Ryzykowne związki?
Jola ma 27 lat i od ukończenia studiów pragnie założyć rodzinę. Próbowała już z trzema mężczyznami, ale nie wyszło. Mówi, że nie tylko jej się nie udaje. Z jej licealnej klasy nikt jeszcze nie został ani mężem, ani żoną...
Skończyła prawo, ma pracę w dobrej kancelarii, zamierza robić karierę. Twierdzi, że podołałaby także z rodziną. - Mnie tak wychowano w domu - mówi z przekonaniem. - Trzeba skończyć studia, założyć rodzinę, urodzić i wychować dziecko, albo dzieci. Co z tego jednak, kiedy mało kto chce się tego podjąć w dzisiejszych czasach...
Zgadza się na to, żebym porozmawiała z jej byłym już chłopakiem. Dzwonimy do Marcina, on też się zgadza. Czy przestraszył się małżeństwa?
- Nie wiem, czy się przestraszyłem. Prawdopodobnie nie jestem jeszcze na nie gotowy, mimo że skończyłem już 30 lat - wyznaje. - Nie mam jeszcze własnego domu, w pracy dopiero od niedawna nieźle zarabiam...
Jola i Marcin zaczynają opowiadać o swoich koleżankach i kolegach.
Marcin: - Kilku kumpli już dawno wyjechało do Stanów albo na Zachód. Kilku się udało, dzięki rodzicom od razu mieli interesy, posady i kasę. Większość jednak dopiero walczy o życie, o samodzielne życie w tym kraju o anormalnych warunkach...
Jola: - Nie mam pretensji do Marcina. Raczej do siebie, trochę też do tego, co można nazwać rzeczywistością, która bardzo rozregulowała zwłaszcza młodych ludzi. Chyba nie było jednak między nami wielkiego uczucia, bo tylko takie prawdopodobnie pozwoliłoby zaryzykować założenie rodziny.
Oboje zgodnie przyznają, że chcą mieć normalne rodziny, dzieci... Oboje widzą też, jak wielkie problemy mają z tym niemal wszyscy ich znajomi i przyjaciele. Jak powszechnieje pogląd o złych warunkach, niemocy, braku perspektyw...
Czy obraz młodych Polaków w wieku idealnym do założenia rodziny, jaki odmalowali poznani przeze mnie Jola i Marcin, to fragment większej, ponurej całości?
Jeżeli tak, to trudno sobie wyobrazić następstwa takiej sytuacji.
Ola