Jakub Gończyk: W policyjnych tabelkach nie ma wyniku "uratowanie życia"

- Może mi pan wierzyć lub nie, ale odkąd ja pracuję w swojej jednostce, ze swoimi kolegami, nigdy nikomu nie zrobiliśmy krzywdy "za darmo". Zawsze, gdy ktoś był "obsłużony", naprawdę na to zasłużył. Bywało się na meczach, gdzie swołocz kibolska się goniła i wtedy na pewno ktoś dostał trochę "za darmo", ale to w ferworze walki, a to już inna sytuacja - mówi Jakub Gończyk, autor reportaży o pracy funkcjonariusza oddziału prewencji "Pies" i "Pies 2".

article cover
Artur Szczepanski/REPORTEREast News
"Bywa, że ludzie z prewencji robią kawał dobrej roboty, a przełożony sugeruje np., że między interwencjami powinno się napisać  jakiś mandat za spożywanie alkoholu lub brak maseczki"
"Bywa, że ludzie z prewencji robią kawał dobrej roboty, a przełożony sugeruje np., że między interwencjami powinno się napisać jakiś mandat za spożywanie alkoholu lub brak maseczki"Artur Szczepanski/REPORTEREast News

Ukrywa się pod pseudonimem, jakże by inaczej. W książce przedstawia się jako Jakub Gończyk. Twierdzi, że uwielbia swoją robotę, ale nienawidzi systemu i fatalnej organizacji. Policjant prewencji, od ponad ośmiu lat pełniący służbę w jednym z większych miast na Dolnym Śląsku i absolwent filologii polskiej w pewnym momencie postanowił opisać kulisy swojej zawodowej codzienności. Tak powstał reportaż "Pies" oraz fejsbukowy profil "Psia Perspektywa", które zyskały sporą rzeszę fanów. Przyszła więc pora na kolejną odsłonę, zatytułowaną po prostu "Pies 2"

Gończyk pisze szczerze do bólu o pracy,w której absurd bezpośrednio sąsiaduje z tragedią, współczucie i chęć niesienia pomocy z obojętnością, zaangażowanie i poświęcenie z zawodowym wypaleniem i cynizmem, a pogarda z wdzięcznością. "Pies 2" to dalszy ciąg zapisków, pokazujących prawdziwą pracę funkcjonariusza oddziałów prewencji - ciężką, niebezpieczną, niewdzięczną. Czasami w tej robocie bywa filmowo, spektakularnie i "po amerykańsku". Czasami to długie godziny patrolowania, użerania się z patologią, rozwiązywania karykaturalnie błahych konfliktów.

W rozmowie z Interią wyjaśnia, co motywuje go do pracy, opowiada o bolączkach policjantów i o tym, dlaczego młodzi ludzie wciąż garną się do tego niebezpiecznego zawodu.

Bartosz Kicior, Interia.pl: Pierwsza myśl, jaka zaświtała mi w głowie, gdy zobaczyłem informację o pojawieniu się drugiej odsłony "Psa", to pytanie: "Nie zwolnili go z pracy po pierwszej?"

Jakub Gończyk: - Nie, nie zwolnili. Myślę, że moje książki i blog przynoszą formacji więcej dobrego, niż złego. Opisuje po prostu nasza robotę, a że czasami krytykuje system - w dobrej wierze, to chyba nic nadzwyczajnego. Moja krytyka wynika z troski o to, żeby było lepiej.

Czym jest "Pies 2"? To kontynuacja, uzupełnienie, kontra względem "Psa"?

- Kontynuacja. Proza służby, piętnowanie głupoty, absurdów i idiotyzmów. Pokazanie cywilom, że bardzo często pracujemy w naprawdę ciężkich warunkach i z trudnymi ludźmi.

Czym dla pana jest projekt "Pies"? Nie tylko w kontekście książek, ale także działalności w mediach społecznościowych w ramach Psiej Perspektywy?

- Pies to dla mnie chęć pokazania szerokiej publiczności tej roboty z naszej perspektywy, pokazanie interwencji błahych i poważnych, tego, że w naszym gronie idiotów też nie brakuje. Szczególnie takich, którzy produkują tony papieru z milionem poleceń, które są nie do wykonania. Jak u, wielokrotnie przeze mnie przyzywanego, mojego mistrza Haska.

materiały prasowe

Pytam, bo na profilu fejsbukowym pisze pan, że "kontynuowanie tego projektu jest możliwe, bo tom pierwszy zakupiło wiele tysięcy osób, dobrze go oceniając". Ale chyba sukces komercyjny, sprzedaż i poklask to nie jedyna motywacja do dalszego działania?

- Absolutnie nie! Chociaż ten sukces to oczywiście dla mnie rewelacyjna wiadomość, trochę łechtanie ego i próżności. To chyba nie grzech, skoro mam tego świadomość. Głównym motorem nadal jest jednak pokazywanie i tłumaczenie każdego zdarzenia, każdej interwencji, z naszej, "psiej" perspektywy - jak choćby stanie na granicy. Na szczęście mnie tam nie ma, ale podziwiam wszystkich mundurowych - każdego koloru, którzy tam są i myślę, że stojący tam zasługują na podziw i szacunek całego społeczeństwa.

Któryś z pana kolegów miał pretensje o to, że pojawił się jakiejś historii, choć tego nie chciał?

- Nie, bo historie są tam tak zmienione, że nikt się nie poznaje, zmieniam płeć, uczestników, miejsce, trudno się w tym połapać. Chociaż dwie postaci są tak charakterystyczne, że podobno się rozpoznały, ale nie powiedziały mi o tym wprost.

W "Psie" pojawia się wiele scen z przemocą - czy to w tle, czy na pierwszym planie. Czy akcje z patologicznymi przedstawicielami marginesu społecznego, znającymi tylko agresję jako jedyną formę komunikacji, to codzienność polskiej prewencji czy epizody zestawione obok siebie na potrzeby książki?

- Trudno odpowiedzieć na to pytanie, bo nie robiłem i nie znam takich statystyk. Myślę, że przemoc to poniekąd norma, bo interwencje z pijanymi i naćpanymi, którzy rzucają się na nas lub na normalnych ludzi zawsze kończą się użyciem siły, gazu lub pałki. Kiedy pomyślę o tym pytaniu na spokojnie, to na 10 interwencji dla prewencji, z 8 kończy się załatwieniem sprawy normalną rozmową. Jednak to jasne, że w książce nie będę opisywał, że byliśmy na zakłóceniu ciszy nocnej, gdzie starsi państwo po krótkiej rozmowie ściszyli muzykę. W książce muszą być te bardziej charakterystyczne i "przypałowe" zdarzenia.

Nawet jeżeli przemoc nie jest to codziennością, musi być to ogromnym obciążeniem psychicznym. Niby oczywistość, bo wszyscy o tym wiedzą, ale czy policjanci w Polsce mogą liczyć na jakiekolwiek wsparcie w obszarze zdrowia psychicznego?

W pandemii do obowiązków policjantów prewencji doszło sprawdzanie lokali otwartych w czasie lockdownu
W pandemii do obowiązków policjantów prewencji doszło sprawdzanie lokali otwartych w czasie lockdownuMAREK BEREZOWSKI/REPORTEREast News

- Niby tak, ale nigdy tego nie sprawdzałem. Nie korzystałem z tego rozwiązania, więc nie jestem w stanie stwierdzić, czy istnieje tylko na papierze, czy realnie pomaga policjantom w potrzebie.

A jak to jest z agresją ze strony funkcjonariuszy? Pisze pan, choć akurat w zupełnie innym kontekście, że do policji trafiają osoby, które nie powinny się tam znaleźć - często zdarzają się tacy, którzy nie radzą sobie z agresją albo nadużywają przemocy?

- Może mi pan wierzyć lub nie, ale odkąd ja pracuję w swojej jednostce, ze swoimi kolegami, nigdy nikomu nie zrobiliśmy krzywdy "za darmo". Zawsze, gdy ktoś był "obsłużony", naprawdę na to zasłużył. Bywało się na meczach, gdzie swołocz kibolska się goniła i wtedy na pewno ktoś dostał trochę "za darmo", ale to w ferworze walki, a to już inna sytuacja.

Nie da się też przy takim temacie uniknąć kwestii alkoholu. Jest z tym problem w polskiej policji? Nie pytam po, aby stygmatyzować. Chodzi mi o to, że człowiek, którego praca generuje ciągły strach o życie, napięcie, gigantyczny stres, o ile nie znajdzie nigdzie indziej ukojenia, to szuka go właśnie w procentach - niezależnie od zawodu.

- Ten problem istniał 15 lat temu. Wydaje mi się, że teraz  wśród policjantów jest podobnie jak u przedstawicieli innych zawodów. Osobiście znam trzech policjantów alkoholików, a to chyba nie jest strasznie dużo.

Do tego napięcia i strachu, czy frustracji, które towarzyszą bohaterom pana książek, doszedł jakiś czas temu hejt w sieci. Jak policjanci radzą sobie z tym wyzwaniem? To dodatkowe obciążenie psychiczne czy z przyzwyczajenia już nie robi im to różnicy?

- Hejt to w dzisiejszym świecie norma i wydaje mi się, że każdy obywatel jest z nim oswojony, a policjant to już w ogóle. Mnie hejt śmieszy, bo to słabość piszącego. Bardziej boli uzasadniona i merytoryczna krytyka, bo ona zawsze ma w sobie co najmniej jedno ziarno prawdy.

Hejt to w dzisiejszym świecie norma i wydaje mi się, że każdy obywatel jest z nim oswojony, a policjant to już w ogóle. Mnie hejt śmieszy, bo to słabość piszącego. Bardziej boli uzasadniona i merytoryczna krytyka, bo ona zawsze ma w sobie co najmniej jedno ziarno prawdy
Jakub Gończyk

Na fanpage’u często bierze pan stronę policjantów, nawet jeśli chodzi o sytuacje, w których zawinił system czy przełożony. Co czuje funkcjonariusz, który musi wykonać polecenie niezgodne z jego przekonaniami? 

- Nie wiem, bo ja nie wykonuję poleceń niezgodnych z prawem. Nikt mi nie kazał strzelać z ostrej do ludzi, nikt mi nie kazał lać pałą "za darmo" kogokolwiek, albo walić gazem po oczach ze względu na wyznanie, kolor skóry, płeć lub orientację seksualną.

Panuje powszechne przekonanie, że coraz mniej młodych osób chce pracować w policji - prawda czy mit ukuty na stereotypie?

- Ze statystyk KGP i tych udostępnianych przez związki wynika, że może być w tym sporo racji. Liczba wakatów stale rośnie, ale to może być związane z pandemią i trudnościami w szkoleniu.

Nadal jakaś grupa ludzi próbuje swoich sił. Co pana zdaniem motywuje młodą dziewczynę albo młodego chłopaka, którzy mimo wszystkich absurdów i trudności, o których pan pisze, chcą wstąpić w szeregi policji?

- Chyba idealizm, chęć niesienia pomocy, a także chęć zamykania mniejszych i większych bandytów. Można narzekać na system, na jego niewydolność, na wyposażenie, na jakieś idiotyczne odgórne wytyczne, ale w tej robocie raczej nie można narzekać na nudę i rutynę - przynajmniej w tych wydziałach, które cały czas latają po ulicach.

Można narzekać na system, na jego niewydolność, na wyposażenie, na jakieś idiotyczne odgórne wytyczne, ale w tej robocie raczej nie można narzekać na nudę i rutynę - przynajmniej w tych wydziałach, które cały czas latają po ulicach
Jakub Gończyk

- Ja mogę się tydzień, dwa lub trzy denerwować, że robimy jakieś idiotyzmy, że jeździmy do ludzi, którym nie da się pomóc, albo do tych, którzy tej pomocy po prostu nie chcą. Ale później przychodzi takie zdarzenie, że zamyka się kogoś, kto znęcał się nad rodziną, zabiera dzieci z jakiejś patologicznej rodziny, albo goni przez pół osiedla gamonia, który np. zniszczył kilka aut. To są właśnie te momenty, w których  człowiek, który lubi te robotę, na chwilę oddycha i mówi sobie, że jednak jest fajnie.

- Z drugiej strony bywa też tak, że ludzie z prewencji jeżdżą z interwencji na interwencję, robią kawał dobrej roboty, a przełożony sugeruje np., że między interwencjami powinno się napisać  jakiś mandat za spożywanie alkoholu lub brak maseczki. Wtedy człowieka szlag jasny trafia, bo taki przełożony - nie mówię, że to norma, ale takie oszołomy też się trafiają, nie interesuje się tym, że, np. chłopaki kogoś od sznura odcięli, złapali pijanego za kierownicą. Obchodzi go tylko wynik, który będzie można wpisać w konkretną tabelkę. A w tabelkach nie ma wyniku "uratowanie życia".

Czy i kiedy możemy spodziewać się trzeciej książki?

- Sprawa jest otwarta, za jakiś czas pewnie będę rozmawiał na ten temat z wydawcą. Jeżeli w ogóle pojawi się trójka, to z pewnością będzie to ostania część, bo co ciekawsze historie mi się kończą. Zmieniła się specyfika pracy - na spokojniejszą. Nie wiem, czy długo wytrzymam w tym wydziale, ale okoliczności w życiu prywatnym mnie do tej zmiany zmusiły. Blog będę prowadził dalej, choćby po to, żeby pokazywać nasz punkt widzenia.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas