Ślub po... śmierci
Przysłowiowa miłość do grobowej deski, to nie legenda: 68-letni artysta-malarz poślubił we Francji swoją długoletnią towarzyszkę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że kobieta zmarła w 2004 roku, w wieku 52 lat.
- Obiecałem jej, że się pobierzemy i dotrzymuję słowa: 20 lat wspólnego życia się nie zapomina. Nadal z nią rozmawiam i opowiadam, co zrobiłem - wyjaśnił Jean-Louis Ronzier przed uroczystością zaślubin. Uczestniczyło w niej około 50 gości - rodzin i przyjaciół obu stron.
Prawo francuskie w skrajnie rzadkich sytuacjach zezwala na zawarcie małżeństwa z osoba zmarłą. - Żeby do tego doszło wymagany jest dekret prezydenta, podpisany przez premiera i ministra sprawiedliwości - wyjaśnia mer miejscowości Lamontelarie, Pierre Escande.
Pan młody przyniósł do merostwa kapelusz swojej przyjaciółki, który położył na miejscu panny młodej. Wyjaśnił, że zanim doszło do ślubu przeszedł długą batalię, składając wniosek - bez rezultatu - jeszcze u prezydenta Jacquesa Chiraca.
Artykuł 171 kodeksu cywilnego umożliwia prezydentowi Francji zezwolenie na małżeństwo pośmiertne "z ważnych powodów, jeśli jeden z przyszłych małżonków zmarł po dopełnieniu niezbędnych formalności potwierdzających jednoznacznie jego zgodę".
Instytucję małżeństwa pośmiertnego wprowadzono po zerwaniu tamy Malpasset w 1959 roku. Zginęło wówczas ponad 420 osób. Po raz pierwszy zawarła je młoda ciężarna kobieta, która poślubiła narzeczonego zabitego w tej katastrofie.