Nieśmiałość w roli głównej

To nie skaza, ani tajemnicza wada charakteru. Nieśmiałość to zwykła niepewność siebie. Nie trzeba jej zwalczać ani się z niej leczyć. Nieśmiały człowiek jest jak aktor, który nie zna roli. Panika, zażenowanie, co ludzie powiedzą? Roli trzeba się po prostu nauczyć. Będziemy twoim suflerem.

article cover
ThetaXstock

Po chwili nienawidzę siebie za to, że zaczęłam - opowiada Anita.

Ma 32 lata, pracuje we wrocławskiej agencji badania rynku. Jej koleżanki ze studiów są już o szczebel, dwa wyżej od niej. - One nie dostają czerwonych plam na dekolcie, kiedy muszą przemawiać publicznie - mówi Anita z goryczą.

Jest na siebie zła, gniewa się na swoją nieśmiałość, która dopada ją w ważnych zawodowych sytuacjach. Bo kiedy rozmawiamy we dwie, głos jej nie drży, kiedy idzie na imprezę do przyjaciół, skóra się nie czerwieni. Wśród znajomych potrafi bez zażenowania opowiadać o swoich problemach, żartować i flirtować. - Dlaczego tam jestem spięta, tu na luzie? Czemu właśnie w pracy, na zebraniach czuję się pod ostrzałem?
To uczucie doskonale zna Michał. - Sterczę wśród ludzi, patrzę na czubki butów albo wciąż sobie dolewam do szklanki. Zerkam, może zobaczę znajomą twarz. Jednocześnie boję się, że ktoś mnie zagadnie, a ja odpowiem bez sensu.

Nieraz przed spotkaniem nie mogę zasnąć ze stresu. To idiotyczne, przecież mam 38 lat! A jednak tak właśnie czuję. Do niedawna najczęściej dzwoniłem, kłamiąc, że grypę. Potem siedziałem w domu trochę smutny, ale z poczuciem ulgi, że nie zrobię z siebie pajaca - opowiada Michał.

Paradoks - z zawodu jest negocjatorem handlowym. Jego praca polega namowach z... obcymi ludźmi. Ale na zawodowym terytorium czuje się pewnie. - Znam różne triki. Odwinę koszulę, patrząc na zegarek tak, żeby facet widział, żeż mam tag heuera (podobne zegarki to komunikat: jesteśmy z samej bajki).

Wiem, kiedy wstać, by rozmówca podświadomie poczuł się mniejszy i bardziej chętny, by przyjąć moje warunki. Robię to prawie odruchowo, mam za sobą wiele szkoleń i ponad dziesięć lat praktyki. No właśnie.

Bez suflera

Nasze życie składa się z mnóstwa ról: matki, pracownika, żony, szefa, koleżanki. Każda z nich wymaga, żeby przywdziać nieco inną "maskę", postępować według jakiegoś scenariusza. "Wszyscy gramy - twierdzi socjolog Erving Goffman, autor przełomowej w socjologii książki Człowiek w teatrze życia codziennego. - Każdy kontakt twarzą w twarz to rodzaj przedstawienia. Żeby je zagrać dobrze, trzeba ćwiczyć".

Nieśmiałość nie jest jakąś tajemniczą wadą charakteru wymagającą gruntownego przepracowania na psychoterapii. To nie skaza, lecz zwykły brak pewności siebie w niektórych sytuacjach życiowych, wobec niektórych osób. Jedni - wobec przeciwnej płci, inni - w nowych miejscach albo na przyjęciach. W sytuacjach nieznanych, niewytrenowanych, takich, w których zdarzyły się nam wcześniej porażki, czujemy lęk i niepewność. Jak aktor, który nie zna roli. To cała tajemnica nieśmiałości. "Nie demonizuj, nie dramatyzuj" - namawia Bernardo J. Carducci, psycholog, którego książkę Nieśmiałość wydał właśnie Znak. Opatrzona jest podtytułem: Nowe, odważne podejście. Nam polega ta odwaga? "Nie odrzucaj nieśmiałości, nie walcz, zżyj się z nią - radzi psycholog.

- Każdy z nas bywa nieśmiały od czasu do czasu, to normalna część życia. Jeśli utrudnia ci życie - miłosne, towarzyskie lub zawodowe - to znak, że jedna z twoich życiowych ról wymaga treningu".

Dwa miesiące temu Michał spóźnił się na samolot i wracał z delegacji pociągiem. W przedziale trafił na sympatycznego pasażera w jego wieku. Zaczęli rozmawiać, a mężczyzna zaskoczony tym, że Michał go nie rozpoznał, przyznał mu się, że jest aktorem serialowym.

- Cała noc w podróży, zaczęliśmy "nocną Polaków rozmowę". On opowiedział mi o problemach z popularnością, ja- z nieśmiałością. I wtedy tamten poradził mi, żebym zaczął traktować życie prywatne tak, jak publiczne występy - mówi Michał.

- "Za bardzo trzymam dystans, nie mam luzu, to chyba wrodzone", skarżyłem się, a on: "Trudno, nic na poradzisz. Przyglądaj się ludziom, którzy mają ten luz, i wczuj się w rolę".

Takiej samej rady udzieliłby mu Daniel Bordman, specjalista kreowania wizerunku, aktor i psycholog społeczny. Prowadzi w Warszawie warsztaty aktorskie dla biznesmenów.

- Każdy człowiek ma pewien aktorski potencjał, ale nie zawsze wie, jak z niego korzystać. Nikt nas nie uczy, żeby traktować ciało, głos jak narzędzie. Właśnie nad tym pracuję nad tym pracuję z ludźmi: nad emisją głosu, postawą, sposobem chodzenia, wystąpieniami publicznymi. Próby dają swobodę działania i pewność siebie - mówi Bordman.

Idź za mistrzem

Anita zaczęła obserwować bardziej przebojowe koleżanki. Szefową, której wszyscy kłaniają się pierwsi, nawet gdy nie wiedzą, kim jest. Przyjaciółkę, która niedawno awansowała.

Jak się ubierają? Co robią z rękami? Jak mówią? Wypożyczyła płyty, na których w firmie nagrywa się prezentacje i zebrania z myślą o klientach. Pod pretekstem analizy danych analizuje samą siebie.

- Za szybko mówię, jak w panice, że ktoś mi przerwie i zgubię wątek. Okazuje się, że inni nie boją się robić przerw, zawieszać głosu.

Drugie odkrycie: fatalne upodobanie do szarego koloru. Znikam w nim, nie przykuwam uwagi. Anita ćwiczy wystąpienia z magnetofonem, zmusza się do chwil milczenia. Mierzy czarne garnitury, szuka bluzek w ostrych kolorach. Ale strach wciąż jest. - Kiedy mam napad nieśmiałości, drżą mi kolana, pocą mi się ręce. Znajomy psycholog poradził jej, by opracowała sobie bezpieczne pozycje. - To moje didaskalia do zawodowych wystąpień: Anita wstaje, splata dłonie na stole przed sobą. Opiera się o stół i zaczyna mówić. Powoli.

Wejdź w rolę

- Wyobraź sobie, że stoisz na stadionie, a tysięczny tłum skanduje z zachwytem twoje imię - radzi Daniel Bordman. Uważa, że naszej pewności siebie lepiej niż bezpieczne pozycje służą wizualizacje.

- Pozytywne wyobrażenia poprawiają nastrój i wpływają na naszą postawę, ton głosu - uważa. Takie działanie to rodzaj rozgrzewki. Ludzie teatru mają na nią swoje określenie: czas na wejście w rolę.

Anita potrzebuje trzech godzin. Długo się ubiera, układa włosy, robi staranny makijaż. Przygotowuje ściągawkę: na małej kartce spisuje w punktach treść wypowiedzi. Przyzwyczaja się. - Do maski rzeczowej laski, jak żartuje mój mąż - mówi Anita.

- Tuż przed wystąpieniem ulatniam się do toalety i przy dźwięku płynącej wody rozgrzewam struny głosowe: ćwiczę wdechy, mruczę - opowiada Anita.

Daniel Bordman uważa, że wyobrażanie sobie życzliwie uśmiechniętej publiczności pomogłoby jej bardziej. - Kiedy nasza nieśmiałość ujawnia się w sytuacjach publicznych, ukrywa się za nią również strach przed krytyką i niewiara, że widz może być sprzymierzeńcem. Wiele razy widziałem zaskoczenie na twarzach ludzi w chwili, gdy zrozumieli, że występując publicznie, nie są zwierzyną osaczoną przez wrogów. Nieśmiali tak się czują. Wizualizacja sprawia, że zaczynają dostrzegać na sali uśmiechnięte i zasłuchane twarze.

Anita: - Stoję z pilotem do slajdów w ręce, a przez głowę przelatują mi myśli: "Czy już widać, jak się spięłam? Uśmiech, uśmiech! - mówię dobie. - Po co włożyłam tę białą koszulę, nic dziwnego, że patrzą, pewnie wyglądam jak podstarzała maturzystka".

Michał: - Na imprezie rzucam do najbliżej stojącej osoby "Cześć, też jesteś tu obca?", a ona na to: "Nie". Panika. Na to nie znam odpowiedzi. Po chwili przypominam sobie, że mogłem przecież powiedzieć wprost: "A ja tak i czuję się trochę onieśmielony". Za późno! W dodatku nie przedstawiłem się, co sobie ona sobie pomyśli. Porażka!
Niestety niepewność powoduje, że nadmiernie skupiamy się na sobie. Nieśmiały rozmawia sam ze sobą nawet w towarzystwie. Ten wewnętrzny dialog bywa tak ożywiony, że realny rozmówca czuje się jak piąte koło u wozu, więc znika.

Daj ludziom szansę

Michał ma kolekcję T-shirtów z różnymi napisami. "Kocham Barcelonę", "Nie lubię poniedziałków", "In Rock we Trust". - Żeby dać innym punkt zaczepienia: jestem facetem w śmiesznej koszulce.

Robię sobie scenariusze rozmowy: czytam w internecie o nowym filmie, o kulisach ostatniego towarzyskiego skandalu. Kołem ratunkowym jest piłka nożna, ale niestety kobiety się nią nie interesują. Rozmowa z mężczyznami idzie mi więc z reguły łatwiej - martwi się.

Bernardo Carducci radzi, by w sytuacjach towarzyskich jednak korzystać z indywidualnych zasobów, czyli tematów, po których poruszasz się bezpiecznie: zainteresowań, twojej pracy, tego, co znasz i lubisz. "Lepiej z pasją opowiadać o swojej nudnej kolekcji znaczków, niż udawać literaturoznawcę" - pisze psycholog. Grać znaczy trenować, a nie puszczać fałszywe sygnały.

To marketing! Nie sprzedajesz wizerunku, lecz przedstawiasz siebie. Nie udajesz przebojowej - jesteś nieśmiała, ale radzisz sobie. Przecież wcale nie lubimy ludzi, którzy twardymi łokciami rozpychają się w życiu. "Dzięki przyznaniu się do nieśmiałości, można zdobyć ludzką sympatię, bo każdy z łatwością przypomni sobie chwile zażenowania z własnego życia i poczuje z nami więź" - przekonuje Carducci.

Anita: - Ostatnio koledzy niby nabijali się ze mnie: pokazywali, jak odgarniam grzywkę w chwilach zmieszania. Najpierw się spięłam. "Muszę coś zrobić z włosami, zapanować nad rękami, bo to widocznie śmiesznie wygląda", myślałam. A potem uświadomiłam sobie: ależ oni to robią z sympatią, chyba mnie lubią?

Michał uważa, że choć nieśmiałość ogromnie utrudnia mu uczuciowe życie, to jednocześnie właśnie dzięki niej odnosi sukcesy zawodowe. - To "męska" branża i moim rywalom brakuje "nieśmiałych" cech. Ja dostrzegam, że ktoś jest zestresowany, że ktoś mu się nie podoba, nawet gdy stara się to ukryć. Rozpoznaję też innych nieśmiałych ukrytych za swoimi biznesowymi maskami. Michał odkrył, że potrafi ich odnaleźć również na imprezach.

- Ci najgłośniejsi, liderzy, tłoczą się w największym pomieszczeniu, mają oko na to, kto wychodzi. A gdzie łatwiej znaleźć kogoś tak niepewnego jak ja? Zamiast sterczeć na środku salonu, lepiej przenieść się do kuchni, gabinetu - bocznej strefy. Większa szansa, że spotka się tam kogoś, z można pogadać.

Karolina Święcicka

Twój Styl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas