Z wąsikiem jej do twarzy. Kosmetyczka przełamuje tabu

Joanna Kenny wielokrotnie czytała na swój temat, że wygląda jak kobieta z wąsami i powinna coś z tym zrobić. Zamiast się obrazić lub sięgnąć po maszynkę – postanowiła zagrać wszystkim na nosie. W bardzo słusznym celu. Zobacz imponujący zarost 31-latki.

Joanna jest twarzą ruchu promującego "ciałopozytywność"
Joanna jest twarzą ruchu promującego "ciałopozytywność"instagram.com/joannajkennyInstagram

Wydaje się, że w tej branży nie ma miejsca na niedoskonałości. Do salonów kosmetycznych udajemy się zwłaszcza wtedy, gdy chcemy je ukryć. Zatuszować to, co jest źródłem naszych największych kompleksów. Makijaż i różnego typu zabiegi w pewnym sensie pełnią rolę kamuflażu. Jednak nie dla niej.

Joanna Kenny zawodowo upiększa innych, ale sama nie czuje potrzeby, by prezentować się nieskazitelnie. 31-letnia kosmetyczka ma misję: "normalizować wszystko, przez co czujesz się brzydka". W jej przypadku chodzi o kobiecy zarost.

Brytyjka nie ukrywa swojego wąsika, a na mocno zbliżonych zdjęciach wręcz go eksponuje. Ma ważny powód, choć niektórzy mówią, że wygląda na "zapuszczoną".

Na pierwszy rzut oka owłosienie na twarzy Joanny wcale nie jest bardzo widoczne. Jej naturalny zarost ma jasny odcień, a mimo to wielokrotnie czytała na swój temat, że jest "kobietą z wąsami". Zamiast się obrazić, postanowiła wykorzystać te zaczepki w słusznym celu.

Podkreśliła włoski ciemnym tuszem, a efektem pochwaliła się na Instagramie. Jej profil obserwuje ponad 45 tysięcy osób. Wśród nich wiele takich, które uważają meszek pod kobiecym nosem za nienaturalny czy wręcz szpetny.

Ona chce zmienić ich myślenie.

"Owłosienie na twarzy nie oznacza, że jestem brudna. Zarost nie sprawia, że jestem mniej kobieca. Akceptacja tego szczegółu wyglądu nie jest oznaką zaniedbania. Widoczne włoski nie muszą świadczyć o problemach hormonalnych. Mogą być dziedziczne. Pozostawiając je na swoim miejscu, nie potępiam tych, którzy je usuwają. Wszyscy powinniśmy mieć prawo wyboru i wyglądać tak jak chcemy" – tłumaczy.

Równocześnie przyznaje, że nie zawsze myślała w ten sposób. Była nastolatką, kiedy zaczęła się depilować, bo bardzo się tego wstydziła. Z czasem zrozumiała jednak, że nie musi spełniać cudzych oczekiwań i upodabniać się do wyretuszowanych piękności.

"Przerobione w programach graficznych fotografie nie powinny determinować tego, co uznajemy za normalne" – apeluje.

***
Zobacz także:

Skrytykowała Polaków. Porównała kraj do... Dubaju!Newseria Lifestyle
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas