Reklama

Sól – za dużo, za mało, w sam raz

Ma kiepską sławę: łączy się ją z ryzykiem nadciśnienia i chorób serca. Nie jest to cała prawda o niej.

Jak ostrzega Światowa Organizacja Zdrowia - nadużywanie jej może być groźne w skutkach. Kojarzymy więc sól z czymś, co należy ograniczać - a najlepiej odstawić. To mit! 

Zbyt małe jej spożycie może być tak samo szkodliwe jak nadmiar. Sól to główne źródło sodu w naszej diecie. A pierwiastek ten jest jednym z niezbędnych elektrolitów. Wspiera kurczliwość mięśni i przekaźnictwo nerwowe. Kiedy jego poziom spada za mocno, pojawiają się skurcze. Sód reguluje gospodarkę płynami w tkankach, a więc także ciśnienie krwi; wpływa też na jej prawidłową objętość. 

Reklama

Zbyt niski poziom tego pierwiastka we krwi ma nawet swoją nazwę: hyponatremia. Objawia się bólem i zawrotami głowy oraz zmęczeniem i mdłościami; w najgorszym razie może dojść do obrzęku mózgu.

Zbyt małe spożycie sodu to nie tylko ryzyko odwodnienia. Badania wykazały, że jeśli długotrwale wyeliminujemy z diety sól, może podskoczyć poziom "złego" cholesterolu i trójglicerydów. 

Uczeni z Universytetu w Exeter w Wlk. Brytanii zauważyli, że bezsolna dieta nie tylko zwiększa ryzyko choroby serca - niebezpieczeństwo zatrzymania jego pracy jest aż o 160 proc. wyższe niż u osób spożywających nieco chlorku sodu każdego dnia. A to jeszcze nie koniec. 

Kilka prac naukowych dowiodło, że przy niskosodowej diecie rośnie oporność tkanek na insulinę. To prowadzi do nadwagi, otyłości, cukrzycy typu 2. A jeśli już masz cukrzycę, za mała podaż sodu może przyczyniać się  do krótszego życia.

Dlaczego więc organizacje zdrowotne ostrzegają nas przed jedzeniem soli? Otóż na Zachodzie spożywamy jej za dużo. A to sprawia, że podnosi się ciśnienie krwi, a przez to rośnie ryzyko choroby serca i udaru. 

Najlepiej jeść 1,5 g sodu dziennie. Maksymalna zdrowa ilość to 2,3 g - to się przekłada na 6 g lub płaską łyżeczkę soli. Substancja ta jest najgroźniejsza dla cierpiących na przypadłość zwaną nadciśnieniem wrażliwym na poziom sodu. U mniej wyczulonych na ten pierwiastek, bez nadciśnienia i ze zdrowymi nerkami ciśnienie wzrośnie, ale nieznacznie. 

Jej odstawienie spowoduje jego spadek o 2,42 mmHg.  Dla zdrowej osoby to mało istotna różnica. Naukowcy połączyli wysokie spożycie soli z ryzykiem raka żołądka. Ten piąty co do częstości występowania nowotwór chętniej atakuje zwolenników dosalania: mają aż o 68 proc. wyższe niebezpieczeństwo zachorowania. 

Prawdopodobnie jest to związane z tym, że nadmiar soli drażni śluzówkę żołądka i przyczynia się do rozwoju stanów zapalnych. Może też przyspieszać namnażanie się Helicobacter pylori - bakterii odpowiedzialnej za rozwój wrzodów. A już samo owrzodzenie podnosi ryzyko rozwoju zmian nowotworowych.

Łatwo przedawkować

Dzienne zapotrzebowanie na sól nietrudno pokryć. Jeśli jadasz kanapki z serem lub wędliną, to dwie zaspokoją dzienne zapotrzebowanie na sód. Solony jest bowiem i chleb, i dodatki do niego. Pewne pokarmy zawierają dużo soli. Należą do nich gotowe potrawy. 

Zupy z puszki, dania przeznaczone do odgrzania, pizze, wędliny, żółte sery, twarożki wiejskie, pikle i słone przekąski - to solne bomby. Lepiej nie jeść ich na co dzień.

Sól soli nierówna

Wiele osób dodaje sól i przyprawy, takie jak sos sojowy czy maggi (to też źródła sodu) z przyzwyczajenia, nawet nie sprawdziwszy,  czy jedzenie wymaga dosolenia. To szkodliwy nawyk.

Zwykła kuchenna zawiera ważny dodatek: jod. Wszyscy mamy go za mało. Ale usunięto z niej minerały. Sól morska zawiera jod, nieco potasu, cynku, żelaza. Niestety, może się w niej kryć mikroplastik związany z zanieczyszczeniem mórz. Himalajska i kamienna dostarczają minerałów, ale prawie nie ma w nich jodu. 



Dobry Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy