Utrata wagi szkodzi osobom z chorobą serca
Zwiększona aktywność fizyczna, a nie utrata wagi, pomaga osobom z chorobą niedokrwienną serca żyć dłużej. Ciekawe ustalenia norweskich naukowców dowodzą, że lepiej ćwiczyć niż chudnąć, by zachować zdrowie.
Standardowe zalecenia lekarskie mówią, że osoby ze schorzeniami układu krwionośnego powinny utrzymywać prawidłową wagę ciała (BMI mniejsze niż 25) oraz regularnie ćwiczyć. Tymczasem badania zespołu, w którym prym wiedli badacze z Norweskiego Uniwersytetu Nauki i Technologii w Trondheim dowodzą, że ćwiczenia są ważniejsze dla zachowania zdrowia i, co więcej złapanie kilku nadprogramowych kilogramów, w momencie, gdy już mamy nadwagę, nie jest tak bardzo groźne.
Naukowcy analizowali dane pochodzące z badań HUNT - szeroko zakrojonych badań populacyjnych obejmujących około 125 tys. Norwegów. Z tej grupy naukowcy wybrali 3307 osób (1038) kobiet cierpiących na chorobę niedokrwienną serca. Losy tych pacjentów śledzono przez 30 lat. W tym czasie 1493 z nich zmarło i w przypadku 55 proc. śmierci przyczyną były choroby sercowo-naczyniowe.
Analiza danych przyniosła dość zaskakujące wyniki. Okazało się, że utrata wagi u osób chorych na serce zwiększa ogólne ryzyko przedwczesnej śmierci o 30 proc. Przybieranie na wadze nie ma takiego efektu. Kardiolodzy nazywają to zjawisko “paradoksem otyłości". Już wcześniejsze badania wskazywały bowiem, że nadwaga a nawet otyłość mogą działać ochronnie w przypadku niektórych chorób serca.
Okazało się również, że w przypadku chorych na serce, niezależnie od wagi, ochronnie działa aktywność fizyczna. Nawet taka poniżej zalecanych 150 minut umiarkowanego (lub 75 intensywnego) wysiłku fizycznego tygodniowo. Zmniejszona aktywność niweluje ryzyko śmierci o 19 proc. Natomiast w przypadku, gdy jest ona zgodna z zaleceniami - o 36 proc. (Oczywiście w porównaniu z osobami, które w ogóle nie ćwiczą.) - Nawet odrobina aktywności jest lepsza niż jej kompletny brak, ale pacjenci muszą utrzymać określony poziom aktywności przez dłuższy czas - mówi współautorka badań dr Trine Moholdt z Norweskiego Uniwersytetu Nauki i Technologii w Trondheim.
Według niej pacjenci z chorobami serca często są w kiepskiej kondycji fizycznej, stąd nawet niezbyt intensywne zajęcia mogą być dla nich obciążające. Łatwo osiągnąć im stan intensywnego wysiłku. Ważne jest to, by się spocić, by oddech stał się na tyle krótki, by nie móc rozmawiać. Nie muszą więc ćwiczyć godzinami by uzyskać pożądany efekt.
Najgorsze co może się im przytrafić, to brak jakiegokolwiek ruchu. Zwłaszcza, jeśli są osobami z nadwagą lub otyłością. - Ćwiczenia mają zbawienny wpływ na wszystkie organy człowieka, mózg, serce, wątrobę, układ krwionośny i oczywiście mięśnie - dodaje dr Moholdt. Dlatego wysiłek fizyczny wskazany jest nie tylko osobom z chorobami serca.
Anna Piotrowska