Jane Goodall - pani od szympansów

Jane Goodall to jedna z najbardziej wyjątkowych kobiet naszych czasów, ikona nauki i ekologii, podróżniczka, pisarka, wysłanniczka pokoju ONZ, aktywistka. Poniżej publikujemy fragmenty jej biografii autorstwa Danuty Tymowskiej pt. "Jane Goodall. Pani od szympansów”.

Jane Goodall poświęciła całe swoje życie pracy z szympansami
Jane Goodall poświęciła całe swoje życie pracy z szympansamiCYRIL VILLEMAIN/SIPAEast News

O pracę przy zwierzętach Jane starała się jeszcze w czasie nauki w szkole, lecz jej anonse pozostawały bez odpowiedzi. Chcąc nie chcąc, wkrótce po zdobyciu dyplomu została więc sekretarką i pomocnicą w klinice fizjoterapii u swej ciotki w Bournemouth. Leczono tam dzieci dotknięte chorobą Heinego-Medina i dorosłych wracających do zdrowia po różnych wypadkach. Od tamtej pory widok niepełnosprawnego człowieka poruszał w Jane najczulsze struny, a myśl o tym, że zdrowie to cud, budziła w niej wdzięczność ku Opatrzności.

Kilka lat później, już w Afryce, jej pierwszą prawdziwą miłością stał się człowiek na wiele miesięcy uwięziony w gipsie po straszliwym wypadku samochodowym. Z kolei Derek Bryceson, były pilot wojskowy, drugi mąż Jane, w wyniku obrażeń wojennych miał częściowo sparaliżowane nogi. (…)

Jane dobrze pamięta ten dzień, była wiosna 1956 roku, gdy dostała list od Marie Claude Mange - czyli po prostu Clo, najlepszej przyjaciółki z czasów szkolnych. List, który zmienił całe jej życie. Na kopercie widniały dwa znaczki: jeden ze słoniem, a drugi z żyrafami.

Więcej o książce Danuty Tymowskiej pt. "Jane Goodall. Pani od szympansów" przeczytasz TUTAJ.

Jane Goodall z synkiem w 1976 roku
Jane Goodall z synkiem w 1976 rokuEverett CollectionEast News

Przyjedź do mnie, do Kenii - kusiła Claude, dobrze pamiętając młodzieńcze westchnienia Jane na myśl o wyprawie do Afryki. Jej rodzice właśnie kupili tam farmę. To był idealny moment na życiową rewolucję, doskonała chwila na start w przyszłość, o jakiej Jane zawsze marzyła.

No, ale przecież takie podróże kosztują majątek! - euforia Jane opadła równie szybko, jak się pojawiła. Było oczywiste, że na pomoc rodziny liczyć nie może, a sama nie miała pensa przy duszy. Nawet najtańszy bilet na statek był poza jej zasięgiem.

Decyzja zapadła na rodzinnym konsylium: Jane wróci do Bournemouth, w rodzinne strony, gdzie pracując i oszczędzając na czynszu, odłoży na wyjazd.

Był to plan doskonały. Jane zgodziła się za kelnerkę w restauracji hotelu nieopodal Birches. To była jedyna praca, na jaką mogła liczyć w małym miasteczku. Praca przy tym niełatwa, bo wymagająca umiejętności nieznanych zawodowej sekretarce, jak choćby balansowania między stolikami z tacą pełną talerzy z jedzeniem.

Okładka ksiażki "Jane Goodall. Pani od szympansów" Danuty Tymowskiej
Okładka ksiażki "Jane Goodall. Pani od szympansów" Danuty Tymowskiej materiały prasowe

Choć i tu nie zarabiała kokosów, hojne napiwki i oszczędności na mieszkaniu pozwoliły w pięć miesięcy zebrać fundusze na wielką podróż. Kiedy uznano, że powinno wystarczyć, cała rodzina uroczyście zebrała się w salonie, ktoś dla bezpieczeństwa zasłonił kotary, a Jane uniosła dywan, wydobywając spod niego wszystkie miesiącami chowane tam pieniądze.

Jane Goodal podziwiała bardzo Wisława Szymborska
Jane Goodal podziwiała bardzo Wisława SzymborskaJENS SCHLUETER/AFPEast News

Rzeczywiście, było tego w sam raz na podróż tam i z powrotem na Czarny Ląd - w tamtych czasach brytyjskie władze wymagały, by osoby nie mające bliskich u celu podróży kupowały bilety powrotne. Ale nawet gdyby nie wymagały, Vanne za żadne skarby nie pozwoliłaby Jane na tak daleki wyjazd tylko w jedną stronę. (…)

Praca Jane w muzeum nie poszła na marne. Sporo dowiedziała się tam o faunie wschodniej Afryki i zwyczajach rozmaitych afrykańskich plemion, zwłaszcza Afrykanów z ludu Kikuju, wśród których Leakey spędził szmat czasu. W tamtym okresie pisał książkę o ich historii i zwrócił uwagę na znamienną okoliczność: między niektórymi obrzędami religijnymi Kikuju i opisami obrzędów zapisanymi w Starym Testamencie jest sporo podobieństw.

Jane lubiła pracę w muzeum, gdzie Levi mógł nawet mieszkać w specjalnej obszernej klatce, lecz nie znosiła zbierania okazów do kolekcji. Polegało to bowiem na łapaniu, zabijaniu i preparowaniu niezliczonej liczby ptaków, drobnych ssaków i owadów. Jeszcze przed pierwszą wyprawą do Olduvai odmówiła zbierania pająków. Tym razem jednak nie potrafiła wymyślić wiarygodnej wymówki - poza tą, że zwyczajnie nie chce zabijać Bogu ducha winnych zwierząt. Zabijać niepotrzebnie i bezsensownie, bo zakonserwowane okazy zajmowały już całe kilometry coraz bardziej zakurzonych muzealnych półek. Przez długie lata z oburzeniem i bezsilnym gniewem wspominała ekspedycję do lasu Kakamega, gdzie "w imię nauki" zabito i obdarto ze skóry tysiące zwierząt.

Jane Goodall w 1982 roku przygotowująca się do konferencji
Jane Goodall w 1982 roku przygotowująca się do konferencjiCHARLES KNOBLOCK/APEast News

Tymczasem bardzo przyjazna do tej pory Mary, której Jane z taką ochotą pomagała w czasie pobytu w Olduvai, nagle zmieniła front. Z niezrozumiałych powodów zaczęła się do dziewczyny odnosić z niechęcią, a czasami wręcz wrogo. Skonsternowana Jane długo zachodziła w głowę, skąd ta odmiana. Aż w końcu dotarło do niej to, o czym plotkowała już większość pracowników muzeum: Leakey bez pamięci się w niej zakochał!

Na sygnały, że dzieje się coś osobliwego, natykała się już od pewnego czasu, ale nie przyszłoby jej do głowy, by łączyć je z osobą szefa. Na przykład któregoś niedzielnego poranka ktoś zapukał do drzwi jej pokoju, po czym, uchyliwszy je, przez szparę podrzucił do środka czerwoną różę...

Wszystko wyjaśniło się niedługo później, gdy wróciwszy któregoś dnia późnym wieczorem do domu, zobaczyła na swojej poduszce list. List miłosny. Od Leakeya. Od późniejszych, coraz częstszych i coraz bardziej natarczywych propozycji spędzania razem czasu, ofert spacerów czy wyjazdów na kilkudniowe wycieczki wykręcała się jak piskorz, próbując zachować w tajemnicy przed światem to, o czym świat od dawna huczał. Natarczywość Leakeya stała się na tyle widoczna, że jeden z pracowników muzeum, w obawie o bezpieczeństwo Jane, zaczął wieczorami przechadzać się w pobliżu jej mieszkania, w razie potrzeby gotów pospieszyć jej z pomocą.

Jane była w kropce. Podziwiała Leakeya jako sławnego naukowca i zapaleńca bez reszty oddanego sprawie, która i dla niej stała się treścią życia. Ale choć był jeszcze mężczyzną niestarym, pięćdziesięciopięcioletnim, o romansie nie mogło być mowy. Był jej mentorem, a nie kandydatem na kochanka. (…)

Jane Goodall całe życie szerzyła wiedzę o życiu szympansów
Jane Goodall całe życie szerzyła wiedzę o życiu szympansówSheri Determan / WENN.com/agefotostockEast News

Widok dzikiego górzystego terenu, który rozpostarł się przed nimi po opuszczeniu łodzi, wzbudził w Jane i jej matce poważne obawy. Jak na tym dzikim i złowrogim odludziu przeżyć kilka długich miesięcy? Jednak uroda i spokój bijący z tego pejzażu szybko stłumiły początkowe obawy - przecież coś, co jest tak piękne, nie może być groźne dla człowieka, który to piękno dostrzega i podziwia. Poza tym nie było czasu na jałowe dywagacje: trzeba było jak najszybciej rozbić namioty i zorganizować obóz. Na szczęście większość obowiązków przejął uczynny i doświadczony w tej robocie David, który pozostał z kobietami jeszcze przez dwa dni. Przypilnował, czego było trzeba, i pomógł nawiązać kontakt z miejscowymi.

Jane ruszyła w teren już nazajutrz po rozbiciu obozu. Przemieszczanie się po okolicy nie sprawiało trudności, bo wysokie i gęste trawy porastające ten obszar spłonęły w niedawnych pożarach. Najpierw natknęła się na pawiany, a te na jej widok natychmiast wszczęły taki rejwach, że nadzieja na spotkanie jakiegokolwiek szympansa niemal całkiem w niej zgasła.

W końcu do mnie przywykną, przecież muszą - pocieszała się, nie przerywając marszu. I rzeczywiście, na uśmiech szczęścia nie musiała czekać zbyt długo: wkrótce dostrzegła pierwszego szympansa. O jakichkolwiek obserwacjach nie było jednak co marzyć. Na widok intruza szympans co prawda zrazu się zatrzymał, lecz już po chwili w popłochu dał nura w gęstwinę.

Nazajutrz Jane wraz z Davidem popłynęli łódką wzdłuż granic rezerwatu. To był strzał w dziesiątkę: na dwóch drzewach rosnących tuż nad wodą badaczka dostrzegła aż osiem szympansich gniazd.

Kłopoty nadeszły z zupełnie niespodziewanej strony: miejscowi od razu uznali Jane i Vanne za rządowych szpiegów. Bo któż przy zdrowych zmysłach by uwierzył, że dwie białe kobiety przyjechały w takie miejsce tylko po to, by gapić się na małpy? (…)

By uświadomić ludziom, że wymarcie grozi całym populacjom szympansów, Jane Goodall, niczym apostołka ginącej przyrody, zaczęła wędrować po świecie, by wygłaszać odczyty, dyskutować na konferencjach naukowych, spotykać się z politykami i ludźmi działającymi na rzecz przyrody, wygłaszać pogadanki w szkołach i udzielać niezliczonych wywiadów. Za swą misję uznała szerzenie wiedzy o zagrożeniu gatunków na naszej planecie. W podróży spędzała około trzystu dni w roku.

W 1991 roku z inicjatywy Jane powstał w Tanzanii międzynarodowy klub młodzieży Roots & Shoots, czyli Korzonki i Kiełki, którego celem była ochrona środowiska i poprawa losu zwierząt - zarówno dzikich, jak domowych. Skąd taka nazwa? Korzenie rozrastają się niewidocznie pod ziemią, utrzymując w pionie nawet najpotężniejsze drzewa. A kiełki, choć delikatne, potrafią się przedrzeć przez każde podłoże, choćby i skaliste. Dzieci i młodzież to korzenie i kiełki, które mogą zmienić świat.

Fragment książki
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas