Wszystko nie tak...
Jestem z moim chłopakiem trochę ponad dwa lata. Od jakiegoś czasu kompletnie nam się nie układa. Ciągle się kłócimy, a przez ostatnie parę tygodni zrywaliśmy ze 20 razy.
Oboje jesteśmy już tak rozstrojeni emocjonalnie i nerwowo, że wystarczy mała rzecz i już awantura gotowa. Ja ciągle płaczę , a on ucieka od problemów. Wsiada w auto i jedzie przed siebie, albo zamyka się gdzieś.
Nie wiem już, co robić, jestem bezsilna.Tak bardzo chciałabym żebyśmy się dogadali i mogli wszystko naprawić. Żeby znów było między nami tak, jak kiedyś,ale kiedy ten cały koszmar zaczyna się od nowa, tracę nadzieję.
Za każdym razem mam coraz mniej siły, żeby coś naprawiać, chociaż kocham tego faceta najbardziej na świecie.
Popadam chyba w jakąś depresję, bo coraz rzadziej mam ochotę wyjść z domu. Na telefony od przyjaciół też nawet nie mam ochoty odpowiadać.
W ogóle nie chce mi się z nikim rozmawiać i nikogo widzieć, wykręcam się tylko od różnych imprez i spotkań.
Najchętniej przespałabym następne pół roku i obudziła dopiero wtedy, kiedy wszystko będzie już poukładane.
Wcześniej modliłam się, żeby się między nami ułożyło, a dziś, podczas kolejnej nieprzespanej nocy, pomyślałam sobie, że chcę żeby to się już skończyło. Jakkolwiek, bo nie wytrzymuje już tego, kompletnie się rozsypuję...
Czy jest jakiś sposób, żeby naprawić ten związek, jeśli nadal się kochamy?
Czasami nawet najlepsza "książkowa" rada nie zastąpi tej, która wynika z naszych doświadczeń. Do naszej redakcji przychodzi wiele takich listów, na które jednej osobie trudno jest mądrze odpowiedzieć, ale liczymy na was.
Redakcja
Jeśli potrzebujesz rady naszych czytelniczek - napisz do nas!