Krwawa wdowa i bestia w ludzkim ciele: Historia Darii Sałtykowej
Zwana krwawą wdową, bestią w ludzkim ciele — osiemnastowieczna seryjna morderczyni swoje ofiary torturowała i zbijała jawnie, na oczach wielu świadków. Jednak przez wiele lat była bezkarna. Oto historia Darii Sałtykowej.
Daria Sałtykowa do dziś jest uważana w Rosji za jedną z najokrutniejszych kobiet w dziejach. Przez lata z zimną krwią mordowała swoich poddanych, znęcając się nad nimi w bezwzględny sposób nim nie wydali ostatniego tchu. Przypisuje się jej około stu zabójstw, z których udowodniono 38. Jednak do końca życia nie przyznała się do żadnego z nich.
Daria Iwanowna urodziła się w roku 1730 we wpływowej rodzinie arystokratycznej. Jej ojciec był znaczącą osobistością na dworze cara Piotra I. Jako młoda dziewczyna otrzymała stosowne dla panien z jej pozycją społeczną wykształcenie, przygotowujące do pełnienia jedynej możliwej dla niej roli — pani domu z wyższych sfer. Wydano ją za mąż za Gleba Sałtykowa. Rotmistrz gwardii konnej był dobrą partią — jego majątek i stosunki z dworem nie ustępowały tym posiadanym przez rodzinę młodej żony. Wkrótce Daria urodziła mu dwóch synów. Jednak Sałtykow zmarł po kilku latach, zostawiając wdowę co prawda samą z dziećmi, ale z też wielkim majątkiem i koneksjami w najwyższych kręgach władzy.
600 bezbronnych dusz
Po śmierci męża, a później i ojca, po którym również odziedziczyła całą fortunę, Daria Sałtykowa zarządzała majątkiem w postaci kilku wsi oraz sześciuset dusz, jak w tamtych czasach nazywano pańszczyźnianych chłopów. Z początku nic nie wskazywało, że pani na włościach wkrótce stanie się prawdziwym postrachem dla swoich poddanych. Miała opinię osoby pobożnej i hojnej — podróżowała do znanych monastyrów i rozdawała pieniądze ubogim. Jednak już kilka miesięcy po śmierci męża, zaczęła ujawniać swoje drugie, przerażające oblicze. Często miewała złe humory i była brutalna wobec służby. Bicie i poniżanie poddanych powoli stawało się dla niej codzienną rutyną. Za jej plecami nikt nie mówił już o niej inaczej niż Sałtyczycha.
Tymczasem w okolicach roku 1760 służba Sałtyczychy mogła na chwilę odetchnąć z ulgą. Cała uwaga Darii Sałtykowej spoczęła bowiem na niejakim Mikołaju Tiutczewie, w którym się bez pamięci zakochała. Jednak w nowej relacji charakter kobiety zaczął się szybko ujawniać — często wybuchała gniewem, śledziła kochanka i urządzała sceny zazdrości. Po dwóch latach zniechęcony jej zachowaniem mężczyzna porzucił ją i oświadczył się innej. W przypływie furii Sałtykowa próbowała nakłonić swoich służących do zamordowania Tiuczewa i jego żony. Ostrzeżony jednak o planach dawnej kochanki mężczyzna podróż poślubną odbył w towarzystwie eskorty wojskowej.
Po odejściu Tiuczewa, demon na dobre zawładnął Sałtyczychą. Sadyzm, znęcanie się i okrucieństwo miały przynieść ulgę opuszczonej i pogrążonej w żalu kobiecie. Rozpacz i gniew znajdowały ujście w barbarzyńskim okrucieństwie wobec ofiar, których liczba rosła z dnia na dzień. Ofiarami padały zazwyczaj młode dziewczyny, nawet 12-letnie. Daria wykorzystywała swoją władzę i zależność ofiar. Torturowała zarówno fizycznie, jak i psychicznie — stosowała brutalne chłosty, polewała wrzątkiem, wyrywała włosy, a nawet spychała ze schodów. W każdym pokoju stawiała drewnianą kłodę, by mieć pod ręką narzędzie wymierzania kary. Głodziła, zamykała w lochu, rozkazywała chodzić boso po śniegu. Swoje postępowanie tłumaczyła koniecznością motywowania służby do wydajniejszej pracy. Niestety wiele dziewcząt nie przeżyło tak brutalnych lekcji Sałtyczychy.
Po kilku latach jednak Daria Sałtykowa przebrała miarę i ściągnęła na siebie uwagę opinii publicznej. Całe Imperium Rosyjskie huczało od plotek o jej okrucieństwie — szeptano, że potrafiła jednym zamachem rozbić głowę służącego o ścianę. Chłopi w obawie o życie swoje i rodzin zaczęli jawnie skarżyć się na postępki swojej pani. Nikt jednak z wysoko postawionych osób nie ośmielił się zadzierać z Sałtyczychą, była bowiem nie tylko bogata, ale i ustosunkowana na dworze cesarskim. Dopiero list napisany do carycy Katarzyny II przez dwóch zdesperowanych służących Sałtykowej stał się początkiem końca bezwzględnej sadystki.
W kraju niemego posłuszeństwa i bezprawia
By zrozumieć dlaczego samotna wdowa mogła latami uprawiać swój okrutny i krwawy proceder, należy choć powierzchownie zapoznać się z realiami epoki Darii Sałtykowej — była bowiem jej tworem, ponad miarę wybujałym, lecz jednak nieodrodnym.
W epoce Katarzyny II rosyjska szlachta uzyskała praktycznie nieograniczoną władzę nad swymi poddanymi. Właściciele ziemscy mogli więc w niekontrolowany sposób wykorzystywać pracę pańszczyźnianą, sprzedawać chłopów, zmuszać ich do zawierania małżeństw wbrew ich woli, wymierzać dowolne kary, zsyłać ich na Syberię. Właściciele mieli również prawo oddać swoich chłopów na dożywotnią służbę wojskową.
Najjaskrawiej rosyjską rzeczywistość widzieli cudzoziemcy. Francuski dyplomata Louis Philippe de Ségur, przybyły do Rosji z misją nawiązania bliższych kontaktów politycznych między Wersalem a Petersburgiem, w swoich wspomnieniach pozostawia ponury obraz kraju władanego przez Katarzynę II. Życie rosyjskich chłopów porównuje do bytu ludów pierwotnych. Według dyplomaty nie mają oni potrzeb innych niż minimum egzystencjalne — dach nad głową i proste pożywienie. Mieszkają w chatach z bali, a jedynym umeblowaniem ich siedzib, poza piecem, są ustawione pod ścianami ławy. Za okna służy im jeden maleńki otwór. "Pogrążone w niewolnictwie pospólstwo" nie troszczy się o swoją przyszłość — swój los całkowicie zawierza swoim panom. Co do szlachty Ségur również nie miał złudzeń — nisko oceniał ich kondycję umysłową i przymioty ducha. Zdaniem francuskiego przybysza ich zacofana mentalność i brak ambicji przyczyniła się do pogrążaniu się kraju w cywilizacyjnej śpiączce.
W oczach Ségura Rosja była "krajem niemego posłuszeństwa i bezprawia", w którym człowiek nie może odwołać się do instytucji prawa, nikt nie ma więc poczucia bezpieczeństwa. Nikt tu nie czuje się też szczęśliwy. Również szlachta, nad którą władzę sprawuje tyran absolutny — caryca.
Z kolei Borys Kierżencew w swojej książce "Zniewolona Rosja. Historia poddaństwa" przytacza przykłady realiów rosyjskiej wsi. Wola właściciela była wszystkim — stanowiła jedyne i ostateczne prawo, od którego nie było odwołania innego niż suplikacja, błagalna prośba, do samego cara, która rzadko była uwzględniana. Chłopi zobowiązani byli nie tylko do pracy na ziemi właściciela, ale również do wykonywania prac budowlanych, wnoszenia danin w postaci płodów rolnych i mięsa, pracy w zakładach i manufakturach należących do ich właściciela. Daniny, a także czynsze w formie gotówki określane były uznaniowo, a modus operandi większości właścicieli było powiedzenie: "nie dawaj chłopu obrosnąć, ale strzyż go jak owcę - do gołej skóry". Nieposłusznych karano knutem. Nic dziwnego, że ten eksploatacyjny system gospodarczy doprowadzał chłopów do skrajnej nędzy i ruiny. W rozpaczliwej sytuacji można było jedynie odwołać się do cesarzowej, w myśl starej rosyjskiej zasady — car dobry, bojarzy źli. Więc pisano suplikacje, a niektóre z nich znajdowały swój szczęśliwy finał w postaci wyroku wydanego osobiście przez Katarzynę Wielką. Tak było i ze sprawą Sałtyczychy.
Pokazowy proces dręczycielki i morderczyni
Skarga dwóch chłopów, którym Sałtykowa zabiła żony, dotarła do kancelarii carskiej i zainteresowała Katarzynę II, a ta kazała wszcząć śledztwo. Nie zbulwersowały jej jednak zbrodnie wynaturzonej kobiety. W sprawie krwawej wdowy władczyni dostrzegła doskonałą okazję, by zaprezentować się w roli Katarzyny Wielkiej, Mądrej, Matki Ojczyzny — bo takim tytułem lubiła się szczycić. Caryca pragnęła uchodzić w oczach swojego ludu za dobrą i współczującą matkę narodu, pochylającą się z troską nad losem uciemiężonych, a w oczach świata kreowała się na reformatorkę zapóźnionego cywilizacyjnie kraju, który prowadziła ku ideałom oświecenia. W rzeczywistości Katarzyna II była despotką o maniakalnej wręcz żądzy władzy, a jej rewolucyjne zmiany okazały się jedynie mirażem, którego symbolem na zawsze zostaną wioski potiomkinowskie, a pod którym trwał niezmiennie rosyjski model absolutyzmu typu wschodniego.
Bez względu jednak na niepiękne powody, maszyna prawna została wprawiona w ruch. W toku dochodzenia ustalono, że ofiarą seryjnej morderczyni padło 38 osób. W 26 innych przypadkach przypisanych jej zabójstw uznano ją za podejrzaną. Sałtykową oskarżono także o stosowanie tortur. Wyrok został sformułowany we wrześniu 1768 roku. Wydała go osobiście caryca Katarzyna. Na jego mocy Sałtykowa została pozbawiona szlachectwa i całego majątku. Nim odprowadzono ją do celi, przez godzinę na oczach tłumu stała przykuta do słupa z tabliczką “dręczycielka i morderczyni". Nigdy nie przyznała się jednak do żadnego ze swych czynów, nawet po groźbą tortur twierdziła, że “nic nie zrobiła i nic nie wie". Resztę życia spędziła w więzieniu — przez pierwsze 11 lat w celi bez światła i kontaktu z ludźmi. Zmarła w 1801 roku i została pochowana na cmentarzu Dońskim w Moskwie.