Życie w 1000 odcinkach
Co słychać u rodziny Ziębów? Kogo w tym tygodniu uzdrowi doktor House? Czy Michael Scofield trafi wreszcie na strażników sprytniejszych od siebie? I czy w końcu ktoś uratuje Zagubionych ?
W pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych karierę w polskich domach robiła amerykańska opera mydlana "Dynastia". Życie rodziny Carringtonów śledzono z zapałem w co drugim domu. Międzynarodowe interesy, drogie samochody, kobiety obwieszone brylantami od śniadania. Powiew luksusu, tak pożądany przez wygłodzone społeczeństwo nie oswojone jeszcze z pełnymi półkami w sklepach, sprzedawał się doskonale. Losy Blake'a, Crystal i Alexis fascynowały miliony, zresztą nie tylko u nas, bo w samej Ameryce serial znalazł się na pierwszym miejscu listy najpopularniejszych programów telewizyjnych.
Pod trzepakiem
Takie były początki naszej edukacji serialowej. Nie można oczywiście zapomnieć o rodzimych produkcjach - "Janosik", "Czterej pancerni i pies", "Czterdziestolatek", "Alternatywy 4", "Dom", "Zmiennicy". Na podwórku, w zależności od potrzeb, roiło się od Janków, Gustlików, Marusi i dzielnych rozbójników. Stefanem Karwowskim nikt jakoś nie chciał być, ale gospodarzy domu w rodzaju Stanisława Anioła, z pewnością mieliśmy przyjemność spotkać przynajmniej raz w życiu.
Polskie seriale lat 70 i 80, to osobny rozdział w historii telewizji. Nie można ich przyrównywać do zagranicznych wytworów, bo trudno byłoby znaleźć wspólny mianownik. Absurdy współczesnych czasów, podane na słodko-gorzko, w tak dobrze znanych nam realiach, nie mieszczą się w światowych standardach.
Na poczucie humoru Barei zawsze można było liczyć, podobnie jak na sprawdzoną aktorską ekipę. Nie ujmując dzisiejszym gwiazdom, to co oglądaliśmy wtedy, śmiało można nazwać dużym kawałkiem dobrego kina.
W tej codzienności, Polacy zatęsknili za czymś, co było dla nich niedostępne. Dlatego wspominane wille i baseny ocienione palmami z przydomowego ogródka zaczęły sprzedawać się tak dobrze. Skoro nie można było żyć w luksusie, można chociaż na ten luksus popatrzeć. I pomarzyć, że może kiedyś...
Dobre na wszystko
Pojawienie się w Polsce komercyjnej telewizji oraz dostępność zachodnich stacji powiększyła, zarówno nasze serialowe menu jak i apetyty. Zaczęto też kręcić polskie telenowele. To co dzieje się na tym rynku w ciągu ostatnich dziesięciu lat, najprościej można określić mianem nieustannego ruchu. Mija moda na seriale kryminalne? Żaden problem. Na ich miejsce pojawiają się szybciutko medyczne historie. Życie policjantów i mafijnych bossów? Proszę bardzo.
Sagi zwyczajnych ludzi o codziennych problemach, zawsze oglądają się świetnie. Bo w końcu, w szwedzkim sklepie, z którego pochodzi śniadaniowa zastawa do co najmniej dziesięciu polskich produkcji, kupujemy również i my. Bohaterowie i ich problemy są naszymi problemami. Autorzy scenariuszy, sami przyznają, że dostają listy z podziękowaniami od widzów. Za radę co zrobić z pijącym zięciem albo jak sobie poradzić z krnąbrną córką. Ludzie podpatrują i naśladują.
Tomasz Stockinger (odtwórca roli lekarza w serialu "Klan") wielokrotnie opowiadał, jak zatrzymywały go na ulicy panie uporczywie zaczynając zdanie od: "panie doktorze". Nie jesteśmy głupim społeczeństwem, ale ktoś kogo oglądamy trzy razy w tygodniu w sutannie, szybko zaczyna funkcjonować w naszej świadomości, jako prawdziwy ksiądz. Aktorzy, zwłaszcza grający w wieloodcinkowych produkcjach, zdają sobie z tego sprawę. I podchodzą do zjawiska z dużym wyczuciem i taktem.
The best of
Awantura o najlepszy serial minionej dekady trwa nieprzerwanie na wielu forach internetowych. Ilość kandydatów do tego zaszczytnego miana jest tak przytłaczająca, że nie będziemy nawet próbowali ich wymienić. Fani nie tylko żywo komentują poszczególne odcinki czy poszukują ścieżek dźwiękowych, ale także odliczają czas do rozpoczęcia następnego sezonu czy wymieniają się informacjami na temat modelu komórki przez jaką rozmawia główny bohater.
Firmy doskonale o tym wiedzą i chętnie użyczają swoich produktów. Oczywiście, dokładnie określając czas i sposób eksponowania wyżej wymienionych.
Biznes kwitnie, widzów przybywa, niby wszystko już było, ale na brak nowych pomysłów, scenarzyści jakoś nie narzekają. I zapewne narzekać nie będą, bo my po prostu, lubimy oglądać seriale.
Magda Kucharska