O tych gadżetach marzyliśmy 30 lat temu. Dziś są często symbolem obciachu
Oprac.: Bartosz Stoczkowski
25 calowy telewizor stereofoniczny Curtis z teletekstem, magnetowid, zestaw naczyń marki Zepter International , amerykański zegarek Timex Indiglo z podświetlaną tarczą, kuchenka mikrofalowa Whirpool i samochód Peugeot 305 — takie nagrody przeznaczone były dla zwycięzców programu "Czar par", który bił rekordy oglądalności na początku lat dziewięćdziesiątych. O tych gadżetach marzył wówczas prawie każdy.
Magnetowid
Choć magnetowidy były dość rozpowszechnione w Polsce już w latach 80., to swoją złotą erę przeżyły dopiero dekadę później, stając się jednym z nieodłącznych symboli epoki transformacji. W latach 90., praktycznie każde gospodarstwo domowe wyposażone było w odtwarzacz kaset VHS i kolekcję legalnych i nielegalnych filmów sprowadzanych z Europy Zachodniej.
Szybko zaczęły też powstawać wypożyczalnie kaset wideo, a Polacy emocjonowali się możliwością oglądania niedostępnych dotąd dla widzów zamkniętych za żelazną kurtyną obrazów. Na ekranach królował Sylvester Stallone, Jean Claude Van Damme i zapisy koncertów ówczesnych gwiazd, jak Queen czy Guns and Roses.
— Dziś młodzież przesyła sobie filmiki na TikToku, a gdy ja byłam w szkole średniej, by dzielić się z rówieśnikami uwagami na temat obejrzanych filmów należało mieć magnetowid — wspomina Aneta, pracownica administracji publicznej w jednym z małopolskich urzędów, a w latach 90. uczennica kieleckiego LO.
— Nim powstały legalne wypożyczalnie, filmy oglądało się na pirackich kopiach ze słabym tłumaczeniem i kiepsko słyszalnym lektorem. W obiegu były też kasety z nagranym programem telewizji brytyjskiej lub amerykańskiej. W przypadku takich kaset film nie posiadał polskiego lektora, a mało kto był na tyle osłuchany z angielskim, aby zrozumieć listę dialogową. Nieporozumienia wynikały też z nieznajomości realiów wolnego świata. Oglądając więc nagrany bezpośrednio z telewizora film "The Wall", nie rozumiałam, że reklamy, które regularnie przerywały fabułę, nie były kreatywnym pomysłem reżysera na krytykę społeczeństwa konsumpcyjnego, ale typowym zabiegiem znanym we wszystkich komercyjnych telewizjach świata — śmieje się ze swoich doświadczeń Aneta.
Francuska zastawa z Duralexu
Na początku lat 90. francuscy producenci szkła hartowanego przypuścili szturm na polski rynek zastawy stołowej i zrewolucjonizowały wyposażenie kuchni w wielu polskich domach. Duralex, Luminac i Arcoroc wyparły ze stołów naczynia rodzimej produkcji. Poczciwe mirostowickie kamionki i włocławskie fajanse odeszły do lamusa, ustępując miejsca zachodnim produktom z kolorowego szkła.
— Wówczas naczynia z Duralexu chciał mieć każdy. Pożądanie wszystkiego co przychodziło z Zachodu, było niewyobrażalne. Każdy pochodzący stamtąd przedmiot był synonimem postępu, nowoczesności i namiastką zamożności, na którą można było sobie pozwolić w trudnych czasach transformacji ustrojowej — opowiada Barbara, właścicielka firmy cateringowej, a w latach 90-tych studentka filologii polskiej na UJ.
— Moja mama wyniosła na strych serwis obiadowy z Ćmielowa, gdy w prezencie na rocznice ślubu dostała od ojca beżowo-brązowy komplet duralexowych naczyń. Ojciec zachwycał się przede wszystkim faktem, że zagraniczny produkt, choć wykonany ze szkła nie tłucze się. Emaliowane garnki z Olkusza także zostały zastąpione zagranicznym sprzętem z równie pożądanej, jak Duralex firmy, czyli Zepter — przywołuje wspomnienia Barbara.
— Przyznam się, że ten nasz duralex wyrzuciłam na śmietnik kilka lat temu, a stara ćmielowska porcelana wróciła ze strychu na stół, bo w przeciwieństwie do brązowego paskudztwa, była i jest piękna. Dziś dziwię się, jak mogliśmy tego wtedy nie widzieć — kończy z uśmiechem nasza rozmówczyni.
Nokia Cityman
Telefonia komórkowa pojawiła się w Polsce już w 1992 roku. wraz z uruchomieniem analogowej sieci Centertel. Jedynym oferowanym wówczas telefonem przenośnym była Nokia Cityman — aparat wielkości cegłówki z antenką. Opłaty za połączenia naliczane były w dolarach, niewielu więc było stać na taki wydatek. Monstrualny aparat kojarzony był z pierwszymi biznesmenami nowej epoki i światem zorganizowanej przestępczości.
Sytuacja zmieniła się w 1996 roku, gdy na rynku pojawili się dwaj kolejni operatorzy — Era GSM i Plus GSM, którzy wprowadzili nową technologię, czyli telefonię cyfrową. Kolejne modele komórek zaczęły się miniaturyzować, anteny zostały ukryte wewnątrz obudowy, a najmodniejszym modelem końcówki dekady były niewielkie aparaty z klapką — Motorola i kultowa, wygięta Nokia 8110, która zyskała sławę dzięki filmowi “Matrix".
Biper
Gdy telefony komórkowe były zbyt drogie dla przeciętnego użytkownika, na rynku nowych technologii końca XX wieku pojawiły się pagery. W Polsce ich historia zaczęła się w 1991 roku, gdy dostępny stał się Metro-Bip.
Pager, znany również jako biper, był przenośnym urządzeniem telekomunikacyjnym, które pozwalało na odbieranie krótkich wiadomości tekstowych lub sygnałów dźwiękowych. Bipery były szczególnie popularne wśród lekarzy, służb ratowniczych i osób wykonujących zawody, w których konieczna była ciągła gotowość do szybkiej reakcji, ponieważ umożliwiały one natychmiastowe powiadamianie o sytuacjach awaryjnych.
Każdy biper miał swój numer, tak jak komórki. Aby wysłać wiadomość, należało pod niego zadzwonić i nagrać wiadomość głosową, która przetwarzana była na tekst i wysyłana do odbiorcy. Pod koniec lat 90-tych szał na bipery ogarnął młodzież szkolną, która szybko podchwyciła modna nowinkę technologiczną, do czego przyczyniła się akcja reklamowa promująca prepaidowe bipery, do której zaangażowano radio RMF FM. Karierę pagerów zakończyło znaczne obniżenie cen usług telefonii komórkowej, w tym również za wiadomości tekstowe sms i pojawienie się telefonów na kartę w sieci Simplus.
Discman
W latach 90. muzyki słuchano głównie z kaset, a nagrania na płytach CD były jeszcze nowinką, na którą ze względu na cenę pozwalali sobie nieliczni melomani. Do dziś zresztą zakup muzyki na nośniku CD nie należy do najtańszych.
Posiadanie discmana było więc nie lada luksusem. Sprzęt znany z teledysków MTV, miał jednak swoje wady — płyta przeskakiwała przy wstrząsach, co znacznie utrudniało komfortowy odsłuch ulubionych utworów podczas szybkiego spaceru, czy jazdy autobusem.
Drgania mogły także nieodwracalnie uszkodzić samą płytę, co dodatkowo zniechęcało kolekcjonerów do używania przenośnych odtwarzaczy CD. Mimo to, w 1998 roku firma Sony sprzedała ponad 50 milionów swoich discmanów. Był to jednak początek końca pewnej ery — w tym samym roku na targach w Hanowerze zaprezentowano pierwszy przenośny odtwarzacz mp3.