Konserwanty i spółka
Większość żywności ma w składzie dodatki oznaczone literą E. Czy to dyskwalifikuje produkt? Według obiegowej opinii tak, a jak jest w rzeczywistości?
Paczkowana wędlina na śniadanie, przyprawa do mięsa na obiad, ciasteczka czy budyń na podwieczorek...
Wrzucając do koszyka potrzebne produkty, mało kto zastanawia się, czy na pewno są zdrowe. Zwykle dopiero po przypadkowym obejrzeniu składu dosłownie usianego literami E, zaczynamy rozmyślać, czy nie lepiej było jednak kupić coś innego.
Niestety nie mamy wielkiego wyboru. Jednak producenci żywności zwykle sięgają po substancje chemiczne głównie po to, by sprostać wymaganiom klientów. Każdy przecież chciałby, żeby szynka po trzech dniach leżenia w lodówce wyglądała i smakowała tak, jak w dniu zakupu.
Tymczasem to właśnie substancje chemiczne poprawiają wygląd artykułów spożywczych i bez nich wędlina czy ciastko nie byłyby tak apetyczne.
"Chemia" zwiększa też trwałość skuteczniej, niż tradycyjne metody, jak solenie czy pasteryzacja. Jednak nie taki diabeł straszny, jak go malują. Obalamy mity na temat konserwantów, barwników i innych "polepszaczy" żywności.
Jedzenie dla dzieci najlepiej kupować w sklepach eko - Mit!
Nie ma takiej konieczności. Wystarczy pamiętać, że im bardziej przetworzona żywność, tym rzadziej należy serwować ją małym dzieciom.
Robiąc zakupy dla smyka, wybieraj więc: kasze, jogurty naturalne, biały ser, mięso i świeże ryby, a unikaj paczkowanych wędlin, konserw, serków smakowych czy błyskawicznych deserów i zupek. Dlaczego?
Specjaliści oceniają, że niepożądane reakcje na dodatki do żywności ma ok. 4-5 proc. dzieci z alergią pokarmową.
Właściwości alergizujące wykazują konserwanty, niektóre barwniki syntetyczne, a także substancje wzmacniające smak i zapach, w tym głównie glutaminiany. Warto znać symbole dodatków najbardziej szkodliwych dla maluchów.
Są to: benzoesan sodu (E 211), kwas sorbowy (E 200), azotyny (E 249-252) oraz związki siarki (E 514-517 i E 520-523). Substancje te mogą wywołać u malca poważne kłopoty z brzuszkiem. Nie popadaj jednak w przesadę.
Nie ma powodu, by czasem nie kupić malcowi parówek, żelków czy oranżady. To przecież smaki dzieciństwa, które pamiętamy przez całe życie.
Litera E zawsze oznacza substancje szkodliwe dla zdrowia - Mit!
Pod niektórymi symbolami kryją się związki uważane za bardzo zdrowe - choćby witamina C (czyli E 300) lub mączka chleba świętojańskiego, polecana małym alergikom (E 410).
Poza tym jeśli słodycze czy wędlina zawierają jakąkolwiek substancję dodatkową - barwiącą, zagęszczającą, poprawiającą smak, konserwującą - producent ma obowiązek podać na etykiecie jej nazwę chemiczną lub opisać przysłowiowym już E i trzy-, czterocyfrowym numerem.
Jednak nie wolno mu wrzucić do składu byle czego. Mogą się tam znaleźć wyłącznie środki wpisane na listę zatwierdzoną przez niezależny Europejski Urząd ds.
Bezpieczeństwa Żywności.
Zanim do tego dojdzie, przeprowadzane są badania, by sprawdzić, czy dodatek nie stanowi zagrożenia dla zdrowia.
Producenta obowiązują też surowe ograniczenia ilości każdej substancji.
Najzdrowsza jest żywność zupełnie pozbawiona "chemii" - Mit!
Powszechnie panuje opinia, że dawniej żywność była zdrowsza, ponieważ nie stosowano substancji chemicznych przedłużających jej trwałość.
Jednak naturalne pochodzenie produktów nie gwarantuje, że są całkowicie bezpieczne. Według epidemiologów, o wiele groźniejsze dla zdrowia są mikroorganizmy (bakterie, grzyby, pleśnie) oraz ich toksyny, które występują w łatwo psującej się, niekonserwowanej żywności, niż dodatki, które uniemożliwiają ich rozwój.
Szkodliwe dla zdrowia są kiełkujące lub zieleniejące ziemniaki (zawierają toksyczną solaninę) czy pewne odmiany zielonych pomidorów, w których znajduje się drażniąca układ pokarmowy tomatyna. Podobnie jest z nadpsutymi jabłkami czy cytrusami.
Równie groźne są niektóre pleśnie rozwijające się na owocach czy serach.
"E" dopuszczone do spożycia nie mogą zaszkodzić - Mit!
W ciągu roku i tak zjadamy przeciętnie około dwóch kilogramów różnych dodatków ukrytych w żywności!
Poza tym nasze organizmy każdego dnia są narażone na działanie różnych substancji chemicznych - nie tylko zjadanych z pożywieniem, ale także wdychanych lub wchłanianych przez skórę. Takie "bombardowanie" organizmu chemią może wywołać lub spotęgować reakcje alergiczne. Objawami uczulenia mogą być np. swędząca wysypka lub duszności.
Dlatego jednak trzeba starać się, by dodatków w żywności było jak najmniej. Warto też wiedzieć, które z nich mogą wywoływać negatywne reakcje organizmu w przypadku, gdy je przedawkujemy (więcej szczegółów w tabeli).
Powinniśmy się zastanowić, jeśli produkt ma np. nienaturalnie intensywny kolor. To znaczy, że zawiera dużo barwników.
Niepokój powinien też wzbudzić długi termin przydatności do spożycia. To bez wątpienia oznacza, że "smakołyk" zawiera duże ilości konserwantów.
Pod każdym symbolem kryją się nieznane, sztuczne substancje - Mit!
Wśród dodatków są m.in. naturalne przyprawy jak szafran lub kurkuma. Naturalny jest także karmel (E 150) czy lecytyna sojowa (E 322).
Z wieloma substancjami zaszyfrowanymi na opakowaniu tak naprawdę jesteś za pan brat, tylko znasz je pod inną nazwą.
Na przykład E 162 to betakaroten, a E - 951 to słodzik Aspartam, dodawany m.in. do napojów.
Nikt też nie boi się dwutlenku węgla w wodzie mineralnej, choć to przecież E 290!