SM odbiera władzę nad ciałem
Rokowania są tym lepsze, im wcześniej rozpozna się chorobę i rozpocznie leczenie.
Stwardnienie rozsiane (SM - skrót od łac. nazwy Sclerosis multiplex) jest przewlekłą chorobą centralnego układu nerwowego, która stopniowo ogranicza sprawność fizyczną i często doprowadza do kalectwa. Jeszcze ćwierć wieku temu chorym można było głównie współczuć, ułatwiać życie i wierzyć w powolny rozwój schorzenia. Dzisiaj, choć nadal jest to choroba nieuleczalna, to coraz częściej udaje się nad nią zapanować, a ludziom, których dotknęła, umożliwić prawie normalne funkcjonowanie. Wszystko dzięki większej wiedzy o chorobie oraz coraz skuteczniejszym lekom.
SM jest skutkiem niszczenia, przez wadliwie działający układ odpornościowy, mielinowej osłonki włókien nerwowych. W miejscu uszkodzenia powstaje stwardnienie, które zwalnia lub wręcz hamuje przekazywanie impulsów z mózgu do innych części ciała - w efekcie przestają one prawidłowo funkcjonować. To, jak objawia się SM, zależy od lokalizacji uszkodzeń. Najczęściej choroba atakuje nerwy wzrokowe, rdzeń kręgowy oraz móżdżek. Co za tym idzie, chorzy głównie borykają się z zaburzeniami: widzenia, równowagi i koordynacji ruchów oraz osłabieniem czucia. Pojawia się drętwienie i sztywność mięśni, niedowład kończyn, uczucie mrowienia, zmęczenie, zaburzenia mowy oraz opróżniania pęcherza i jelit. Perspektywa wózka inwalidzkiego nierzadko prowadzi do załamań nerwowych i depresji.
Nie istnieje żaden schemat. Trudno przewidzieć, kiedy oraz w jakim stopniu choroba ograniczy samodzielność chorego. Wiadomo natomiast, iż ma charakter nawracający - typowe jest nagłe zaostrzenie się, a potem złagodzenie objawów. Nawroty nazywamy rzutami, a okresy cofania się objawów remisjami. W zależności od ich natężenia i długości trwania rozróżnia się kilka postaci choroby.
Od łagodnej, w której po pierwszym rzucie wszystko wraca do normy, ataki nie powtarzają się, albo są na tyle rzadkie i łagodne, że chory może normalnie żyć. Po wtórną, w której remisje z czasem są coraz krótsze, aż w końcu w ogóle zanikają. Szybko zaostrzają się także objawy neurologiczne, w krótkim czasie uzależniając chorego od pomocy bliskich. Bywa i tak, że objawy powodujące niesprawność nasilają się stopniowo, bez okresów zaostrzeń i "odwrotów".
U większości jednak SM ma typową postać postępującą. Co jakiś czas dochodzi do rzutu, a potem remisji. Początkowo ataki nie pozostawiają śladów. Później po każdym epizodzie skraca się lista samodzielnie wykonywanych czynności.
Wykrycie SM nie jest łatwe. Bierze się je pod uwagę, jeśli objawy neurologiczne utrzymują się 24 godziny lub dłużej i powtarzają się co kilka tygodni, miesięcy albo lat. Wtedy robi się rezonans magnetyczny głowy i rdzenia kręgowego. Badanie pozwala określić miejsca zaatakowane przez chorobę oraz przewidzieć przyszłe zmiany w organizmie.
U chorego wykonuje się także nakłucie lędźwiowe i bada pobrany płyn mózgowo-rdzeniowy oraz sprawdza przewodzenie bodźców słuchowych, wzrokowych i czuciowych.
Jeśli badania potwierdzą SM, lekarze mogą jedynie stosować preparaty, które łagodzą jego objawy, opóźniają w czasie, a nawet nie dopuszczają do inwalidztwa. Jeszcze do 1993 r. były to wyłącznie hormony sterydowe. Stosuje je się i dziś, ale tylko w początkowej fazie choroby. Ostatnio do leczenia włączono interferon beta i glatiramer - leki korygujące zaburzenia układu odpornościowego. Jednak ze względu na wysoką cenę i konieczność codziennych zastrzyków nie są powszechnie stosowane.
Nadzieją dla chorych na SM jest stały postęp w opracowywaniu nowych terapii i wygodniejszych form podawania leków np. w plasterkach. A co może sam pacjent? Niezwykle istotne jest, by nie poddawał się i wierzył w poprawę stanu zdrowia. Nie każdemu się to udaje we własnym zakresie,
dlatego przydatna bywa pomoc psychoterapeuty.
Ważną rolę odgrywa także rehabilitacja i uprawianie z umiarem sportu. Chorzy muszą pamiętać o ostrożnym stosowaniu alkoholu i wykluczeniu papierosów. Powinni unikać infekcji zaostrzających przebieg choroby i przegrzewania się. Lepiej zrezygnować z opalania się, sauny i gorących kąpieli. Nie zaszkodzi natomiast niewielki stres, który pobudzi układ nerwowy.
Ekspert: prof Krzysztof Selmaj Kierownik Katedry i Kliniki Neurologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, prezes Polskiego Towarzystwa Neurologicznego