Długa lista ofiar serbskiej staruszki. Ile osób zabiła Baba Anujka?
W 1929 roku przed sądem stanęła staruszka – Baba Anujka. Wiele źródeł podaje, że mogła stać za śmiercią nawet 150 osób. Chociaż jej wygląd nie wskazywał, że mogłaby zrobić komuś krzywdę, to okazała się seryjną morderczynią. Oto historia "uzdrowicielki", która zamiast pomagać, truła swoich klientów.
Baba Anujka. Staruszka za kratami
Jest rok 1941. Do serbskiego miasta Požarevac wkraczają Niemcy. Do celów wojskowych postanowili wykorzystać kobiece więzienie. Najpierw jednak musieli przetransportować więźniarki w nowe miejsce.
W jednej z cel znaleźli wychudzoną, siwą i niemal niewidomą staruszkę, która wyglądem zupełnie odbiegała od innych skazanych. Mimo że przed laty biegle mówiła po niemiecku, nie potrafiła odpowiedzieć żołnierzom, kim jest, ile ma lat i dlaczego trafiła za kraty.
Niemcy uznali ją za niewinną staruszkę. Nie mieli zielonego pojęcia, że ma już 104 lata i jest pierwszą bałkańską seryjną zabójczynią. Tak właśnie, według jednej z wielu wersji, na wolność miała wyjść jedna z największych zbrodniarek na Bałkanach.
Ana i siły nieczyste
Baba Anujka, a właściwie Ana Drakšin, przyszła na świat prawdopodobnie w 1837 roku na Wołoszczyźnie. Pochodziła z zamożnej rodziny, jej ociec był bogatym hodowcą bydła. Będąc nastolatką, razem z rodziną zamieszkała w miejscowości Vladimirowice leżącej 50 km na północny zachód od Belgradu.
Pieniądze ojca pozwoliły jej na ukończenie elitarnej szkoły. Tam zdobyła wiedzę z zakresu chemii i medycyny, a także zaczęła władać pięcioma językami.
Ana nieco różniła się od rówieśników i nie cieszyła się ich sympatią. Dość szybko zyskała niechlubne miano "dziwnej". Przez to, że lunatykowała, zaczęto spekulować, że ma pewne powiązania z siłami nieczystymi. Wkrótce została okrzyknięta wiedźmą. Chociaż nie zrobiło to na niej większego wrażenia, to czasami zdarzało się jej straszyć koleżanki skargą u samego diabła. Ku jej zaskoczeniu, tym sposobem zyskiwała spokój.
Młodzieńcze lata
Baba Anujka zaczęła interesować się medycyną ludową. Po ukończeniu szkoły szybko zyskała tytuł zielarki i uzdrowicielki. Okoliczni mieszkańcy chętnie korzystali z jej usług. W krótkim czasie zyskała ich szacunek.
W wieku 20 lat Anę rozkochał w sobie austriacki żołnierz, który ostatecznie jednak złamał jej serce, porzucił bez słowa i w dodatku zaraził kiłą. To sprawiło, że znachorka zupełnie zamknęła się w sobie.
Chociaż głośno mówiła, że nienawidzi mężczyzn, to zdaje się, że jej ojciec nie chciał tego słuchać. Był zdania, że Ana potrzebuje męża, a on wnuków. Wbrew słowom ojca, Ana nie zamierzała szukać miłości. Ten więc postanowił sam zaaranżować ślub. Mężem znachorki został starszy o 20 lat bogaty gospodarz, a owocem ich związku było aż 11 dzieci. Ana jednak przez większość czasu żyła w żałobie. Tylko jeden syn dożył dorosłości.
Małżeństwo zielarki i gospodarza trwało 20 lat i zostało przerwane śmiercią mężczyzny. 40-letnia wówczas wdowa postanowiła wrócić do wcześniejszych praktyk. Leczyła coraz więcej osób, a w wolnych chwilach jeszcze bardziej zgłębiała tajniki medycyny.
"Warsztat alchemika"
Po śmierci ojca mogła całkowicie skupić się na uzdrawianiu. Dom stał się laboratorium, które nazwała "warsztatem alchemika". Zaczęła zajmować się wytwarzaniem leczniczych eliksirów, a pomagać jej miała w tym upośledzona dziewczyna, która stała się jej służącą. Z czasem zaczęła jeszcze bardziej eksperymentować, a w swoim laboratorium stworzyła coś, co nazwała "wodą miłosną".
Za pomocą mikstur leczyła, a kiedy było trzeba - wywoływała przeróżne choroby. W monarchii austro-węgierskiej obowiązywała trzyletnia służba wojskowa. Młodzi mężczyźni chętnie więc spożywali specjalne mikstury, które sprawiały, że nie byli zdolni do służby.
Chociaż uzdrowicielka ostrzegała, by wypijać odmierzoną ilość, dość często spożywanie mikstur kończyło się śmiercią młodych klientów. Nie wiadomo, czy to mężczyźni sami przesadzali ze spożywaną ilością, czy może pomagały im w tym żony, które po ich śmierci szybko przejmowały majątek i ponownie wychodziły za mąż.
Zagadkowe zgony
W latach 20. ubiegłego wieku na wsiach zaczęli pojawiać się wykształceni medycy, którzy udzielali darmowej pomocy. To sprawiło, że Baba Anujka zaczęła tracić klientów. W jej głowie zrodził się pomysł, by zatrudnić osobę, która pomoże jej w utrzymaniu biznesu. Nowa pomocnica, Ljubina Milankov, krążyła więc po okolicy i szukała potencjalnych klientek.
Znów zaczęło dochodzić do śmierci młodych, zdrowych mężczyzn. Władze zainteresowały się sprawą dopiero wtedy, gdy ginęli członkowie bogatych rodów. Śledztwo wskazało, że przyczyną śmierci w każdym zbadanym przypadku była ta sama choroba. Zwłoki zaczęto ekshumować, a sekcje przeprowadzane w Belgradzie wskazały, że ofiary były otrute m.in. arsenem.
Zaczęto więc przesłuchiwać żony zmarłych mężczyzn. Od razu przyznawały, że śmierć była wynikiem zażycia leków przygotowywanych przez miejscową znachorkę. W lipcu 1928 roku Baba Anujka została aresztowana, a razem z nią jej wspólniczka. Staruszka nie przyznała się do winy, jednak Ljubina Milankov opowiedziała o wszystkim śledczym. Wyznała, że żony pozbywały się niechcianych mężów, a we wszystkim pomagała im Baba Anujka.
W czerwcu 1929 roku rozpoczął się proces 92-latki. Na ławie oskarżonych, obok wspólniczki, zasiadły również żony zmarłych mężczyzn. Staruszka zaprzeczała wszystkim słowom prokuratora, a na zeznania świadków reagowała dość emocjonalnie i agresywnie.
Chociaż świadkowie twierdzili, że ofiar Baby było dużo więcej, to udowodniono jej jedynie dwa otrucia. W lipcu 1929 roku usłyszała wyrok 15 lat pozbawienia wolności. Jej pomocnica do więzienia trafiła na osiem lat, dwie jej klientki zostały skazane na dożywocie, a dwie inne uniewinnione.
Losy Baby Anujki po opuszczeniu więzienia nie są znane. Jedna wersja mówi o śmierci znachorki zaraz po wyjściu na wolność, a jeszcze inna, że dożyła końca wojny. Co się tak naprawdę stało z Babą Anujką, do dziś nie wiadomo. Ponadto historycy nie ustalili dokładnej liczby ofiar. Przypuszcza się, że przyczyniła się do śmierci co najmniej 50 osób, jednak szacuje się, że mogło ich być nawet 150.
***
Zobacz także:
Richard Kuklinski: Nazywali go "The Iceman"
Justyna Mazur-Kudelska: „Nie ma niczego innego, tak bardzo źle ocenianego, jak zabójstwa dzieci”
Zabójstwa honorowe w Indiach: Honor ponad ludzkie życie