Magik, który wydał wojnę środowisku cudotwórców. Kim był James Randi?
Często nazywano go "Niesamowitym Randim", "Gandalfem sceptycyzmu" i "Współczesnym Houdinim". Choć sam był rozkochany w iluzji i magii, równocześnie stał się jednym z najsłynniejszych propagatorów naukowego sceptycyzmu i zajadłym przeciwnikiem wiary w zjawiska nadprzyrodzone.
Rzucił szkołę by zostać magikiem i jasnowidzem
James Randi — urodzony w Toronto jako Randall James Hamilton Zwinge — zawsze dużą wagę przywiązywał do swojej scenicznej kreacji. Długa broda, kapelusze, płaszcze i laska ze srebrną gałką w kształcie czaszki. Choć sławę przyniosła mu walka z naiwną wiarą w magię, taki wizerunek wyniósł z okresu swojego życia, w którym sam zajmował się kreowaniem iluzji i oszukiwaniem zmysłów publiczności.
Po przeprowadzce do USA jego kariera nabrała tempa
Po przeprowadzce z Kanady do USA jego kariera nabrała tempa. Występował w telewizji, bił rekordy Guinnessa, spędzając prawie godzinę w lodowym sarkofagu, ruszył też w trasę ze słynnym muzykiem Alice'em Cooperem, gdzie był odpowiedzialny za iluzoryczną dekapitację artysty na każdym koncercie.
Równocześnie coraz częściej i dobitniej przypominał swojej publiczności, że jego "moce" i "zdolności" są jedynie wynikiem sprytnych iluzji i nie kryje się za nimi żadna magiczna siła.
Gdy w 1987 roku — starając się powtórzyć sztuczkę wymyśloną przez słynnego Harry'ego Houdiniego — doznał bardzo poważnego uszkodzenia kręgosłupa, porzucił uprawianie magii. Rozpoczął wtedy swoje drugie zawodowe życie — jako demaskator oszustów, twierdzących, że posiadają moce magiczne, nadprzyrodzone i niewytłumaczalne przez naukę.
Zobacz również: Jak Nostradamus przepowiedział absolutnie wszystko
Od jasnowidza do sceptyka
"W samej rozrywce oczywiście nie ma nic złego. Gorzej, gdy utwierdza ona wiarę w rzeczy nadprzyrodzone, magiczne, nie z tego świata. Ta wiara potem wpływa na wybory życiowe ludzi. Dlatego postanowiłem z tym walczyć. Jako sztukmistrz doskonale wiedziałem, na czym polega kreowanie iluzji i postanowiłem pokazać to innym" - mówił Randi o magii i swojej misji demaskowania jej prawdziwej natury w rozmowie z Janem Stradowskim z magazynu "Focus".
W samej rozrywce oczywiście nie ma nic złego. Gorzej, gdy utwierdza ona wiarę w rzeczy nadprzyrodzone, magiczne, nie z tego świata. Ta wiara potem wpływa na wybory życiowe ludzi. Dlatego postanowiłem z tym walczyć.
Randi założył fundację The James Randi Educational Foundation, która przeznaczyła milion dolarów nagrody, dla każdego kto zgłosi się na badania i dowiedzie niepodważalnie posiadania nadprzyrodzonych talentów, takich jak na przykład jasnowidzenie czy czytanie w myślach.
Randi w swojej karierze "tropiciela ściemy" walczył ze słynnym Izraelczykiem Urim Gellerem, w którego moce wierzyło nawet CIA, słynnym teleewangelistą Peterem Popoffem, czy z prof. Jacquesem Benvenistem, twórcą teorii "pamięci wody", która leży u podstaw homeopatii. Ze wszystkich tych potyczek wychodził zwycięsko. A milion dolarów czekał i czekał. Gdy w 2015 r Randi ogłosił przejście na emerytrę fundacja podjęła decyzję, że zamiast czekać na wiarygodnego cudotwórcę przeznaczy pienieądze na sytypednia wspierające zdolnych, krytycznie myślących ludzi.
Randi był też autorem licznych publikacji z zakresu historii magii, zjawisk paranormalnych i sceptycyzmu, a także otrzymał prestiżowe stypendium MacArthura.
"Niesamowity Randi" zmarł 20 października 2020 roku z przyczyn naturalnych. Miał 92 lata.
Spytany w 2017 roku przez Jana Stradowskiego o to, co czułby, gdyby - o dziwo - udało mu się udowodnić istnienie niemożliwych do naukowego wytłumaczenia fenomenów ludzkiego umysłu powiedział: "Byłoby świetnie! Może dostałbym za to Nobla? Ale do tej pory nikomu się nie udało, a widziałem bardzo wiele takich prób. Jeśli ktoś twierdzi, że to jest możliwe, to proszę, mamy milion dolarów do wzięcia".