Zaczynam się chyba starzeć, bo "kiedyś to było inaczej"

Znacie to? Siadacie przy rodzinnym stole, opowiadacie o czymś i nagle wujek wyjeżdża z nieśmiertelnym: za moich czasów. Inaczej mówiąc: kiedyś to były czasy, dzisiaj nie ma czasów. Czy to tylko nostalgia? Odwieczna tęsknota pokoleń za innymi pokoleniami? Czy zwyczajne boomerstwo?

Chyba się starzeję, bo... "kiedyś to były czasy"
Chyba się starzeję, bo... "kiedyś to były czasy"Jeremy BezangerUnsplash

"OK, Boomer" wyraża szyderstwo, frustrację i wywrotową uległość. I mówi coś ważnego o młodych ludziach: oni się martwią. I mają rację.

Pokolenie Z martwi się o przyszłość: swoje szanse na sukces gospodarczy w szybko zmieniającym się świecie, eksplodujące koszty życia, środowisko i niesprawiedliwość społeczną. I w sposób naturalny wskazuje nas, jako tych, którzy albo im ten świat tak urządzili, albo przyczynili się swoją pasywnością do utrwalenia problemów.

Żyjemy w epoce, w której, w większości przypadków, pokolenia nie mieszają się zbyt często. Dziadkowie są odwiedzani sporadycznie, głównie z okazji świąt czy wakacji. Młodzi szukają wolności, chcą samodzielności, brać życie w swoje ręce tak wcześnie, jak to możliwe. A pomiędzy nimi tkwimy my - rodzice. Boomerzy - nawet jeśli nie zawsze nominalni, czyli pasujący do definicji, to jednak mentalni na pewno. Przechodni puchar boomera jest w naszych rękach i lepiej zróbmy dla niego miejsce na półce pod telewizorem, bo na dłużą chwilę z nami zostanie. I nie ma tu znaczenia, że sami sobie wydajemy się supercool. I że naszym zdaniem dzieciarnia nie ma zielonego pojęcia, jak być młodym.

Tymczasem jesteśmy przecież pokoleniem, którego naczelną zasadą było "doświadczenie jest wszystkim" i które przesuwało kolejne społeczne, czy gospodarcze granice. Dlaczego więc zżymamy się, że dzisiejsi młodzi ludzie robią to samo? Czy to nie jest to, co sami przez lata modelowaliśmy?

Niestety, my z naszym "za moich czasów to było nie do pomyślenia", "ja w twoim wieku", czyli przekazem, który być może mógłby nawet coś wnieść do ich życia, ale formie ex cathedra nie jesteśmy już dla nich przekonujący.

"Ja to do szkoły miałem pod górkę, a ze szkoły... pod górkę"

Tymczasem jesteśmy przecież pokoleniem, którego naczelną zasadą było "doświadczenie jest wszystkim"
Tymczasem jesteśmy przecież pokoleniem, którego naczelną zasadą było "doświadczenie jest wszystkim"123RF/PICSEL

Grupa Monty Pytona nagrała dawno temu (haha, no oczywiście, kiedyż przecież, jak nie dawno temu, tylko dawno temu były wspaniałe rzeczy, teraz to tylko szmira i umysłowa lobotomia) skecz, w którym wysoko postawieni panowie licytują się na to, który miał gorzej. Jeden mieszkał w jednej izbie z kilkunastoma członkami rodziny, ale dla kolejnego i tak był szczęściarzem, bo ten z rodziną mieszkał w jeziorze, ale to i tak nic, bo kolejny musiał się mieścić na kartce papieru z 24 osobami. Itd., itd.

Skecz, chciałoby się rzec, stary, ale jary, bo czyż nie tak wyglądają nasze rozmowy z dziećmi? Wyglądają tak, że na każdym kroku wpędzamy je (nieświadomie, chcę w to wierzyć) w poczucie winy. I to za coś, na co kompletnie nie mają wpływu. Bo co powiedzieć na: "Teraz to wy macie luz - wszystko jest w sklepach, nie trzeba stać w kolejkach po mięso i każdy ma paszport w kieszeni"? To samo, co ja na ulubiony tekst wuja Henia "co wy tam wiecie, my w 68’ ...".

Cóż, so what?

Chyba się starzeję, bo... "kiedyś to były czasy"
Chyba się starzeję, bo... "kiedyś to były czasy"christian buehnerUnsplash

Kiedyś to były czasy... dziś nie ma żadnych czasów

Wkurzałam się, gdy rodzice, czy ktokolwiek starszy ode mnie o dziesiątki lat mawiał, komentując rzeczywistość "za moich czasów to było nie do pomyślenia". Co takiego? Dredy na głowie (przypominam Boba Marleya, jednak jestem od niego młodsza...), "szarpidruty", czyli kapele punkowe (a przepraszam, co mówiono w Beatlesach, czy Stonesach?), brak planu na życie (a kto skończył leśnictwo nad morzem i z dnia na dzień wyjechał na Śląsk pracować w kopalni?).

Dlatego oburzenie na teksty Young Leosi szybko zduszam w sobie, bo na szczęście pamiętam jeszcze pierwsze kasety (!!!!) z utworami Liroya. No Baczyński to to nie był, umówmy się. "Ja w twoim wieku byłam już na pierwszym Woodstocku". Takie zdanie wygłosiłam jakiś czas temu do 15-letniej córki. Fajnie. I co z tego, skoro dokładnie tydzień później zdębiałam, że chce iść ze znajomymi na koncert Żabsona. O tym, jakie myśli kłębiły się w mojej głowie i jakie straszne obrazy widziałam, lepiej nie wspominać. Przyznacie, przekaz spójny jak cholera. Psychologowie klaszczą w dłonie, motornicza wstrzymuje ruch, geje tańczą poloneza - że tak sparafrazuję kultowy już nagłówek.

OK, Zoomer!

Zamiast opowiadać kombatanckie historyjki z Przystanku Woodstock, puść tam swoje dziecko
Zamiast opowiadać kombatanckie historyjki z Przystanku Woodstock, puść tam swoje dzieckoSimone KuhlmeyAgencja FORUM

Nie odrzucajmy ich. Nie obruszajmy się na "boomera". Powstrzymajmy chęć odpyskowania, a zamiast tego zróbmy to:

1.      Zamiast truć na temat 2 z biologii, przypomnijmy sobie, co sami czuliśmy w szkole, jak stresowały nas niezapowiedziane kartkówki.

2.      Zamiast ględzić o tym, że tylko studia są przyszłością, popatrzmy wstecz - serio po kulturoznawstwie jest tak lekko na rynku pracy? Aż się prosi przypomnieć Koterskiego i ""Szkoła poetów, Dżizus, kur..., ja pier...! Przez pięć lat stron tysiące, młodość w bibliotekach. A potem bida, bida i rozczarowanie!"

3.      Zamiast zżymać się na Young Leosię i Żabsona, przypomnijmy sobie Liroya.

4.      Zamiast opowiadać kombatanckie historyjki z Przystanku Woodstock, puśćmy na niego nasze dzieci.

Zacznijmy słuchać. Określenie kogoś mianem boomera zamyka dyskusję. Ten człowiek się już odmeldował. Nie pozwalajmy na to, wróćmy do rozmów - słuchajmy i angażujmy się w nie. To są inteligentni ludzie (w końcu nasze dzieci). Wyrzućmy do śmieci stare (nie)dobre: "ponieważ tak powiedziałem".
Okażmy szacunek. Szacunek działa dziś zupełnie inaczej niż w poprzednich latach. Millenialsi i pokolenie Z nie przyznają automatycznie szacunku osobom od nich starszym. Uważają, i słusznie!, że na szacunek trzeba zapracować. Porzucenie oczekiwań może przynieść korzyści.

Młodzi ludzie troszczą się o przyszłość i chcą poprawić sytuację. Trzeba ich wysłuchać, zamiast odrzucać ich perspektywę - i całe pokolenie (vide: reakcja na słowa Grety Thunberg).

Zamiast więc pogłębiać pokoleniowy rozdźwięk, posuńmy rozmowę naprzód. Ale zanim ruszymy z kopyta, zatrzymajmy się na chwilę i wsłuchajmy w to, co często mówimy do naszych dzieci. Usłyszmy w tym naszych rodziców, którzy 30, 40 lat (w naszym mniemaniu) "bredzili" do nas to samo.

Spokojnie, życie zweryfikuje, kto miał rację - my, czy oni.

I nie zdziwmy się, jak nagle ożyje tekst wspaniałej grupy Cool Kids of Death: Hej! Człowieku w pierwszym rzędzie, Panie decydencie z agencji reklamowej... Hej! Panie menadżerze, z MTV prezenterze, słynna dziennikarko... Mamy butelki z benzyną i kamienie, wymierzone w Ciebie! Mamy butelki z benzyną i kamienie, wymierzone w Ciebie! Wymierzone w Ciebie!

„Ewa gotuje”: Naleśniki z sosem bolońskimPolsat
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas