam już pięć stówek. A ile nastukam do rana? Kilka takich piątków i czesne za semestr mam z głowy - mówi.
Roksana martwi się o raty za naukę - studiuje na SGH-u, a tam nie jest najtaniej... - Płatne studia to największy napęd prostytucji w tym kraju - żartuje. - Pomyśl tylko, my wszystkie studiujemy. Ciekawe, czy byłybyśmy tu, gdyby nie czesne. Chociaż... trzeba jeszcze wynająć chatę, kupić jakiś ciuch, coś odłożyć. Na pewno wolę tę pracę niż tyranie w jakimś McDonaldzie za tysiaka miesięcznie. A mimo to - czy to niezastanawiające? Wszystkie w tym burdelu jesteśmy studentkami. Coś w tym musi być... - zastanawia się Roksana.
I rzeczywiście coś w tym jest. Jak podaje tygodnik "Wprost", powołując się na dane Rady Europy, w Polsce około 300 tys. osób regularnie trudni się prostytucją. Gdyby w każdej agencji towarzyskiej miałoby być tak jak na Hożej, wówczas niemal wszystkie te osoby musiałyby być studentkami.
Przyjmijmy jednak, że spośród nich studiuje tylko co trzecia. Oznaczałoby to, że co dziesiąta z 900 tys. polskich studentek zarabia własnym ciałem. Z pewnością więc w każdej polskiej grupie dziekańskiej można znaleźć przynajmniej jedną prostytutkę.
Czy zarabianie w burdelu to dla zatrudnionych tam studentek taki sam - tyle że lepiej płatny - rodzaj pracy dorywczej, jak, dajmy na to, roznoszenie ulotek? - Bez przesady. Wiem, że jestem dziwką i nie będę odwalać jakiejś ściemy, że to praca jak każda inna - mówi kolejna z dziewcząt z Hożej, długonoga Dominika o twarzy blond anioła.
- Ale z drugiej strony też nie histeryzujmy. Można by coś bredzić o sprzedawaniu duszy czy grzechu, co zresztą co tydzień mniej więcej słyszymy od pewnego katechety, który regularnie tu wpada. Tylko że tak naprawdę w tym wszystkim nie ma żadnej metafizyki czy transcendencji - w ustach Dominiki pojawiają się pojęcia całkiem odpowiednie dla wydziału, na którym studiuje, czyli filozofii. - Są za to problemy z ciałem, można powiedzieć, estetyczne - jak konieczność przyjęcia jakichś skoksowanych resztek, czyli na wpół zarzyganych kolesi pojawiających się nad ranem. I są różne niebezpieczeństwa... - kończy tajemniczo Dominika.
- Ja znacznie bardziej obawiam się kolejnego klienta z niedomytym fiutem. No i sytuacji typu: wchodzi kolega albo wykładowca - kontynuuje Wiola. - Raz mi się to zdarzyło. Przyszedł do agencji koleś z roku. Na szczęście to naprawdę wyluzowany gość. Zaśmiał się tylko, jak mnie zobaczył i zniknął w pokoju, chyba z Dominiką. Przez jakiś czas bałam się - ale nie sypnął.
Gorzej miała Sylvie... - urywa Wiola. Sylvie chyba najbardziej zwraca na siebie uwagę w całej agencji. To bardzo atrakcyjna Mulatka. - Jestem w Warszawie od roku, wcześniej studiowałam w innym mieście arabistykę. I też pracowałam. Kiedyś jeden klient wyciągnął kamerę. Był miły, a ja po paru drinkach, więc za dodatkową stówkę się zgodziłam. Po jakimś miesiącu zobaczyłam, jak kilku chłopaków na korytarzu uczelni ogląda jakieś wydruki... Na wydziale się zresztą nie skończyło. Film obejrzał też sąsiad. Po którymś jego obleśnym telefonie spakowałam manatki i zmieniłam miasto - Sylvie nigdy już się nie zgodzi pracować przed kamerą.
- Choć i tak nie mam gwarancji, że u klienta nie ma jakichś ukrytych kamer. Teraz jest moda na filmowanie seksu - mówi. I obsesyjnie dba o kamuflaż. - Te nasze imiona nie są prawdziwe. Ale to normalka. Ponad normę jest to, że robię makijaż tylko w agencji. I jeżdżę do niej na zmianę kilkoma różnymi trasami - czasem mocno naokoło. Nie mogę sobie pozwolić na zmianę uczelni. Za bardzo mi na tym zależy. Chcę być tłumaczem w dyplomacji - kończy Sylvie.
Agata Daniluk
Tekst pochodzi z magazynu