Jadwiga Topelitz-Mrozowska: Jedna z pierwszych Polek na krańcach świata

Co sprawiało, że w XIX i na początku XX wieku Polki porzucały spokojne życie i jechały tam, gdzie nikogo jeszcze nie było? Odpowiedzi szuka Ula Ryciak w książce "Poławiaczki pereł". Poniżej publikujemy fragmenty o Jadwidze Topelitz-Mrozowskiej.

Jadwiga Toeplitz-Mrozowska nie znosiła nudy i stagnacji
Jadwiga Toeplitz-Mrozowska nie znosiła nudy i stagnacjiBiblioteka Narodowa/Polonamateriały prasowe

Jej napęd do podróżowania w kręgach mediolańskiej elity częściej wywołuje zdumienie niż podziw. W drugiej dekadzie dwudziestego wieku nadal większe zainteresowanie wzbudzają przygody kobiet w sypialni niż ich wyprawy do obcych krajów. To wciąż mężczyźni mają przywilej podejmowania wypraw badawczo- odkrywczych, finansowanych przez powołane do tego instytucje, i podboju nowych terenów. Podróże kobiet postrzega się jako wyraz zepsucia lub kaprysy pań z klasy uprzywilejowanej.

Nie tak wiele się zmieniło od początków dziewiętnastego wieku, kiedy kobietę postrzegano jak bezradną owieczkę wołającą o mężczyznę, który będzie ją chronił. Mniej więcej w tym samym czasie gdy królowie Egiptu, podtrzymując sen o patriarchalnej tradycji, kupowali do swoich haremów czarne niewolnice z Sudanu, a białe kobiety - głównie z Bałkanów - które wkładały wtedy bryczesy, upinały włosy pod szerokim rondem kapelusza osłaniającego ich twarz i dosiadały zwierząt, by wędrować, na przykład z północy Afryki w głąb interioru, traktowano jak niewidzialne albo nawiedzone.

Doświadczyła tego między innymi Florence Baker, urodzona na Węgrzech brytyjska badaczka - gdy jechała w latach sześćdziesiątych dziewiętnastego wieku wraz ze swoim przyszłym mężem Samuelem Bakerem na ekspedycję w poszukiwaniu źródeł Nilu z Egiptu do południowego Sudanu, brano ją często za jego syna. Dopiero kiedy "rozpuszczała długie jasne włosy, stawała się od razu ośrodkiem zainteresowania zdziwionego i podziwiającego ją tłumu".

Mało prawdopodobne, by Jadwiga słyszała o tej historii. W czasie gdy pakuje bagaż na swoją pierwszą krótką podróż do Egiptu, niewiele wie o globtroterkach, które przecierały szlaki innym fascynatkom. Sama, choć jest już kobietą czterdziestoletnią, jeszcze nie czuje się jedną z nich, ma za sobą podróże po Europie, oprócz Północy zdążyła poznać smaki greckich wysp, tureckich miast i uroki iberyjskiego wybrzeża. Teraz pragnie wreszcie wysunąć nos gdzieś dalej, poza kontynent, poza oswojoną cywilizację. Kapelusz traktuje jako ochronę przed słońcem, nie podejrzewa, że przyda się do tego, by chować się przed spojrzeniami gapiów. Rusza śladem faraonów.

Więcej o książce "Poławiaczki pereł. Pierwsze Polki na krańcach świata" Uli Ryciak przeczytasz TUTAJ.

***Zobacz także***

SPORTrix: Najpiękniejsze kobiety ze świata sportuVideo Brothers
Jadwiga Toeplitz-Mrozowska w trakcie ekspedycji do Tybetu
Jadwiga Toeplitz-Mrozowska w trakcie ekspedycji do TybetuAgencja FORUM

Z tą samą uwagą wpatruje się w egipskie rzeźby co w strzeliste minarety wabiące nad horyzontem nie blaskiem, lecz wydostającym się z nich brzmieniem. Wędrując brzegiem ołowianoszarego Nilu, przygląda się fellachom otępiałym od słońca i wiecznie sennym. Krokodylom leniwie wystawiającym paszcze ponad wodę, nad której brzegiem ganiają rozwydrzone dzieci, czy palonym pagórkom - wyglądają jak cmentarzyska pogrzebanych roślin. Na Saharze jeszcze piękniej, bezkres przestrzeni daje swobodę myślom, ale i tam, tak jak w arabskich miastach, przeraża ją brutalne traktowanie kobiet. Mężczyźni policzkują je pod byle pretekstem. Na pustyni odkrywa dziwny obyczaj. "Postawiona przed wejściem do namiotu lub palmowego szałasu świeca zatrzymuje mężczyznę na progu, wzbraniając wstąpienia w łono upragnionej hurysy, gaszącej tymczasem zapały innego syna pustyni". (...)

Bombaj. Na małej wysepce u brzegów miasta pręży się wielki słoń wykuty w kamieniu. Za drzwiami świątyni dedykowanej Śiwie świtanie bogów. Czeka sam Śiwa - ekspert od unicestwień i odnawiający aspekt boskości - a obok dwaj pozostali z wielkiej trójcy: Wisznu, który mieści w sobie wszystkie dusze, oraz Brahma, kontroler wszechświata i stwórca żywych istot. W porcie już nie posągi, tylko żywi, prawie jak bogowie, ich śpiewy mieszają się z nawoływaniem kupców. Więcej śniadych rąk gotowych do posług niż bagażu białych ludzi. Jadwiga ledwo łapie oddech, a zaraz na szyi zawieszają jej uplecione jak korale kwiaty o dusznym zapachu. Na wietrze falują flagi różnych krajów uczepione masztów. Za wytwornymi pałacami w lianach i palmowych liściach kryją się bogacze z najwyższej kasty. Na ulicach konają na epidemie pogodzeni ze swoją karmą nędzarze. Dopiero co Jadwiga zdążyła poczuć pod stopami nagrzany słońcem ląd, już ktoś zaprasza ją do angielskiego klubu, gdzie obowiązuje wspólnota rasy. (...)

Jadwiga Toeplitz-Mrozowska z wykształcenia była aktorką
Jadwiga Toeplitz-Mrozowska z wykształcenia była aktorkąBiblioteka Narodowa/Polonamateriały prasowe

Poruszenie sprawami kobiet i wrodzona ciekawość też mają tu znaczenie - prowadzą Jadwigę w mniej oczywiste rewiry. Nie wiadomo, jak wpada na ten pomysł i co nią kieruje, ale postanawia zdobyć pozwolenie na wejście do jednego z więzień w centralnej części kraju. Jeszcze mniej wiadomo, czym argumentuje swój wniosek - jakimś zrządzeniem losu otrzymuje zgodę. W niskim baraku, za kratami, jedna przy drugiej, ciągnie się rząd małych jak trumny cel. Skazane siedzą w nich po turecku, za mało miejsca, żeby się wyprostować. W budynku dla kobiet jest wiele młodych, jeszcze pięknych, przeraźliwie wychudzonych i w ten sam sposób tępo patrzących na szyte przez siebie worki. To morderczynie. Wszystkie z wyrokiem dożywocia. Zazwyczaj za zabicie męża. Wiele z nich zostało wydanych za mąż jako nastolatki, mimo że prawo formalnie od lat tego zakazuje. Najczęstszym narzędziem zbrodni są drobniutkie odłamki szkła. Kobiety mieszają je z przygotowaną dla mężów potrawą, która w trakcie posiłku kaleczy ich przewód pokarmowy.

***Zobacz także***

SPORTrix: Najpiękniejsze kobiety ze świata sportuVideo Brothers
Jadwiga Toeplitz-Mrozowska podczas jednej z wypraw (1929 rok)
Jadwiga Toeplitz-Mrozowska podczas jednej z wypraw (1929 rok)Agencja FORUM

Jeśli przyjąć, że "ludzie zaczęli tłoczyć się w miastach, by uniknąć wściekłości tych, którzy zostali poza nimi", to w Bombaju nieustannie czuć tego konsekwencje. Tłum na ulicach porywa Jadwigę jak prąd rzeki, czasem, w chwilach zmęczenia upałem, obezwładnia.

Przywierają do niej półnagim ciałem natchnieni mędrcy śmierdzący potem, brudni od stóp po uszy. Ruchliwi sprzedawcy badziewia. Tęgie kobiety o wielkich piersiach owinięte w kolorowe sari. Są i trędowaci chwiejni jak trzciny, resztkami sił wlekący ciało. Na straganach pachną owoce i cuchną poniewierające się tuż obok nich odchody ludzi i zwierząt. W harmidrze krzyków, chaosie rąk, gdzieś pod pachą wyrasta zaśliniona morda, kapiący pianą jęzor wybiera jej spod dłoni owoc. Handlarz ani drgnie, stoi, gdzie stał, uśmiecha się tylko i kiwa głową, jakby się kłaniał krowie. (...)

[Jadwiga] niezależnie od tego, czy pisze o bandytach, czy wygłodniałych tygrysach, nie epatuje strachem, chętniej gloryfikuje swoje męstwo. Może z wyjątkiem opisów doraźnych pisków na widok jaszczurek czy insektów pełzających po ścianach hotelowych pokoi. Po przygodzie z rojem czarnych pszczół, których ukąszenia unieruchomiły ją na kilka dni w szpitalu, boi się nawet mrówek, choć te akurat uchodzą za sprzymierzeńców ludzi. Według legendy, znanej od czasów starożytnej Grecji, indyjskie mrówki olbrzymki wykopywały złoto z głębin ziemi i wynosiły je na powierzchnię, budując bogactwo tego kraju, inne "wskrzeszały co rano Słońce, wpychając jego dysk na horyzont i przyczyniając się tym samym do jego wzejścia". (...)

Dar miłowania, tak to nazywa, odgrażając się, że gdyby miało go zabraknąć, zamieniłaby się w "wypalony żużel wyrzucony na śmietnik". W jej wydaniu to raczej namiętność do samego życia i niesionych przez nie tajemnic niż poryw serca związany z konkretnym mężczyzną. Podróże, podobnie jak wcześniej aktorstwo, zaczynają intensywnie ten dar miłowania rozbudzać, a ona odruchowo idzie za tym, co ją ekscytuje. "To jej właśnie, zakochanej w samym życiu i wszystkich jego przejawach, udało się odnieść wielki życiowy sukces".

Rok po powrocie z Indii. Znów tam wyrusza.

***Zobacz także***

SPORTrix: Najpiękniejsze kobiety ze świata sportuVideo Brothers
Jadwiga Topeplitz-Mrozowska swoje przygody spisywała w dzienniku "Słoneczne życie"
Jadwiga Topeplitz-Mrozowska swoje przygody spisywała w dzienniku "Słoneczne życie"Narodowe Archiwum Cyfrowemateriały prasowe

Kto poważnie traktuje jej prowokacje, uwierzy, że wraca, by upolować tygrysa. Po cóż innego przez ostatnich dwanaście miesięcy chodziłaby w Mediolanie na kurs strzelecki? (...)

Jadwiga uczy się odróżniać ślady zwierząt i słucha wszystkich wskazówek, przygotowując się do zaplanowanego polowania. W nagonce bierze udział kilkudziesięciu Hindusów. Ona jedzie na słoniu obok wprawnego łowcy, który zmusza olbrzyma do posłuszeństwa, dźgając go kijem w specjalnie w tym celu zrobioną ranę koło ucha. Nad głowami szeleszczą budzące się ptaki. Kolorowo upierzone, wychylają się zza liści. Jedne się czubią, inne parami wznoszą w rozrzedzającym się świetle poranka do podniebnych lotów, głodne światła i pokarmu szybują na polowania. Zdrowie, apetyt i miłość, wszystko to znajduję w puszczy - będzie odtąd powtarzać Jadwiga. (...)

W swoim pamiętniku Jadwiga przyzna po latach, że tygrys w jej oczach to reprezentacja świata męskiego, zwierzę wyrachowane, bardzo logiczne, zawsze walczące na śmierć i życie w odróżnieniu na przykład od subtelnej pantery, która uosabia dla niej świat żeński, w chwili zagrożenia działa pod wpływem instynktu, nieprzewidywalnie. Trudno na nią zapolować, bo znienacka  wskakuje na drzewo albo się cofa, nigdy nie wiadomo, co zrobi.

Już samo czekanie na nadejście tygrysa przyspiesza tętno. "Takie samo w nim pragnienie życia jak i we mnie. Taka sama we mnie drapieżność jak i w nim. Jedno z nas musi zginąć. Potęga instynktu samozachowawczego ochrania zwierzę; potęga instynktu zaborczego popycha człowieka do zbrodni".

Tygrys skrada się powoli. Ruchy sprężyste. Łeb wysunięty do przodu. Nie patrzy w górę, gdzie czekają zasadzeni myśliwi, niby nikogo nie widzi, ale czuje czyjąś obecność. Jest ostrożny. Może szykuje się do skoku? Napręża nieznacznie ciało. Obraca głowę, szuka. Gdy skręca się cały, odsłaniając swój pręgowany bok, Jadwiga podnosi strzelbę. Huk płoszy ptakiw oddali, podrywają się gwałtownie z gałęzi. Zwierzę podryguje i pada martwe. (...)

Tamten świat przyciąga jak magnes. Więc znowu wyrusza. W kolejnych podróżach do Indii poznaje złożoność ich tradycyjnej muzyki opartej na systemie trzech gam, które odpowiadają rejestrom głosu. Odkrywa tutejszy teatr zainicjowany, jak mówią jej miejscowi, z woli boga Brahmy. Zapisuje się na lekcje hinduskiego tańca zafascynowana ciałami tancerek z południowych prowincji. Potrafią poruszać każdym najmniejszym mięśniem, poczynając od gałek ocznych, kończąc na palcach stopy. Poczucie rytmu, muzykalność, doświadczenie kilku lat na scenie - nic nie pomaga, udaje się co najwyżej zaprząc do rytmu ramiona i dłonie. Równolegle do fascynacji ciałem otwiera się na wymiar duchowy. Słucha przekazów z Bhagawadgity i innych ksiąg Mahabharaty. Wypytuje braminów o ścieżki prowadzące do oświecenia człowieka.

Fragment książki
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas