Czy można się zakochać po 60-tce?
Choć niektórym może się wydawać, że miłość to przywilej młodości, życie pisze zupełnie inne scenariusze. Bez presji biologicznego zegara, za to z bagażem doświadczeń i większą świadomością siebie, uczucie może być równie intensywne, a nawet głębsze niż młodzieńcza miłość. Pytamy naszych rozmówców jak to jest zakochać się po 60-tce.

Dojrzała miłość bez rozterek młodości
- Weszłam w nowy związek, gdy skończyłam 62 lata, a Krzysztof, mój partner miał wówczas 58 lat. Byłam wtedy po rozwodzie od trzech lat i nie myślałam, że jeszcze kiedykolwiek się zakocham - mówi Krystyna, właścicielka szkoły językowej w Małopolsce.
- Moja szkoła organizowała kurs angielskiego dla dorosłych i wśród uczestników pojawił się właśnie Krzysztof. Między nami od razu coś zaiskrzyło, a Krzysztof podczas zajęć, które prowadziłam, wyraźnie ze mną flirtował. Kiedyś przyszedł trochę wcześniej i rozmawialiśmy kilka minut jak starzy przyjaciele. Poczułam, że znam Krzysztofa od wielu lat, a przecież nasza znajomość nie była wtedy dłuższa niż dwa tygodnie. Jeszcze przed końcem kursu Krzysztof zaprosił mnie na kolację, a ja przyjęłam zaproszenie z przyjemnością. Tak wyglądały nasze początki, a dziś często lubimy żartować, że Krzyś jest moją szkolną miłością - opowiada Krystyna.

- Miłość dwojga dojrzałych osób może trochę przypominać tę licealną. Oboje mamy bardzo dorosłe już dzieci i żadnych właściwie zobowiązań poza pracą zawodową, którą jeszcze oboje wykonujemy, choć ja podjęłam już decyzję o przejściu na emeryturę. Jesteśmy więc wolni, ja rozwódka, a on wdowiec i możemy dowolnie planować nasz wspólny czas. Czasem naprawdę czujemy się jak nastolatki, gdy nie mówiąc nic dzieciom wyjeżdżamy na weekend pochodzić po górach - śmieje się Krystyna.
- Związek w dojrzałym wieku, choć może przypominać nastoletnie "zabujanie", jest pozbawiony typowych dla młodości rozterek i emocji. Zarówno ja, jak i Krzyś mamy swoje sprawy i nie czujemy zazdrości, gdy jedno z nas chce spędzić trochę czasu w towarzystwie swoich znajomych, czy pomóc dzieciom na przykład w remoncie domu. Dobrą stroną jest też niezależność finansowa i brak presji na ślub i zakładanie rodziny, bo ta po prostu już jest. Możemy skoncentrować się tylko na przyjemnościach życia. I to mi się podoba - kończy Krystyna.
Doświadczenie życiowe może pogłębić relację
- Zakochać można się w każdym wieku, jednak wejście w nowy związek dla dwojga dojrzałych osób jest trudniejsze niż za młodu. Każdy ma już swoje nawyki, z których trudno zrezygnować. Kompromis jest konieczny, a jednak nie zawsze osiągalny - mówi 65-letni Tomasz, prawnik z Mazowsza, od dwóch lat w związku z sześćdziesięciolatką Aliną.
- Alinkę poznałem w klubie fitness, do którego chodziłem czasem na siłownię. Kilka razy zauważyłem bardzo ładną kobietę, która regularnie pojawiała się w klubie. Pewnego dnia zobaczyłem jak wychodzi z zajęć zumby i powiedziałem "dobry wieczór". Ona uśmiechnęła się do mnie w taki sposób, że ośmieliła mnie do rozpoczęcia rozmowy. W ten sposób od słowa do słowa - trwało to kilka tygodni - zaczęliśmy się spotykać i okazało się, że oboje jesteśmy samotni - opowiada Tomasz.

- Nasza znajomość potoczyła się w ten sposób, że zakochałem się w Alinie, ale równocześnie zacząłem obawiać się, że gdy przejdziemy do kolejnego etapu związku, jakim jest wspólne mieszkanie, nie dam rady i trzeba będzie się rozstać. Od piętnastu lat jestem rozwiedziony i od czasu, gdy rozstałem się z żoną nigdy z nikim nie dzieliłem domu. Mam swoje rytuały i przyzwyczajenia, byłem więc pełen obaw, czy Alina je zaakceptuje. Ona oczywiście też ma prawo mieć swoje nawyki, które z kolei mogą nie podobać się mnie - tłumaczy Tomasz.
- Alina jest bardzo mądrą kobietą, więc te moje obawy zaczęła powoli rozwiewać. Zanim zdecydowaliśmy się na próbę zamieszania razem, byliśmy na kilku wspólnych wyjazdach. Na takim neutralnym gruncie łatwiej jest rozmawiać o różnicach, które nas dzielą, bo nikt nie broni swojego terytorium, ani też nie występuje w roli "intruza". Byłem zaskoczony, jak bardzo oboje potrafimy być wyrozumiali w stosunku do siebie nawzajem. Zarówno ja sam, jak i Alina wiemy już, że nie warto psuć dobrej, głębokiej relacji przez głupstwa. Duży bagaż doświadczeń życiowych sprawia, że człowiek staje się w stosunku do partnera bardziej tolerancyjny - kończy Tomasz.