Nadal go kocham...
Mam problem z chłopakiem - dotyczy on nie tylko jego zachowania, ale również zmian jakie ono na mnie wywarło. Na skutek jego krzyków, obwiniania mnie wpadłam w depresję, wydaje mi się, że nie umiem odnaleźć się w życiu.
Byliśmy ze sobą 10 lat (niedawno się rozstaliśmy). Nadal się kochamy. Po pięciu latach znajomości zamieszkaliśmy razem. Układało nam się dobrze, aż do momentu gdy nie poszedł do szkoły. Na studiach poznał koleżankę (z która później miał 3. letni romans). Stał się nieprzyjemny, ukrywał przede mną telefon, choć wcześniej tego nie robił, zaczął mnie za wszystko obwiniać, ciągle wyrażał swoje niezadowolenie, ciągle mnie krytykował...
Gdy dowiedziałam się prawdy, rozstaliśmy się na pół roku. Wyprowadziłam się i związałam z innym mężczyzną. Było dobrze do momentu, gdy Mariusz nie zaczął mnie prosić o powrót. Postanowiłam dać mu drugą szanse. Przez jakiś czas wydawało mi się, że jest dobrze. Mariusz mówił, że zakończył swój romans. W tym czasie, gdy nie byliśmy ze sobą miał dwa przelotne romanse, w tym jeden z osobą, którą znałam. Bardzo zabolały mnie te zdrady, ale kochałam Mariusza nad życie i próbowałam o tym zapomnieć. Okazało się jednak, że romans przez który się rozstaliśmy wcale się nie skończył... Mariusz zapierał się, że wszystko jest skończone. Zaczął umawiać się wieczorami z "kolegami", choć wcześniej tego nie robił. Wychodził coraz częściej i wracał coraz później. Zdarzało się czasem, że nie wracał na noc. Gdy pytałam gdzie był i co robił reagował złością, krzykiem. Zawsze powtarzał, że mnie kocha nad życie. I zawsze gdy pytałam o tę jego koleżankę ze studiów reagował złością, krzyczał, że wszystko skończone.
Często siedziałam w domu sama, gdy on się dobrze bawił. Postanowiłam tez zacząć wychodzić. Ale to nie robiło na nim wrażenia i tak wracał zawsze później. Żyłam tak jeszcze jakiś czas. Kochałam go bardzo, wierzyłam, że on się zmieni. Nadszedł taki okres, kiedy faktycznie jakby się zmienił. Przestał wychodzić z domu, stał się milszy, zaczął słuchać co mówię. Na początku ubiegłego roku Mariusz przyszedł do mnie z płaczem i powiedział, że jego kochanka jest w ciąży. Był to dla mnie kolejny cios, ale nie wyrzuciłam go za drzwi. Koniecznie chciał aby ta kobieta usunęła ciąże. Pożyczyłam mu pieniądze na zabieg.
Dostałam ciekawą propozycje pracy. Od kilku lat wyjeżdżałam z Mariuszem sezonowo do pracy za granice i właśnie zbliżał się dzień wyjazdu. Mariusz miał do mnie dojechać po obronie. Po pierwszych 5. tygodniach pracy wróciłam na krótki urlop do Polski. Mieliśmy jechać już razem i zagranicą wziąć ślub. Po jakimś czasie odebrałam telefon od jego kochanki z pytaniem, czego ja od niego chcę... Zdenerwowana powiedziałam jej wszystko, że wiedziałam o ciąży, o zabiegu. Porozmawiałyśmy sobie trochę o Mariuszu.
Kocham nadal. Wiem, że to jest chore, ale ja nie wyobrażam sobie być z nikim innym. Mężczyźni wcale mnie nie interesują , ja myślę tylko o Mariuszu. Nie potrafię się skupić nad niczym innym. Kiedy już prawie o nim zapominam, nagle się zjawia i znów burzy mi świat. Kocham go naprawdę szczerze. Wiem, że odebrał mi radość życia. Stałam się smutna i nieszczęśliwa i przez to teraz nie możemy być ze sobą. Plany ślubu legły w gruzach. Doradźcie proszę, co mam robić? Jak postępować z tym człowiekiem? Co zrobić aby złapać z nim lepszy kontakt, bo oboje się bardzo kochamy i oboje jesteśmy nieszczęśliwi gdyż werbalnie nie nadajemy na tych samych płaszczyznach...
Czasami nawet najlepsza "książkowa" rada nie zastąpi tej, która wynika z naszych doświadczeń. Do naszej redakcji przychodzi wiele takich listów, na które jednej osobie trudno jest mądrze odpowiedzieć, ale liczymy na was.
Redakcja
Jeśli potrzebujesz rady naszych czytelniczek - napisz do nas!