Niezwykła misja pastora Lee
Choroba syna otworzyła mu oczy na krzywdę innych. Postanowił nie być obojętny i od 11 lat pomaga samotnym matkom powrócić do normalności i odzyskać szacunek do siebie w skrajnie rygorystycznym kraju, w którym mogły liczyć tylko na potępienie.
Początki
Wszystko zaczęło się 30 lat temu, kiedy jego syn Nun-man urodził się z porażeniem mózgowym i deformacją twarzy. Lekarze sądzili, że nie dożyje swoich pierwszych urodzin.
Pastor Lee był zdeterminowany i sprzedał dom oraz rodzinny biznes, by opłacić rachunki za leczenie dziecka. Duchowny spędzał wiele czasu w szpitalu i był poruszony, jak wiele dzieci jest porzucanych od razu po urodzeniu.
Otwarte serce zamiast krytyki
Pastor Lee Jong Rak, razem z żoną Chun-ja, mieszka w Seulu, w Korei Południowej. Wychowują 19-cioro dzieci, z których tylko dwoje jest ich biologicznym potomstwem. Para adoptowała dziesięcioro porzuconych dzieci, bo w Korei tylko tyle może dostać jedna rodzina, dla reszty jest rodziną zastępczą.
To wielkoduszny czyn, ale pastor bardziej znany jest z tego, że uratował 1600 noworodków. Stworzył specjalne miejsce w ścianie swojego kościoła, gdzie matki, które z jakichś powodów nie chcą zatrzymać dziecka, mogą je zostawić, by trafiło do adopcji i znalazło rodzinę, która będzie je kochać i wychowa jak swoje.
Niechciane dzieci w Korei były często porzucane w szpitalach, na ulicach, w toaletach publicznych, a nawet na śmietniku. Społeczeństwo koreańskie jest bardzo tradycyjne.
Samotna matka nie zasługuje tu na wsparcie i uznanie, lecz na potępienie. Nieślubne dziecko jest hańbą dla całej rodziny. Część z tych dzieci było wynikiem ciąży u nieletniej lub gwałtu.
Urodziły się ze związku pozamałżeńskiego albo były niepełnosprawne. Teraz matka może przynieść niemowlę, umieścić w murze kościoła i odejść, pozostając anonimową. Po kilku sekundach włącza się alarm i pracownik fundacji odbiera niemowlaka. Noworodek jest karmiony, badany, czy nic mu nie dolega i wysyłany do domu dziecka, skąd może trafić do adopcji.
Bohaterski czyn
Pastor uważa, że matka, która urodziła dziecko i oddała go innym na wychowanie jest bohaterką i nie powinna się winić.
Duchowny nie tylko ratuje dzieci, ale finansowo i emocjonalnie wspiera samotne matki. To przykre, że te kobiety nie mogą liczyć na pomoc od ojca dziecka, rodzin i rządu, choć Korea Południowa ma jeden z najniższych wskaźników urodzeń na świecie.
Prawie połowa matek to nastolatki, najmłodsza ma 13 lat. Większość zostawia list, w którym opisuje, dlaczego musiała zostawić dziecko, życzy mu szczęścia, często obiecuje, że po nie wróci za kilka lat i rzeczywiście 30 proc. kobiet dotrzymuje słowa. Pastorowi udało się porozmawiać z 95 matkami, z czego 17 mam zmieniło zdanie i zajęło się dzieckiem, dzięki finansowemu i psychologicznemu wsparciu organizacji prowadzonej przez lokalny kościół.
Niektóre historie samotnych matek są porażające. Pastor wspomina dziewczynę, która urodziła dziecko sama w wynajętym pokoju i próbowała je udusić, ale ponieważ przeżyło, oddało go do okna życia.
Druga urodziła na odludziu w górach i zakopała je żywcem. Kiedy zaczęło płakać, odkopała je i zaniosła do kościoła.
Duchowny ma 65 lat i odważne plany na przyszłość. Chciałby zbudować wioskę dla samotnych matek, by mogły w niej żyć, być niezależne oraz wolne do nagonki innych ludzi.
Zapłata za dobro
Wdzięczni rodzice adopcyjni i współpracownicy zorganizowali dla pastora Lee przyjęcie- niespodziankę. W tajnym projekcie pomagał adoptowany syn pastora, Ru-Ree. Inicjatywa duchownego została zasilona darowizną w wysokości 65 tys. dolarów przez "Asian Boss", międzynarodową firmę medialną, której celem jest budowanie mostów i zacieranie różnic kulturowych między Azją i Zachodem.
Okno życia
W Polsce jest ponad 60 okien życia. Pierwsze powstało przy klasztorze Sióstr Nazaretanek w Krakowie w 2006 roku. Do 2016 udało się uratować 100 noworodków. Podobne miejsca istnieją w USA, Niemczech, Pakistanie, RPA oraz Francji. Sama idea jest dosyć stara, gdyż datuje się na XII wiek, za czasów papieża Innocentego III.