Co dalej z Ukraińcami w Polsce? Oto jak wygląda pomoc dzisiaj

Kiedy po 24 lutego 2022 roku do Polski dotarli ludzie uciekający przed wojną, społeczeństwo uruchomiło siły i ruszyło z pomocą. Po raz pierwszy byliśmy świadkami kryzysu humanitarnego rozgrywającego się nie na ekranach telewizorów, ale na naszych oczach. Dziś w centrach miast nie widzimy już wolontariuszy i namiotów, w których wydawane są posiłki i udzielane informacje. Czy uchodźcy nadal potrzebują pomocy i czy jest ona im udzielana? O tym jakie działania podejmowane są obecnie opowiada Joanna Papis, kierowniczka programu w Polskiej Akcji Humanitarnej.

Kryzys humanitarny, jaki wybuchł po 24 lutego 2022 roku, zmobilizował polskie społeczeństwo
Kryzys humanitarny, jaki wybuchł po 24 lutego 2022 roku, zmobilizował polskie społeczeństwo123RF/PICSEL

Półtora roku temu zobaczyliśmy w naszym kraju, jak wygląda kryzys uchodźczy. Widzieliśmy ludzi na dworcach, rozstawione namioty z posiłkami i centra informacyjne. W tej chwili to wszystko zniknęło z polskich miast, sytuacja na granicy uspokoiła się. Czy to oznacza, że pomoc się zakończyła, czy że dzieją się rzeczy, których nie widzimy?

Joanna Papis: - To była pomoc doraźna, odpowiadająca na nagłą potrzebę. Kiedy zaczyna się kryzys, te potrzeby zawsze są inne niż po pewnym czasie, kiedy sytuacja się ustabilizuje. Wtedy przekierowujemy siły na pomoc systemową, rozwojową i integracyjną. Ta ostatnia obejmuje perspektywę nawet kilku lat.

A jakie są w tej chwili potrzeby uchodźców w Polsce? Jakie działania obecnie prowadzi PAH?

- Potrzeby są różne. PAH ma program wdrożenia społecznego, który działa kompleksowo. To nie tylko chwilowa pomoc, gdy np. potrzeba pieniędzy na jedzenie czy edukację dzieci, ale pomoc bardziej przyszłościowa. Bo jeśli np. pomożemy znaleźć mieszkanie, opłacimy je, ale te osoby nie mają pracy i nie mają jak jej zdobyć, to ta pomoc nie jest do końca właściwa. Dlatego stworzyliśmy program, w którym od początku otaczamy naszych beneficjentów kompleksową opieką. Zaczynamy od poszukiwania pracy, pomagamy w tłumaczeniu dyplomów, które te osoby miały w Ukrainie, robimy szkolenia kwalifikacyjne, kursy językowe. Mamy też podpisane umowy z różnymi dużymi firmami, które później te osoby zatrudniają. A mając zatrudnienie, ludzie mogą sami opłacać mieszkanie. Oczywiście pomagamy też z edukacją dzieci. 90 proc. osób, które wspieramy, to kobiety z dziećmi. Żeby one mogły podjąć pracę i się utrzymać, zapewnienie edukacji i opieki nad dziećmi jest niezbędne.

Oferujemy też pomoc psychologiczną. Istotne jest przełamywanie niektórych barier, również lękowych. Są osoby, które do dzisiaj znajdują się w centrach zbiorowego zakwaterowania, mimo że pracują. Mieszkają tam już półtora roku, płacą za to, a warunki, jakie tam panują, nie są najlepsze, mimo to psychologicznie nie mogą z tego wyjść, bo są tam od początku i to jedyny dom, jaki poznali w Polsce. Pracujemy nad tym, żeby te osoby poczuły się bezpiecznie również w innych miejscach, w tym we własnych mieszkaniach.

 A co jest największym wyzwaniem na obecnym etapie i dla was, i dla uchodźców?

- Wydaje mi się, że właśnie pomoc psychologiczna. Jest bardzo potrzebna, jednak w kulturze ukraińskiej, tak samo zresztą jak w Polsce, nie zawsze jest dobrze widziana. Nie jest też postrzegana na pierwszym miejscu w hierarchii potrzeb. Czasami jest traktowana wręcz podejrzliwie jako coś, co nie do końca jest niezbędne. W naszych kulturach przyjęło się uważać, że sami sobie poradzimy. Dużo czasu i umiejętności naszych psychologów zajmuje zdobycie zaufania i pokazanie, że pomoc psychologiczna naprawdę jest konieczna, żeby życie tutaj było spokojniejsze. Ta pomoc jest zarazem kłopotliwa i bardzo potrzebna.

Wspomniała pani, że 90 proc. osób, którym pomagacie, to kobiety z dziećmi, więc chciałabym dopytać o sytuację tych dzieci i konkretne działania skierowane właśnie wobec nich. Jak to wygląda?

- Włączyliśmy dzieci ukraińskie do naszego Programu Pajacyk. To także jest forma integracji. Zależy nam na tym, żeby te dzieci miały taki sam dostęp do funduszy i możliwości. Otrzymaliśmy też bardzo wiele funduszy na dzieci ukraińskie, ale zawsze przedstawiamy naszym donatorom, że nie powinno być żadnych różnic w traktowaniu dzieci polskich i ukraińskich. Jedną z form działania w Programie Pajacyk jest właśnie integracja dzieci, chcemy, żeby miały taki sam dostęp do wszelkich możliwości, jeżeli chodzi o zajęcia pozalekcyjne, żywność, kolonie, wyjazdy. Jeżeli chodzi o inne programy, to oczywiście ważne są edukacja oraz dostęp do żłobków i przedszkoli. Wiadomo, że może to być problematyczne w Polsce, bo miejsc brakuje. Jednak dzięki dofinansowaniom, które mamy, przedszkola mogą otworzyć kolejne oddziały. Oczywiście są to oddziały mieszane, bo staramy się, żeby integracja została zachowana na każdym etapie.

19 sierpnia obchodzimy Światowy Dzień Pomocy Humanitarnej, fot. PAH
19 sierpnia obchodzimy Światowy Dzień Pomocy Humanitarnej, fot. PAHmateriały prasowe

Na początku kryzysu widzieliśmy duże uruchomienie się społeczeństwa. Zgłaszało się wielu wolontariuszy, ludzie przygotowywali kanapki, przyjmowali uchodźców pod swój dach. Jak to wygląda dziś? Czy entuzjazm wygasł, a może pomoc wolontariuszy w ogóle już nie jest potrzebna?

- To, co się właśnie wydarzyło półtora roku temu na naszych granicach i dworcach, to ewenement na skalę światową, jeżeli chodzi o pomoc społeczeństwa i naciski społeczeństwa na organy, żeby pomoc była dostarczana i usystematyzowana. Było to ogromnie potrzebne, bo nikt nie był przygotowany na taką skalę tragedii. Na to, by nagle tworzyć ośrodki dla uchodźców, bo to jest jedyna znana forma, kiedy 6-7 milionów uchodźców w ciągu kilku miesięcy przekracza granicę. Przekształcenie różnych ośrodków czy hal, by te osoby mogły tam mieszkać przez jakiś czas, było niezbędne, ale pomoc ludzi dobrego serca, którzy przyjęli uchodźców, była nieoceniona.

Aktualnie doraźna pomoc wolontariuszy nie jest już zazwyczaj potrzebna. Tu wspomnę, że pomoc humanitarna to nie jest praca wolontariuszy. Wykonują ją przede wszystkim osoby zatrudnione, wykwalifikowane, które mają świadomość, w jaki sposób działać, aby pomoc była właściwa i nie przynosiła szkody.

Nie mówię, że ktokolwiek w takiej sytuacji przeszkadza, ale w obliczu tak wielkiej tragedii, osoby, które nie są na to przygotowane, różnie reagują. Były sytuacje, w których musieliśmy się zająć naszymi wolontariuszami, bo ogrom tragedii był taki, że nie wszyscy mogli sobie z tym poradzić.

W wielu ośrodkach i halach wygospoarowywano miejsca noclegowe niezbędne na pierwszym etapie udzielania pomocy
W wielu ośrodkach i halach wygospoarowywano miejsca noclegowe niezbędne na pierwszym etapie udzielania pomocyGetty Images

Ale często pracownicy organizacji humanitarnych to właśnie byli wolontariusze. To osoby z Polski, ale też z całego świata. Często są to byli pracownicy Komisji Europejskiej czy ONZ, którzy zdecydowali się pracować w Polsce, bo mają ogrom wiedzy, którą mogą tutaj przekazać. W Polsce pomoc humanitarna nigdy nie była tak rozwinięta np. na uniwersytetach, jak to jest we Francji, Włoszech czy Szwajcarii, gdzie pracownik humanitarny to zawód. W Polsce mieliśmy ogromne braki, jeśli chodzi o osoby, które mogłyby zostać zatrudnione w tej roli i to na szybko.

Wielu wolontariuszy, którzy byli na granicy i na dworcach, zdecydowało się przekwalifikować. To często osoby z prywatnego sektora: z finansów, logistyki, prawnicy. Widząc ogromne potrzeby związane z kryzysem, postanowiły zmienić swoje życie i zostać pracownikami humanitarnymi.

Co mogą zrobić osoby, które chciałby się w tej chwili włączyć w pomoc?

- To zależy od każdego z osobna, bo każdy sam wie, jaką ma sytuację materialną i ile czasu może poświęcić. Jeśli chodzi o pomoc humanitarną, najważniejszą rzeczą jest, aby pomagać, a nie szkodzić. Jeżeli wpłacamy na zbiórki, wybierajmy te, które są zakładane na konkretny cel i które są później sprawdzane przez audyty. Jeżeli chodzi o przekwalifikowanie, zawsze poszukiwane są osoby z logistyki, finansów i koordynatorzy projektów. Koordynacja projektów w firmie czy organizacji pozarządowej różni się przedmiotem, ale polega na tym samym i osoby, które zajmują się tym w sektorze prywatnym, nie będą miały kłopotów, żeby przejść do organizacji humanitarnych, oczywiście po odpowiednim przeszkoleniu. To są osoby, które są najbardziej potrzebne.

PAH stosuje profesjonalne procedury i audyty, fot. PAH
PAH stosuje profesjonalne procedury i audyty, fot. PAHmateriały prasowe

A czy PAH podejmuje jakieś działania na granicy białoruskiej albo współpracuje organizacjami tam działającymi? Jak to wygląda w tej chwili?

- PAH otworzyła w sierpniu 2022 r. centrum logistyczne, które znajduje się w Białymstoku i zaopatruje aktywistów oraz osoby z Grupy Granica, które wspomagają potrzebujących przy granicy: osoby w ośrodkach, osoby, które wymagają pomocy medycznej, psychologicznej.

To centrum jest istotne również z tego względu, że my jako organizacja stosująca bardzo profesjonalne procedury i audyty możemy otrzymywać pieniądze od donatorów i rozliczać się ze zbiórek, a wiadomo, że nie zawsze mała organizacja czy osoby indywidualne mogą w ten sposób działać.  Dlatego nasza rola jest wspomagająca, głównie dostarczamy ubrania, żywność, wodę.

Mimo że na granicy jest mur i ciężko jest tam działać, to nie znaczy, że nie rozgrywa się tam tragedia. Wciąż są tam ludzie, również dzieci, kobiety w ciąży i te osoby są pozostawione same sobie. Grupa Granica i różne organizacje starają się tam pomagać.

Powiedzieliśmy o początku kryzysu i o tym, co PAH robi w tej chwili, a jakie są perspektywy? Czy reagujecie na bieżąco, czy też istnieje plan dotyczący kolejnych etapów pomocy?

- Jeśli chodzi o przyszłość, to mamy dwa rodzaje pomocy, która jest planowana. Jedna to dalsze udzielanie pomocy integracyjnej. Druga związana jest z tym, że coraz częściej zwracają się do nas osoby, które chciałyby wrócić, bo minęło już półtora roku, rodziny są rozdzielone, a osoby starsze, które tam zostały, również potrzebują pomocy. Kolejnym etapem będzie więc pomoc na powrót. Wiele zależy od rozwoju wojny, ale już w tej chwili myślimy o tym, w jaki sposób będziemy mogli zapewnić tę pomoc.

Na pewno wiele osób będzie też chciało zostać w krajach, do których mieszkają obecnie, bo po pierwsze już udało im się jakoś urządzić, a po drugie skala zniszczeń w Ukrainie jest ogromna i wiele osób nie ma po prostu dokąd wrócić. Jak to wygląda z waszej perspektywy?

- Były badania przeprowadzane przez UNHCR i 70 proc. respondentów odpowiadało, że chce wrócić. Znakomita większość tych osób to kobiety z dziećmi. Ich rodziny, mężowie, rodzice, dziadkowie są w Ukrainie. Całe ich życie, ich ziemia, ich praca, zostały w Ukrainie, więc kiedy dostaną sygnał, że już jest bezpiecznie, będą chciały wrócić. Trzeba też wziąć pod uwagę, że kiedy wojna się skończy lub sytuacja wojenna się uspokoi, Ukraina otrzyma pomoc gospodarczą. Już podpisywane są ogromne kontrakty związane z odbudową.

Często słyszy się, że przyjechały do nas osoby z Ukrainy, że zabierają nam pracę itp., a tak naprawdę one są u nas głównie tymczasowo, wspomagają gospodarkę Polski i za jakiś czas wrócą do siebie, bo nie są tutaj z własnej woli. Zostały zmuszone do ucieczki z kraju w obronie własnego życia i życia swoich dzieci. Kiedy będą tylko miały możliwość powrotu do domu, do pracy, do rodzin, skorzystają z tego.

Joanna Papis - kierowniczka programu, wcześniej m.in. koordynatorka punktu PAH w Zosinie na granicy polsko-ukraińskiej

Polska Akcja Humanitarna działa obecnie w 10 krajach na trzech kontynentach, w tym w Ukrainie, Jemenie, Madagaskarze czy Sudanie Południowym. Udziela pomocy natychmiastowej w sytuacji nagłych kryzysów wywołanych przez konflikty zbrojne czy katastrofy, jak i prowadzi wieloletnie działania w miejscach przeciągających się kryzysów humanitarnych. W tym roku udzielała wsparcia między innymi ofiarom trzęsienia ziemi w Turcji i Syrii, osobom poszkodowanym przez wybuch tamy w Nowej Kachowce w Ukrainie czy mieszkańcom Somalii, którzy zostali zmuszeni do opuszczenia swoich domów przez suszę. Organizacja prowadzi działania z zakresu zapewniania dostępu do wody, higieny i sanitariatów, dostarczania żywności, wspierania rolnictwa i ochrony zdrowia, zapewniania pomocy psychologicznej czy finansowej.

Aby wesprzeć działania PAH, wystarczy wejść na stronę: https://pah.org.pl/lubiepomagac i przelać dowolną kwotę lub ustawić przelew cykliczny.

Naukowcy są pewni. Żyjesz w "błękitnej strefie"? Będziesz cieszyć się lepszym zdrowiemNewseria Lifestyle/informacja prasowa
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas