Nieznany kraniec Francji

Jeszcze 50 lat temu Langwedocja była nieodkrytą, pełną tajemnic krainą. Dopiero generał de Gaulle zauważył piękno tego regionu i rozwinął tu turystykę.

Fortyfikacje w Langwedocji
Fortyfikacje w Langwedocji123RF/PICSEL

Kiedy u nas zaczyna się jesień, na południu Francji panuje jeszcze letnia aura. Zaplanowaliśmy więc urlop na najbardziej na południe wysuniętej części francuskiego wybrzeża, rozciągającej się między Doliną Rodanu, Morzem Śródziemnym a Pirenejami - w Langwedocji.

Pojechaliśmy tam samochodem. Wymagało to co prawda pokonania aż dwóch tysięcy kilometrów, ale po drodze zatrzymaliśmy się na nocleg.

Dopiero następnego dnia ujrzeliśmy Collioure. Szybko odnaleźliśmy nasz pensjonat. - Chodźmy rozprostować nogi - zaproponował mąż. Poszliśmy na spacer. Dotarliśmy aż na plażę.

- Obrazek jak ze średniowiecza - stwierdziłam, podziwiając zamek w porcie i forty na okolicznych szczytach gór. Następnego ranka zaciągnęłam męża na fort St-Elme, z którego widać miasteczko na tle ciągnącego się na północ wybrzeża. Z drugiej strony piętrzą się Pireneje.

Kolejnego dnia zwiedzaliśmy Perpignan. W XIII w. miasto było stolicą średniowiecznego Królestwa Majorki. Ten okres pamięta potężny zamek, siedziba królów Majorki. Dzisiaj kamienna budowla otoczona jest fortyfikacjami cytadeli z XVII wieku.

- To musiało być miasto nie do zdobycia - westchnął mąż, patrząc na wieżę warowną Castillet i pozostałości murów obronnych z XIV w. W pobliżu ciągną się wysadzane platanami bulwary nad rzeką La Bassa. Schronienie przed słońcem znaleźliśmy w katedrze św. Jana Baptysty.

- Przepiękna! - zachwycałam się bogactwem malowideł i marmurowym ołtarzem. Starówka zaskakuje urokliwą zabudową. Przyjemnie jest powłóczyć się tutaj bez celu.

- Usiądźmy na lody - zaproponował mąż, gdy wyszliśmy na Place de la Republique. Na koniec zrobiliśmy sobie jeszcze spacer wzdłuż murów.

Przepis na wyjątkowe krewetki z czosnkiemInteria Kulinaria

Następnego dnia pojechaliśmy do Narbony. Miasto leży nad kanałem de la Robine. Jest to część śródlądowej drogi wodnej między Atlantykiem a Morzem Śródziemnym. Starówka to plątanina wąskich uliczek z setkami sklepików. - Zamieszkałbyś na moście? - spytałam przy Moście Kupców (Pont des Marchands), na którym stoją kamieniczki. - Z tobą zawsze! - odparł mój romantyk.

- Chodźmy obejrzeć Pałac Arcybiskupów - zaproponował. Pałac ozdabiają trzy wieżyczki z XIII i XIV w. Obok wznosi się niedokończona katedra św. Justa. - Chyba projekt przerósł budowniczych skoro przez 50 lat udało się zbudować tylko prezbiterium - orzekłam. - No, ale jest największe w południowej Francji - wyczytał mąż w przewodniku. Najstarszym zabytkiem miasta jest Horreum, podziemne magazyny na zboże wybudowane przez Rzymian.

Podczas wypoczynku udaliśmy się też do Beziers. Miasto leży na wzgórzu, które opływa rzeka L’Orb. Z doliny do miasta wiodą dwa mosty Pont Vieux i Pont Neuf, czyli Stary i Nowy. Kolejny most nad rzeką tworzy akwedukt Kanału Południowego.

- To niesamowite! Statki przepływają tu jeden nad drugim - pokazałam mężowi to niezwykłe skrzyżowanie. Wrażenie robi też znajdująca się obok 8-komorowa śluza Fonserannes. - Zbudowali ją w XVII-wieku i ciągle działa! - nie mógł wyjść z podziwu mąż. Dominująca nad centrum katedra St-Nazaire jest o wiele starsza. Stare Miasto oddziela od nowszej części wysadzana platanami aleja.

- Zrobiłam się głodna od tego chodzenia - oznajmiłam. Na obiad zjedliśmy przysmak regionu czyli ostrygi. Reszta urlopu upłynęła nam na plażowaniu. Także w sąsiednich miejscowościach: Port Vendres i Banyuls-sur-Mer. Najbardziej spodobała mi się otoczona piniowymi zagajnikami plaża Plage de Paulilles.

Ostatniego dnia mieliśmy już dość leżenia. Weszliśmy więc na jeden z pobliskich szczytów pod wieżę Tour Madeloc z XIII w.

- Stąd widać całe wybrzeże! - zachwyciłam się. Patrzyłam na dzikie, naturalne plaże, w które wdziera się morze. I marzyłam, by jak najdłużej ten morski brzeg pozostał nieujarzmiony.

Anna Wronka

Chwila dla Ciebie
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas