Niezwykłe miejsce pod Warszawą. Tutaj każdy może zamienić się w... syrenę
Mermaiding to sport, który w szalonym tempie podbija Europę, w tym również Polskę, dlatego nie ma się co dziwić, że w kraju nad Wisłą jak grzyby po deszczu powstają kolejne akademie uczące tej profesji. Na czym polega mermaiding, czy jest kosztowny, jak się go nauczyć, i w końcu – czy każdy może zostać syreną? Na te i wiele innych pytań poszukaliśmy odpowiedzi w rozmowie z Magdaleną Gębicką – instruktorką nurkowania i propagatorką mermaiding w Polsce.
Na czym polega mermaiding?
Z Magdaleną Gębicką spotykamy się w Mszczonowie pod Warszawą, gdzie na najgłębszym basenie dla nurków w Europie Deepspot prowadzi zajęcia ze swoimi podopiecznymi z Akademii Syren.
Magda z zawodu jest instruktorem nurkowania oraz dziennikarką, a pomysł na mermaiding przywiozła do Polski z Włoch, gdzie pierwszy raz miała do czynienia z pływaniem z syrenim ogonem.
- Byłam pierwszą osobą w Polsce, która została instruktorem mermaidingu. Powstała Akademia Syren, a zaraz potem dołączyły do mnie następne dziewczyny, którym ten sport się spodobał. Obecnie mamy cztery instruktorki w naszej akademii, a ponadto cały czas szkolimy instruktorów w całej Polsce. Zatem syren jest z miesiąca na miesiąc coraz więcej - mówi Interii Magdalena Gębicka.
Na pierwszy rzut oka nakładanie na siebie stroju przypominającego syrenkę z bajek dla dzieci nie kojarzy się ze sportem, ale kiedy bliżej przyjrzymy się, na czym polega mermaiding, to okazuje się, że to nie tylko efektowne stroje, ale przede wszystkim spory wysiłek i umiejętności niezbędne do poprawnego pływania z płetwą w basenie.
Wbrew pozorom to bardzo wysiłkowy sport. Jestem instruktorką nurkowania i chociażby z racji tego dostrzegam w mermaidingu wiele aspektów związanych ze sportem. Zakładając ogon z monopłetwą, musimy użyć więcej mięśni niż w przypadku normalnego pływania, a przecież to normalne pływanie jest powszechnie uznawane za sport
Magdalena Gębicka w 2019 r. jako jedyna Polka brała udział w zawodach mermaidingu w Mediolanie.
Na tę chwilę w naszym kraju nie zorganizowano jeszcze tego typu zmagań, ale zdaniem naszej rozmówczyni i to niebawem ulegnie zmianie.
- Ten sport podoba się wielu kobietom, bo nie ma w nim rywalizacji. Jeśli już takowa była, to raczej dotyczyła ona tego, że ktoś ma ładniejszy ogon. To w pewnym sensie zawsze jakaś forma zazdrości, ale z przymrużeniem oka.
- Natomiast jeśli mowa o rywalizacji stricte sportowej, to polega ona na wstrzymywaniu oddechu, kto dłużej i szybciej przepłynie dany odcinek oraz w grę wchodzą elementy zręcznościowe, jak wyławianie rzeczy z dna basenu - mówi pionierka mermaidingu w Polsce.