Są dorosłe i jeżdżą na wakacje z rodzicami. "Bałam się kłótni, zyskałam przyjaciółkę"
Niektórzy wzdrygają się na samą myśl, inni pukają się w czoło. Ale są też tacy, którzy zaryzykowali i odkryli kompletnie inny rodzaj wypoczynku, utkali zupełnie nowy rodzaj więzi łączącej ich z osobami, od których się oddalili na którymś etapie życia. Jeszcze inni łączą przyjemne z pożytecznym i oprócz spędzenia czasu razem, mają dodatkową parę rąk i oczu do opieki nad kilkulatkiem. Wakacyjne wyjazdy dorosłych już dzieci z rodzicami to coraz popularniejsza forma spędzenia urlopu. Czy to dobry pomysł? W rozmowie z Interią kilka kobiet podzieliło się swoimi przemyśleniami na ten temat.

Dojrzałość, życzliwość i spokój
W zeszłym roku pojechałam na wakacyjny wypoczynek z rodzicami po raz pierwszy, odkąd byłam dzieckiem/nastolatką. Gdy rozkładam to teraz na czynniki pierwsze, to przypominam sobie tylko jeden moment zawahania i dotyczył on jedynie tego, czy będzie pełna swoboda spędzania czasu według własnego widzimisię. Nawet gdy wybieramy się na wycieczkę w gronie znajomych, ustalamy przecież, że jakąś część każdego dnia będziemy spędzać po swojemu, zwłaszcza jeśli to wyjazd kilku par. Żeby nie nastąpił przedwczesny przesyt swoim towarzystwem, żeby nie czuć się ograniczanym czy zmuszanym do robienia tego, czego nie lubimy.
Sytuacja jest jednak trochę inna z własnymi rodzicami. W moim przypadku szczęśliwie okazało się, że zarówno rodzicom, jak i mi, równie mocno zależało na tym, by każdy miał możliwość pójść i zrobić w ciągu dnia to, na co ma ochotę, bez oglądania się na siebie. Wspólne posiłki i wieczory "zrobiły robotę".
Jest coś wspaniałego w tym, że znowu wspólnie oglądamy nowe miejsca, że pogłębiamy więź już jako osoby dorosłe na zupełnie neutralnym, oddalonym o tysiące kilometrów gruncie. Że wspólnie zachwycamy się tym, co widzimy. Jest w tym dojrzałość, życzliwość i spokój. Patrzenie na siebie przez inny pryzmat.
Wakacje z rodzicami nie są tym samym, czym były, gdy było się dzieckiem lub niepokornym nastolatkiem. Nie ma przymusu, pilnowania się, bycia "skazanym" na siebie 24 godziny na dobę. Jest za to poczucie dobrze wykorzystanego czasu, odnalezienie wspólnego języka, słyszenie się jakby nieco wyraźniejsze. Czas z rodzicami mamy ograniczony, nawet jeśli mieszkają blisko i widujemy się regularnie i z tego trzeba sobie (nieco boleśnie) zdawać sprawę. Pośpiech, obowiązki, pita w biegu kawa, szybki telefon. Na wspólnym wyjeździe można nasycić się swoją obecnością. I właśnie dlatego wszyscy wybieramy się w tym roku na urlop ponownie.
Zobacz również:
"Bałam się kłótni i kiepskiej atmosfery"
Katarzyna wyjechała w zeszłym roku do Chorwacji ze swoim synem, młodszą siostrą i mamą. Nie ukrywa, że aż do dnia wylotu miała w sobie całą masę wątpliwości i stresu. Z mamą relacje były różne, w zależności od etapu życia jednej i drugiej. To było ryzyko.

- Trafiła się świetna okazja, bo dostałam zaproszenie do pięknego domu na wynajem, który należał do moich znajomych. Pomyślałam, że może warto zaryzykować i zaprosić na ten wyjazd mamę, potem zaprosiłyśmy jeszcze siostrę. Bałam się: kłótni, kiepskiej atmosfery, narzekania i nie wiem czego jeszcze - wspomina Katarzyna. - Już w samolocie wiedziałam, że to była najlepsza decyzja. Towarzysząc mamie w jej pierwszym locie samolotem w życiu, na chwilę zamieniłam się z nią rolami: to ja wprowadzałam ją w coś nowego, koiłam lęki, obserwowałam, jak stres ustępuje zachwytowi. Na miejscu mogłam zatroszczyć się o nią, zobaczyć, jak buduje więź z moim synem, jak zupełnie inaczej zaczynamy ze sobą rozmawiać. Okazało się, że zmieniając miejsce, zmienia się także trochę podejście. Pięknie wypoczęłyśmy, przegadałyśmy mnóstwo tematów, czułam się jak ze starszą koleżanką. Moja siostra zdecydowanie była zestresowana, wyglądało chwilami na to, jakby zajęła na tym urlopie stanowisko opiekunki do osoby starszej, co nie było potrzebne. Ale poza tym, zobaczyłam w mamie kogoś nowego: kobietę, która chce odkrywać świat, która ma tak wiele do opowiedzenia i zaoferowania. Wprowadziłyśmy naszą relację na zupełnie inny poziom, co było totalnie świetnym doświadczeniem. Polecam każdemu, kto się waha. Trudno opisać, jak jest inaczej, lepiej - mówi Katarzyna.
"Dzięki mamie możemy odpocząć we dwoje"

Ewelina wraz z mężem mają 3-letnią córkę Julcię. Wakacje z maleńkim dzieckiem wspominają jako wyprawę, z której wracali zwykle bardziej zmęczeni, niż przed urlopem. Dali radę raz. Potem wpadli na genialne rozwiązanie, z którego korzystają wszyscy: na wakacyjny wypoczynek zabierają mamę Eweliny.
- Mama jest wdową już od 5 lat. Mamy świetny kontakt, często spędza czas z Julką, jest dla mnie ogromną pomocą. Pomyśleliśmy z mężem, że biorąc mamę na urlop wszyscy na tym możemy zyskać: mama wyjedzie i nie będzie sama, spędzimy czas w czwórkę, a wieczory gdy mała będzie już spać, będziemy mogli spędzić na romantycznej kolacji czy spacerze nad morzem tylko my dwoje. I żeby było jasne: wszystko ustaliliśmy z mamą, nie ma w tym wykorzystywania ani zamęczania mamy, jak robią to niektórzy. Cały dzień Jula jest pod opieką rodziców, mama ma wręcz przykazany relaks na plaży albo przy basenie: nadrabia czytanie książek, krzyżówki, a my pilnujemy małej i się z nią bawimy. Gdy zjemy kolację, Julka zaśnie, mama zostaje w pokoju z nią na noc, a my idziemy i to jest wtedy czas dla nas. Mama wręcz nas do tego zachęca, sama pamięta, jaki deficyt jest czasu jako para gdy pojawia się małe dziecko. Wszyscy na tym korzystamy, nie wyobrażam sobie już inaczej. Cieszy mnie to, że mogę mamie kawałek świata pokazać, ona nigdy by sama bez taty nigdzie daleko nie wyjechała, a tak czuje się bezpiecznie. Zasługuje na to. Jako kobieta, matka i babcia.
Zetka na wyjeździe z rodzicami

Karolina, przedstawicielka Generacji Z, wyróżnia się wśród swoich rówieśników tym, że lubi wybrać się w podróż z rodzicami. Młoda kobieta szybko zrozumiała, jak cenne są chwile spędzone z mamą i tatą. Choć zauważa też ciężar odpowiedzialności, który bierze na siebie organizując wypoczynek w tym składzie.
- Na wyjazdy wakacyjne z rodzicami zdecydowałam się kilka lat temu i średnio raz w roku gdzieś się udajemy. Wszystko zależy od czasu i możliwości dostosowania terminu. Z mamą dotychczas byłam już na Sycylii, w Salonikach, na Majorce, czy też w Egipcie, natomiast z tatą na Krecie i w Chorwacji, ale też w Ustce czy Zakopanem - wymienia Karolina. - Dlaczego się na to zdecydowałam? Myślę, że możliwość spędzania czasu z rodzicami dopiero docenia się z wiekiem. Niestety nie każdemu dany jest ten przywilej. Tak nazwę to przywilejem, bo życie pisze różne scenariusze. Cieszy mnie to, że mogą smakować świata na różne sposoby, a nie zamykają się w czterech ścianach. Spędzamy ten czas na rozmaite sposoby, z mamą bardziej aktywnie, natomiast z tatą lubimy eksplorować lokalną kuchnię i plaże. Jednak zaznaczam, że takie wakacje nie bywają czasem łatwe, gdyż zamieniam się w przewodnika, logistyka, tłumacza, kierowcę oraz GPS - zaznacza.
Cenny czas razem
Powody i okoliczności są różne, ale klamrą spinającą temat podróżowania dorosłych już dzieci ze swoimi rodzicami jest z pewnością świadomość i potrzeba zbierania wspólnych wspomnień. Otwarcie się na osoby, które znamy niby aż za dobrze, a jednak wciąż odkrywając w sobie nawzajem wiele zupełnie nowych rzeczy. Zwiedzanie świata bez obciążeń codziennymi obowiązkami jest inne w towarzystwie mamy i taty. Bogatsze dla wszystkich. Warte każdego wysiłku. Czy nie ma w sobie głębokiego piękna myśl, że te same osoby, które pokazywały nam świat, możemy teraz my zabrać w miejsce, którego wcześniej nie widziały?