Haremy były oznaką statusu ich posiadacza

Profesor Waldemar Bednaruk jest współautorem i konsultantem powieści historycznej „Harem”. Splatające się na kartach książki losy spadkobiercy fortuny Zamoyskich i głównej bohaterki, wiejskiej dziewuszki sprzedanej do magnackiego haremu, są pretekstem do pokazania historycznych faktów i barwnej obyczajowości XVII-wiecznej Rzeczypospolitej.

Prof. Waldemar Bednaruk - współautor książki "Harem"
Prof. Waldemar Bednaruk - współautor książki "Harem"Grzegorz Chwesiuk, Fotomotywmateriały prasowe

Magda Kaczyńska, Wydawnictwo Harde: Zacznijmy od tytułu - Harem. Instytucję haremu kojarzymy z kulturą muzułmańską, choć istniała ona na Bliskim Wschodzie już w czasach starożytnych. W popularnym wyobrażeniu była to kraina cudowności, w której piękne kobiety tylko czekały, by zaspokoić seksualne potrzeby swego pana. Jak było naprawdę?

Waldemar Bednaruk: - Zapewne w niektórych przypadkach szczęściarze mogli liczyć na to, iż rzeczywistość dorówna wyobrażeniom, ale generalnie, jak to zwykle bywa, fakty znacznie odbiegały od mitów. Haremem w kulturze Bliskiego Wschodu nazywano prywatną część posiadłości pana domu, do której tylko on z dorosłych mężczyzn miał wstęp. Harem to miejsce zakazane dla innych i jednocześnie święte w tradycji muzułmańskiej. Przebywały tam w zamknięciu wszystkie kobiety i małe dzieci. Właśnie dlatego, iż nie można tam było wchodzić wydawało się tak tajemnicze, szczególnie dla osób obcych kulturowo.

Czy Europejczycy podróżujący po Oriencie, np. polscy posłowie czy kupcy udający się do Turcji, odwiedzali muzułmańskie haremy?

- Dorosły mężczyzna, aby wejść do cudzego haremu musiałby zostać pozbawiony atrybutów męskości, więc nie było zbyt wielu chętnych, aby dać się wykastrować. Tak więc odpowiedź brzmi - nie. Nie odwiedzali tej części domu.

A więc mogli jedynie snuć erotyczne fantazje o raju. Niektórzy jednak wprowadzili je w czyn. Czy odpowiedniki haremów powstawały w chrześcijańskim świecie tylko w ówczesnej Rzeczypospolitej?

- Wiek XVII to w Europie okres fascynacji kulturą Bliskiego Wschodu. Naśladowano tamtejsze wzornictwo, stroje. Wpływy widoczne były w malarstwie, rzeźbie, architekturze i w obyczajowości, postrzeganej nie według faktów, ale według wyobrażeń. I to te marzenia o miejscach rozkoszy dla mężczyzn próbowano realizować w różnych zakątkach Europy.

Harem to miejsce zakazane dla innych i jednocześnie święte w tradycji muzułmańskiej
Harem to miejsce zakazane dla innych i jednocześnie święte w tradycji muzułmańskiej123RF/PICSEL

Czyli harem Sobiepana Jana Zamoyskiego, opisywany w książce, nie był wyjątkiem. Czym różnił się od pierwowzoru?

- Harem Sobiepana nie był wyjątkiem, gdyż znamy też inne, jednak różnił się od pozostałych rozmachem, organizacją, systemem naboru kandydatek. O ile inni tworzyli swoje haremy z branek zdobytych podczas wypraw wojennych, albo z porywanych siłą córek chłopskich i mieszczańskich, ewentualnie z kobiet zajmujących się zawodowo prostytucją, Zamoyski postawił na bardziej pokojowe i nowatorskie metody naboru. Płacił kobietom przebywającym w haremie w zamian za ich usługi i przyjmował tylko wyselekcjonowane kandydatki. Od pierwowzoru różnił się praktycznie wszystkim, gdyż nie miał on być kopią istniejących haremów, lecz realizacją pewnej wizji raju tu na ziemi, jaka powstała w umysłach mężczyzn tego okresu.

Więcej o książce przeczytasz TUTAJ.

Muzeum Zamoyskich, Rezydencja letnia
Muzeum Zamoyskich, Rezydencja letniaWojtek JargiłoEast News

Musiał być drogim przedsięwzięciem, w końcu dziewczyny potrzebowały pachnideł, bielizny, sukien...

- Zdecydowanie tak! To nie była rozrywka dla ubogich. Tylko magnaci mogli sobie pozwolić na utrzymywanie haremów.

Był tajemnicą poliszynela? Innymi słowy, co na to żony obrońców kultury i religii chrześcijańskiej?

- Haremy były oznaką statusu ich posiadacza. Tak jak dzisiaj rezydencje i jachty, ale również kobiety współczesnych bogaczy. Dlatego chwalono się nimi bez umiaru, ale głównie w męskim gronie. Kobiety były zdecydowanymi przeciwniczkami takich przybytków i zwalczały je przy każdej okazji, gdyż naruszały ich monopol w dziedzinie zaspokajania potrzeb ich mężczyzn. Jednak plotki, często po wielokroć wyolbrzymione, krążyły również i w kobiecym towarzystwie, więc i panie wiedziały kto utrzymuje taki harem.

No tak. Nawet niejaki Andrzej Morsztyn napisał z tej okazji nieprzystojny wierszyk o Zoście z Zamościa, Baśce z Turobina, Jewce ze Zwierzyńca, z Krzeszowa Marynie....

- Tak. Wyraził on w ten prześmiewczy sposób podziw dla magnata, ale w tle pobrzmiewa również zazdrość autora.

W książce poznajemy m.in. dzieciństwo Zamoyskiego naznaczone śmiercią rodziców, a potem edukacyjną - w założeniu - podróż do Włoch i Francji. Jak wykorzystał ją młody magnat?

- Jan "Sobiepan" Zamoyski posiadał o wiele bardziej skomplikowaną osobowość, niż ją nam zaprezentował Sienkiewicz. Staramy się to ukazać w powieści. Nie był tylko ograniczonym hedonistą, goniącym wyłącznie za rozrywką. Został gruntownie wykształcony i przygotowany do roli ordynata. Z drugiej strony jednak był synem swojej epoki, w której nauka nie stanowiła już najważniejszego celu młodzieńców wyruszających w zagraniczną podróż. Więcej więc tam rozrywki niż nauki.

Kiedy pojawił się na polskiej scenie politycznej i jaką rolę odegrał? XVII wiek, w którym rozgrywa się akcja powieści, to przecież czasy zmagań z imperium osmańskim i potopu, a Zamość, jako jedna z trzech twierdz w Polsce, oparł się najazdowi wojsk szwedzkich...

- Sobiepan Zamoyski odegrał pozytywną rolę szczególnie w okresie potopu szwedzkiego, kiedy niemal wszyscy porzucili prawowitego króla Rzeczypospolitej Jana Kazimierza, on mimo nacisków, pokus i gróźb pozostał wierny monarsze. Stanowił wzór magnata - patrioty, który był gotowy swoim zdrowiem i majątkiem służyć ojczyźnie.

"Harem", Alex Vastatrix i Waldemar Bednaruk
"Harem", Alex Vastatrix i Waldemar Bednarukmateriały prasowe

Bardziej niż z wojennych dokonań był znany ze związku z Marią Kazimierą de la Grange d'Arquien, późniejszą Marysieńką Sobieską?

- To już późniejsza legenda, która narodziła się po śmierci Sobiepana. Za życia znany był i podziwiany, szczególnie przez męską część populacji, z hulaszczego trybu życia, szastania bez żadnego umiaru pieniędzmi, no i właśnie z zamiłowania do pięknych kobiet.

Skąd pomysł na fabułę książki...  Zainteresowanie epoką, fascynacja postacią Sobiepana, polemika z Sienkiewiczem czy przekonanie, że harem i wiążące się z nim skojarzenia to dobry sposób, by przyciągnąć uwagę czytelników?

- Epoka staropolska jest niewątpliwie okresem najbardziej fascynującym w dziejach naszej państwowości. To czas ogromnego rozkwitu kultury, sukcesów politycznych i militarnych, ale również oryginalnej obyczajowości, które warto podkreślać i uświadamiać kolejnym pokoleniom. Dotychczas z powodzeniem czynili to nasi poprzednicy - wielcy ludzie pióra, jak chociażby wspomniany Henryk Sienkiewicz. Teraz jednak to, czym zaczytywaliśmy się, czym się fascynowaliśmy od młodych lat obecnym pokoleniom wydaje się zbyt patetyczne, niezrozumiałe i wręcz nudne! Możemy się oburzać na czytelnika, krytykować go, albo pomóc mu w zrozumieniu i poznaniu tamtych czasów w sposób łatwiejszy dla niego. I to głównie stało u podstaw takiego lżejszego, mniej podniosłego ukazania historii naszego państwa.

Zajmuje się pan pracą naukową i wykłada w Katedrze Historii Ustroju i Prawa KUL. Zaangażował się pan w pisanie "Haremu" dla relaksu czy też chciał pan wyrwać czytelników ze stereotypowego myślenia o Rzeczypospolitej XVII stulecia?

- Obydwie te intencje przyświecają mi od lat, kiedy zajmuję się dramatami historycznymi, a ostatnio powieściopisarstwem. Metoda uczenia poprzez zabawę jest jedną z najskuteczniejszych sposobów na przekazywanie wiedzy. Jednocześnie zaś dla mnie stanowi pewną rozrywkę, miłą odskocznię od pracy uczelnianej i pisania poważnych traktatów naukowych.

Czy uważa pan, że beletryzowanie historii jest dobrym sposobem na jej popularyzację?

- Zdecydowanie tak! Spotykam się z opiniami czytelników, iż pod wpływem lektury moich książek sięgają do podręczników, uzupełniają swoją wiedzę, a i one same zawierają dużą dawkę ciekawych informacji o opisywanej epoce.

Może tak należałoby jej nauczać w szkołach?

- Tak daleko jednak bym się nie posuwał. Dzisiaj już zbyt często zastępuje się rzetelną naukę pokazywaniem ciekawostek i pogonią za sensacją. Beletrystyka powinna uzupełniać naukę. Stanowić sposób na zainteresowanie czytelnika, by włożył więcej wysiłku w poznawanie faktów, ale zastępować jej nie może i nie powinna.

Kadr z serialu "Wspaniałe stulecie"
Kadr z serialu "Wspaniałe stulecie"imago stock&peopleEast News

Serial ,,Wspaniałe stulecie" bił rekordy oglądalności. Czy sądzi pan, że książka "Harem" to dobry materiał na film?

- Tak, myślę że polski widz potrzebuje filmów historycznych i to nie tylko takich podniosłych, budujących ducha i pamięć narodu jakie obecnie są nagrywane. Jest też miejsce na lżejsze produkcje, które dotrą do tak szerokich rzesz, jak wspomniany przez panią serial. Jednocześnie z walorami rozrywkowymi tego typu kino uczy i rozwija szczególnie dorosłych widzów.

Czy ma pan w zanadrzu jakieś inne zaskakujące pomysły na książkę? A może pracuje już pan nad kolejną powieścią?

- Pomysłów nigdy mi nie brakuje. Moje plany wydawnicze wybiegają do przodu na wiele lat! Obecnie pracujemy z Alex nad drugą częścią Haremu. W samej powieści jest pewien wątek - zamorskiej podróży Sobiepana, który celowo został skrócony w zamierzeniu, by sięgnąć do niego w drugiej odsłonie powieści. W znacznym stopniu zaawansowania znajduje się również powieść o Janie III Sobieskim - wątek o odsieczy wiedeńskiej, próbach zamachu na jego osobę i współpracy z Persją wymierzonej w Turcję. Jest tam miłość, intryga i czyhający na życie króla Asasyni.

INTERIA.PL/materiały prasowe
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas