Pielęgnacyjna podróż dookoła świata

Po pielęgnacyjnym trendzie K-beauty, inspirowanym koreańskim rytuałem piękna, należy się zastanowić, jaki urodowy kierunek obierzemy w następnej kolejności. Zdaje się, że prym będzie wiodła Japonia, która w ostatnim czasie cieszy się niezwykłą popularnością.

Japońscy konsumenci priorytetowo traktują pielęgnację twarzy i nie boją się wydawać dużych pieniędzy, aby mieć pewność, że odpowiednio dbają o skórę
Japońscy konsumenci priorytetowo traktują pielęgnację twarzy i nie boją się wydawać dużych pieniędzy, aby mieć pewność, że odpowiednio dbają o skórę 123RF/PICSEL

Gdy mówimy o urodowych trendach, w ostatnich kilku sezonach najważniejsze stały się różnorodne rytuały pielęgnacyjne. Prawdziwym objawieniem okazała się koreańska filozofia piękna, która zyskała globalne uznanie, stając się jednym z wiodących nurtów. Choć popularność kosmetyków i zabiegów wciąż cieszy się dużym zainteresowaniem, marki kosmetyczne i łowcy trendów poszukują już kolejnych miejsc, z których mogą czerpać inspiracje.

Jednym z wiodących kierunków okazuje się być Japonia. Japoński rytuał piękna zdaje się być pomostem między europejskim a koreańskim podejściem do pielęgnacji.

- Japonki używają mniejszej liczby produktów, stosując je w bardziej metodyczny sposób. Używają różnych technik, jak np. masaż, aby jak najlepiej wykorzystać codzienną pielęgnację - wskazuje na łamach brytyjskiego "Vogue" makijażystka Millie Kendall.

Kirsty Doolan, globalna analityk ds. urody w Mintel, przewiduje, że to właśnie japońskie podejście do pielęgnacji może okazać się silnym trendem nadchodzących miesięcy.

- Po ogromnej popularności K-Beauty, który rozprzestrzenił się na całym świecie, następne może być J-beauty. Japoński sposób pielęgnacji to wyrafinowane, a zarazem proste zabiegi pielęgnacyjne. Inspirowane są naturalnymi składnikami i wspierane przez naukę i technologię, równocześnie są mocno zakorzenione w tradycji. W Japonii nie jest to moda, a część kultury - zauważa.

- Japońscy konsumenci priorytetowo traktują pielęgnację twarzy i nie boją się wydawać dużych pieniędzy, aby mieć pewność, że odpowiednio dbają o skórę. Dla porównania, japoński konsument wyda średnio 114 dolarów rocznie na pielęgnację twarzy w porównaniu z 46 dolarami na kosmetyki kolorowe - co jest całkowitym przeciwieństwem tego, co robi konsument w Wielkiej Brytanii - 24 dolary wydane na pielęgnację twarzy rocznie w porównaniu do 46 dolarów rocznie na kosmetyki kolorowe - dodaje Doolan.

Europa również ma z czego czerpać. Przykładem niech będzie skandynawska koncepcja "lagom". W tym określeniu zamyka się idea "nie za dużo, nie za mało", odchodząca nieco od popularnego w ostatnim czasie minimalizmu, ale podkreślająca istotę umiaru. Należy pamiętać, że w pielęgnacji mniej znaczy lepiej.

Kolejnym kierunkiem poszukiwaczy urodowych szlaków może okazać się Australia, która od pewnego czasu nieśmiało, ale konsekwentnie przeciera pielęgnacyjne ścieżki. Australijczycy od dawna wykorzystywali swoje zasoby środowiskowe do kultywowania swojego rytuału piękna. Wiele z australijskich marek kosmetycznych korzysta z bogatych zasobów naturalnych, a unikalne składniki doskonale wpisują się w najnowsze pielęgnacyjne trendy.

- Australia zawsze była znana z naturalnych produktów, wysokiej jakości. Zatem, kiedy takie podejście do pielęgnacji stało się ważnym i modnym elementem codziennego stylu życia, Australia może mieć swoje pięć minut - przyznaje Kim Roebuck, dyrektor generalna dr Roebuck.

Jak podkreśla Sarah Hamilton, założycielka Sand & Sky, tajną bronią australijskich kosmetyków są przede wszystkim składniki w nich zawarte.

- Australia ma tak wyjątkową faunę i florę, że współczesna nauka pomaga nam odkrywać ich nieznane wcześniej zalety - mówi - Miejscowe rośliny wytrzymują najtrudniejsze warunki klimatyczne, zatem nie dziwi fakt, że są one skarbnicą wielu wartościowych składników - dodaje

PAP life
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas