Fitness - lans czy sport?

Fitness, rozumiany jako idea bycia sprawnym, jak również sport o identycznej nazwie, zdobywa w Polsce coraz większą popularność.

Bez osobistego trenera się nie obejdzie
Bez osobistego trenera się nie obejdzie© Panthermedia

Co to właściwie jest fitness?

Dla pełnego zrozumienia stanowisk warto wcześniej skonkretyzować co jest przedmiotem dalszych rozważań. Sięgnę tu po definicję z konferencji sportowej w Birmingham, z roku 1996:

Fitness - dynamiczny stan (system) poszukiwań dobrego samopoczucia z punktu widzenia psychologicznego i socjologicznego, w połączeniu z dążeniem do osiągnięcia maksymalnej (dla jednostki) sprawności fizycznej - poprzez różnorodne formy ruchowe dostosowane do możliwości, gustu, oczekiwań tej jednostki, która tym samym bierze znaczną odpowiedzialność za funkcjonalne doskonalenie własnego organizmu.

Wnikliwa obserwacja uczestników zajęć pozwala zastanowić się głębiej nad motywacją do ćwiczeń. Czy z całą pewnością o ćwiczenie tu chodzi? W dużych, przypominających fabryki centrach fitness część osób bierze udział w zajęciach, nie w trosce o swoją sprawność i estetykę ciała. Aktywność fizyczna stanowi dla nich jedynie efekt uboczny zaspokajania innych potrzeb - przynależności do grupy, zademonstrowania swojej pozycji społecznej, czy odreagowania napięć powstałych podczas dnia pracy. Możemy natknąć się także na osoby traktujące uczestnictwo jako wartość samą w sobie, przechadzające się powoli po sali, od czasu do czasu niedbale wykonujące podpatrzone ukradkiem ćwiczenie, za to mówiące w towarzystwie: - "Chodzę do klubu fitness" - "Mam zajęcia Fat Burning".

Niestety fitness-biznes przekonał już wielu uczestników, że bez drogich butów, nowoczesnego stroju znanej firmy i ćwiczeń w elitarnym klubie trudno o wymarzoną sylwetkę. Część sportowej społeczności wcale tych wartości do końca nie zinternalizowała, ale uczestniczy w napędzanej marketingiem rywalizacji, by nie czuć się w klubie kimś gorszym.

W sytuacji gdy centrum fitness jest po prostu przedsiębiorstwem kierującym się zasadą maksymalizacji zysku, priorytetem dla instruktora jest osoba dysponująca większymi zasobami materialnymi. Łatwiej namówić ją na indywidualny trening czy akcesoria, lub przyprowadzenie równie majętnych znajomych.

Sposób na bycie trendy

A prawdziwi sportowcy? Obserwują z zażenowaniem sytuację, gdy w pełni sprawny mężczyzna nie schyli się po sztangielkę, ani nie zmieni obciążenia bez asysty swojego personal-coacha.

Stan wszechobecnej komercjalizacji fitness jest zagrożeniem idei sportu, jawnym wypaczeniem jej haseł wyrównywania społecznych szans. Warto zwrócić uwagę jednak na powstałe przy okazji szanse rozwoju dla osiedlowych, niewielkich ośrodków sportowych. Nie dysponujących tak rozbudowaną bazą treningową, sprzętem, czy różnorodnością form zajęć, lecz umożliwiającym o wiele sprawniejszą integrację i kontrolę nad ćwiczącymi.

Daje to także możliwość bliższego kontaktu z osobami posiadającymi realny sportowy autorytet zbudowany ciężką pracą i sportowymi sukcesami, nie zaś wyreżyserowanym stylem bycia ubranym w luksus. Na ten temat udało mi się porozmawiać z trzema stałymi uczestnikami zajęć w niewielkiej osiedlowej siłowni na terenie Warszawy.

Fitness zyskuje wśród Polaków coraz większą popularność
© Panthermedia

- Moim zdaniem osoby korzystające permanentnie z pomocy indywidualnego instruktora, nawet wykonując najprostsze ćwiczenia, same ograniczają swoje możliwości rozwoju. Zamiast doskonalić wiedzę o treningu, dietetyce i suplementacji wybierają za każdym razem gotowe rozwiązanie, nie wymagające od nich wysiłku, czym podkreślają swój status majątkowy i jednocześnie eksponują lenistwo. Jako rehabilitant chciałbym także zwrócić uwagę na brak profilaktyki zdrowotnej w takiej postawie. Przygotowani do wiecznej asysty mogą narazić się na kontuzję, choćby niewłaściwie przenosząc samemu ciężar.

Znane centrum czy mały klub?

Jedynym z powodów, dla których ludzie decydują się na ćwiczenia w mniejszych ośrodkach sportowych jest także atmosfera kreowana przez uczestników. Podkreśla to Sławomir Lorenc - brązowy medalista Kulturystycznych Debiutów 2005 w kulturystyce, w kategorii powyżej 90 kg:

- Owszem, przez krótki czas ćwiczyłem w ... (pada tu nazwa znanego klubu fitness - przyp. aut.). Stwierdziłem jednak, że to nie miejsce dla mnie. Brakowało tam zdecydowanie sportowej atmosfery, chęci osiągnięcia dobrego wyniku. Mężczyźni przechadzający się tam i z powrotem, epatujący markowym strojem, nie mający żadnego pojęcia o sporcie, budzili tylko moją irytację. Tu gdzie ćwiczę obecnie, łatwiej mi skoncentrować się na poprawie formy, szczególnie jeśli widzę, że inni wyznają podobne wartości. Motywujemy się więc nawzajem.

- Łatwiej także o integrację. Ćwicząc w mniejszym gronie szybciej poznajemy się i nawiązujemy przyjacielskie relacje. Pomagamy sobie już nie tylko asekurując się wzajemnie podczas treningu, ale w rozwiązywaniu problemów pozasportowych.

Radosław Dębski - Mistrz Polski juniorów w kulturystyce z roku 2000, 6. zawodnik świata w tej kategorii wiekowej - patrzy na zjawisko nieco inaczej, wyraźnie odróżniając od siebie dwa pojęcia: fitness sportowego, nakierowanego na uzyskanie estetycznej sylwetki czy zwiększenie siły mięśniowej od fitness rekreacyjnego, powiązanego silnie ze znanymi centrami fitness. Dzieli się więc swoją opinią:

- Na podstawie swoich doświadczeń mogę stwierdzić, że elitarne kluby stały się w dużej mierze miejscem spotkań biznesowych, gdzie można jednocześnie być "trendy" i porozmawiać o sprawach firmy, nawiązać kontakty handlowe. W tak rozumianym fitness, towarzyska otoczka jest niejednokrotnie ważniejsza niż trening, jednak nie oceniam jej negatywnie. Jeśli przy okazji przykładowej konwersacji o fuzji banków, biznesmenom uda się choć trochę uaktywnić fizycznie, stanowić będzie to pewną wartość dodaną. To korzystniejsza alternatywa niż spotkanie przy suto zastawionym stole, wśród papierosowego dymu.

Nierzadko negatywne doświadczenia sportowe są wynikiem niewłaściwego wyboru miejsca ćwiczeń. Warto zwrócić więc uwagę na to, czy spotkamy tam ludzi o podobnej motywacji, chcących realizować podobne cele. Zdecyduje to o tym, czy fitness stanie się dla nas przedmiotem fascynacji, lub może źródłem rozczarowania.

Andrzej Matysiak