Synowie swoich matek
Ile trzeba się z nim namęczyć, tego nie wie nikt, oprócz jego żony. Niewielkie zmartwienie wystarczy, by od razu pobiegł do mamy po radę, pieniądze, pociechę. Dzwoni do niej po dziesięć razy dziennie, zdając relację niemalże z każdego kroku. Najstraszniejsze jest jednak to, że bez przerwy porównuje żonę z matką, przy czym porównanie to wypada zdecydowanie na korzyść tej ostatniej.
Później ich kontrola rozciąga się na wszystkie strefy, w których syn przejawia próby samodzielności. Celowo ogranicza jego krąg kontaktów, chroni przed zgubnym wpływem rzekomo złego towarzystwa. W rzeczywistości czuje się bez syna po prostu zagubiona i samotna. Nieprzypadkowo zdecydowana większość mamusinych synków wychowuje się w niepełnych rodzinach. Będąc już dorosłymi zaczynają mieć poczucie winy, bo matka swym zachowaniem i słowami ciągle przypomina, że poświęciła całe swoje życie i oto, jaka nagroda ją za to spotkała.
Taka matka czuje się urażona, kiedy syn woli pobyć trochę dłużej z przyjaciółmi, obraża się, kiedy spotyka się nie z tą dziewczyną, wybiera niewłaściwy jej zdaniem uniwersytet i w ogóle nie jest takim, jakiego sobie wymarzyła.
Chcąc wychować ideał, skąpi pochwał, nie szczędząc za to przykrych uwag i komentarzy. Doprowadza to w rezultacie do wykształcenia u syna bardzo niskiej samooceny. Jest on święcie przekonany, że bez matki nigdy nie osiągnie sukcesu i że do niczego się nie nadaje.
Jak dowodzą psychologowie, rodzinne życie maminsynków, niestety, bardzo rzadko należy do udanych. Po pierwsze matka zabiera synowi cały jego wolny czas, nie pozwalając tracić go na żadną inną kobietę prócz siebie. Po drugie, zawsze bywa niezadowolona z sympatii syna. A to nieładna, to niegospodarna, to znów nazbyt energiczna albo rodzice nie tacy. A jeśli mimo dobrych rad mamusi, żeni się właśnie z tą, którą wybrał samodzielnie, to przez całe dalsze życie będzie się gubił w domysłach, której i kiedy posłuchać. No i najczęściej woli przekonać do czegoś żonę, aniżeli sprzeciwić się matce.
Praktyka pokazuje, że maminsynek to niekoniecznie ten, który do emerytury wiedzie pod jednym dachem żywot ze swą ukochaną rodzicielką. Może bowiem jej nie widzieć całymi latami, a być pod jej magicznie wszechstronnymi wpływami.
Z obserwacji specjalistów jasno wynika, że z takim skarbem, jakim jest mamusin synalek, niezwykle trudno się rozwieść czy w ogóle rozstać. On i tak będzie w poczuciu ewidentnej krzywdy krążył wokół swego dawnego gniazdka, jeśli go oczywiście przypadkiem nie upoluje jakaś inna kobieta. Swoją drogą, to raczej mało prawdopodobne. W zasadzie maminsynek nie jest bardzo kochliwy. Praktycznie przez pół życia przywykł kochać tylko jedną kobietę - własną matkę. Uczyniwszy jednak wyjątek dla żony, nie będzie już miał ochoty wprowadzać do swego emocjonalnego życia trzeciej kobiety.
Jeśli jednak taka sytuacja ci odpowiada, to zapewne ucieszy cię opinia psychologów, iż przy umiejętnym pokierowaniu, maminsynek bez trudu przejdzie spod pantofla matki, pod pantofel żony. No i czy znajdziesz posłuszniejszego męża? On z pokorą zadomowi się nawet w kuchennym królestwie i nie będzie przeszkadzać ci w robieniu kariery zawodowej.
Jeśli właśnie wychowujesz małego syna i nie chcesz, by z czasem wyrósł na trzydziestolatka z uporem trzymającego się maminej spódnicy, posłuchaj rad psychologów:
We wszystkim miej umiar. Chłopcu może zaszkodzić zarówno nadmiar miłości, jak i ciągła krytyka.
Ucz go samodzielności. Nie narzucaj mu własnych poglądów ani gotowych rozwiązań, nawet jeśli jesteś pewna, że wiesz, co jest dla niego lepsze.
Nie staraj się wychować idealnego dziecka i chronić go przed wszystkimi przykrościami w życiu. Ani bowiem to pierwsze, ani drugie nie jest możliwe.