Licencja na...ubieranie
Ubieramy się dla siebie, nie dla facetów. No, może czasami, przeglądając się w lustrze, myślimy o tym, czy jemu spodobamy się w tej sukience. A on jest oczywiście przekonany, że to mini, dekolt i obcasy to tylko i wyłącznie dla niego.
Na początku imponuje mu to, że jego dziewczyna wzbudza zachwyt u innych mężczyzn, ale w miarę jak męskie spojrzenia stają się coraz bardziej pożądliwe, zadowolenie przechodzi w złość i zazdrość.
Oczywiście wielu facetów zapewnia swoje kobiety, że dla nich pięknie wyglądają choćby i w zgrzebnym worku, bez makijażu i na bosaka. Jednak tak naprawdę wygląd, a w szczególności ubiór kobiet, jest dla nich istotny. Tak istotny, że dzieli wszystkich mężczyzn na dwie grupy.
Mało, coraz mniej
Jedna grupa to zdeklarowani zwolennicy kobiet "opakowanych" w jak najmniejszą ilość materiału. Im krótsza sukienka, tym lepiej. Głębokie dekolty, widoczny brak biustonosza, buty na szpilkach, pończochy ze szwem. Na niedzielnych spacerach prężą swe wątłe muskuły, patrząc z zadowoleniem na wzrok innych mężczyzn wbity w piersi czy pośladki towarzyszącej im kobiety. To dla nich najwspanialsze potwierdzenie ich męskości: patrzcie, z jaką "laską" idę!. Wspaniałym miejscem na konsumowanie tego typu zadowolenia są oczywiście puby, kluby czy dyskoteki.
Skromnie, coraz skromniej
Przeciwieństwem pierwszej grupy są mężczyźni, którzy swe kobiety najchętniej trzymaliby w czterech ścianach. Każde wyjście z domu to udręka. Jakikolwiek wzrok potencjalnego rywala to pretekst do niekończących się pretensji (czy ta spódnica musi być taka krótka? I po co Ty się tak malujesz?). Najcięższą próbą jest oczywiście lato, a już, nie daj Boże, wspólny pobyt na plaży.
Odzieżowy kompromis
Jeśli znasz już reakcje swojego partnera na Twój styl, masz trzy wyjścia:
1. Konsekwentnie ubierasz się tak, jak lubisz. Nie zwracasz uwagi na jego dąsy, pochrząkiwania i karcący wzrok.
2. Dla świętego spokoju rezygnujesz ze swych ulubionych, seksownych ciuszków. Może nie wyglądasz tak atrakcyjnie, ale on nie czuje się prowokowany.
3. Podpisujecie pakt o nieagresji. Ty zawsze zakładasz biustonosz, ale on nie kontroluje długości Twojej spódniczki. Na wspólnych wyjściach jesteś grzeczną pensjonarką, ale gdy wypuszczasz się sama, on nie przygotowuje Ci ubrań. Oczywiście, jak każdy pakt, i ten wasz działa w obie strony. Gdy on nie komentuje Twoich ubrań, zwartość jego garderoby nie jest też obiektem Twoich komentarzy.