Uczucie nie lubi prowokacji

Miłość jest potężna, ale i ślepa. Nie lubi, jak się z niej drwi. A na te drwiny, szczególnie w młodym wieku, ochota przychodzi dość często. Sprowokowana, wydrwiona miłość pozostawia później po sobie ofiary: smutnych, samotnych, zapłakanych i rozżalonych kochanków...

Jeśli partner mówi ci, że w ciebie wierzy, traktuje cię bardzo poważnie
Jeśli partner mówi ci, że w ciebie wierzy, traktuje cię bardzo poważnie123RF/PICSEL

Wiedzą już, że łączy ich jakieś uczucie. Oswoili się z tym, zaczynają się do tego przyzwyczajać. Jest im dobrze, coraz lepiej. Wspólnie pokonują kolejne szczeble bycia razem. I wtedy, bywa, coś się dzieje: ona nagle nie przychodzi na spotkanie, on przychodzi podchmielony, coś bełkocze o próbie ognia... Kiełkujące RAZEM zaczyna się chwiać. Dlaczego? Czy oto opisaliśmy kolejny wielki dramat dwojga kochanków?

Spokojnie, sygnalizujemy problem, który był, jest i prawdopodobnie będzie przypisany do wieku pierwszych męsko-damskich fascynacji. Problem, który warto sobie uświadomić, zanim zostaniemy sam na sam z natrętnymi myślami i pytaniami. Problem, który można rozwiązać, zanim się pojawi!

Dlaczego o tym przypominam? Bo miłość nie lubi prowokacji i drwin. Bo ma już dość listów z gatunku: "niech mi pani pomoże, on sobie ze mnie drwi", albo "ona mnie prowokuje, dłużej tego nie zniosę"... Bo nie wolno świadomie wystawiać uczucia na próbę. Życie sprawdzi je samo, i to nie raz. Nie ma więc sensu prowokowanie go: umawianie się - na próbę - z innym lub z inną, świadome złe zachowanie i badanie reakcji partnera, czy aranżowanie jakichś bzdurnych, "na próbę", sytuacji.

Jak można w najprostszy sposób starać się rozwiązać problem takich niepotrzebnych, szkodliwych prowokacji i drwin z tego najważniejszego uczucia? Otóż warto, od pierwszego spotkania, od pierwszej dłuższej rozmowy, spróbować dać do zrozumienia partnerowi lub partnerce, jak wielkie znaczenie ma dla nas to uczucie. Można to zrobić mniej lub bardziej delikatnie, oględnie, ale warto wysłać do bliskiej, coraz bliższej nam osoby choćby sygnał: pamiętaj, nie lubię i nie toleruję drwin z tego, co jest, co rodzi się między nami!

Wierzcie mi, że to skutkuje. Dzięki takim rozmowom łatwiej też przeżyć chwile rozstań, bo i takie przecież mogą się zdarzyć...

dr Aldona Wacławik

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas