Siła półsłówek

O ile prostszy byłby świat, gdyby wszyscy mówili otwarcie, o co im chodzi. Panowie zawsze wiedzieliby jaki prezent kupić swoim partnerkom na urodziny. Panie pozbyłyby się opinii istot chwiejnych, nielogicznych i kapryśnych.

Nie wszyscy rozumieją się w pół słowa
Nie wszyscy rozumieją się w pół słowaINTERIA.PL

Na tej samej fali

"Czyny znaczą więcej niż słowa" - głosi znane powiedzenie i jest w tym sporo prawdy. Chociaż słowa są nośnikami uczuć, to komunikaty, które sobie przekazujemy bez ich użycia, mają ogromne znaczenie w budowaniu bliskości. Jest miło kiedy ktoś wie, co chcielibyśmy dostać w prezencie i ile łyżeczek słodzimy kawę. Świadczy to o zainteresowaniu i zrozumieniu. Przyjemnie jest rozmawiać z osobami, z którymi rozumiemy się "w pół słowa", mamy poczucie nadawania na tej samej fali. Spełnienie pragnień wypowiedzianych wprost daje niewielką satysfakcję.

Taktyka mówienia nie wprost niesie jednak ze sobą ryzyko nieporozumień, a przekonanie, że jeżeli partner kocha, zawsze się domyśli, czego potrzebujemy, może być zwodnicze. Ryzyko nieporozumień wiąże się również z założeniem, że skoro nasi partnerzy nas kochają, to będą się zachowywać i reagować tak jak my.

Edyta dyskusje z mężem często kończy zdaniem: - zrób jak uważasz. Nie znaczy to wcale, że chce, aby podjął decyzję według własnego uznania, na myśli ma raczej: "pokaż, czy liczysz się z moim zdaniem, czy ci na mnie zależy". Kiedy jej mąż traktuje komunikat dosłownie, zarzewie przyszłego konfliktu jest gotowe.

To był tylko żart

Kiedy na pytanie teściowej - Dwie łyżki soli dajesz? - synowa odpowiada: - A co uważasz, że to za dużo?, tamta natychmiast się wycofuje: - Nie, ja tylko pytam. Pytanie w istocie nie było zasięgnięciem informacji, ale wyrażeniem dezaprobaty. Taka forma pozwala jednak w razie zdecydowanej reakcji szybko ustąpić i uniknąć dalszej konfrontacji.

Strategia mówienia niebezpośredniego często służy unikaniu ryzyka, jest swoistym badaniem gruntu. Zostawiamy sobie w ten sposób drogę odwrotu - jeśli reakcja na nasze słowa będzie nieprzychylna, całą sprawę można po prostu obrócić w żart, wycofać się na z góry upatrzone pozycje. Często chodzi po prostu o to, żeby kogoś nie urazić. Jeśli nasz komunikat jest precyzyjny, ze słów, które padły trudno może być się wykręcić. Na niedomówieniach, aluzjach i stopniowym wyczuwaniu sytuacji polega również flirtowanie.

Rozmowa jest sztuką

Flirt ma swój dyskretny urok. Ale czar niedopowiedzeń nie ogranicza się tylko do sytuacji damsko-męskich. Rozmowa pełna aluzji, subtelnych odniesień, ironii i ekskluzywnych żartów, które rozmówcy łapią w lot, jest prawdziwą przyjemnością. Świadczy o jedności zainteresowań i doskonałym porozumieniu. Taki rodzaj komunikacji sprawia większą satysfakcję. Mówiący czuje się sprytny, kiedy pośle podkręconą piłkę, słuchającego bawi, to że ją złapał.

W oświeceniowej kulturze francuskich salonów rozwijała się sztuka dowcipnych i błyskotliwych powiedzonek tzw. bon mots. Okazją do ich stosowania, a także szkołą były popularne gry zwane jeux d`espirit (gry umysłowe). Na zadane pytanie należało odpowiedzieć w możliwe najzgrabniejszy sposób. Bernard de Fontenelle, zapytany na czym polega różnica pomiędzy księżną Anne-Llouise du Maune, a zegarem, odpowiedział, że zegar przypomina o przemijaniu czasu, w obecności księżnej zaś zapominamy, że czas upływa.

Jedną z reguł salonowej konwersacji była oszczędność. Każdy wygłaszał zaledwie kilka zdań. Mogło to być jedno zdanie lub nawet słowo.

O salonie, w którym można było poznać potęgę jednosylabowych wyrazów możemy przeczytać w opowiadaniu "Tajemnica pewnej partii wista" Julesa Barbey`a d`Aurevilly. Sztuka bon mots została tam doprowadzona do perfekcji.

To nie tak

Mówienie nie wprost nie zawsze jednak jest wynikiem przyjętej strategii. Bywa, że jest to efekt braku umiejętności precyzyjnego wyrażania się, lub przyjmowania za oczywiste założeń, które dla rozmówcy wcale oczywiste nie są. Może to stać się powodem tarapatów. Urzędnikom celnym na pewnym międzynarodowym lotnisku bardzo podejrzany wydał się mężczyzna, który podróżował jedynie z aktówką, pełną papierów zapisanych niezrozumiałym szyfrem i nie potrafił powiedzieć, gdzie się zatrzyma. Był to profesor językoznawstwa, który przyjechał na konferencję, a o którego zakwaterowanie miała się zatroszczyć uczelnia. W rozmowie z celnikami nie wyjaśnił tego, co było dla niego oczywiste, odpowiadał tylko na ich pytania.

Czasami nie sposób też jest ujawnić wszystkich aspektów jakiejś prawdy, nawet jeżeli bardzo byśmy tego chcieli. Tak dzieje się na przykład w przypadku spotkań z osobami, z którymi rzadko się widujemy.

Mówienie ogródkami kojarzone jest z nieszczerością i nieporozumieniami, ale taktyka ta jest stosowana tak często nie bez powodu. Pozwala zachować dystans i unikać konfrontacji, a jednocześnie może dowodzi bliskości.

Izabela Grelowska

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas