Tajemnice szuflady Wisławy Szymborskiej
Rozmowa z Michałem Rusinkiem, wieloletnim sekretarzem Wisławy Szymborskiej oraz prezesem Fundacji Wisławy Szymborskiej
Wisława Szymborska słynie z niezwykle inteligentnego, ale także i ironicznego humoru. Dla swoich znajomych poetka bardzo chętnie przygotowywała zabawne kolaże, które nazywała "wyklejankami". Wysyłała je chętniej niż tradycyjne pocztówki, a także wręczała przy najróżniejszych okazjach. Ze względu na swoje przeznaczenie wyklejanki najczęściej trafiały do wybranych odbiorców. Teraz zostaną udostępnione szerszej publiczności - dzięki wystawom, ale także "Kolekcji Wisława Szymborska" jaka niebawem pojawi się w Empiku. Jak powstawały wyklejanki?
Michał Rusinek: - Wisława Szymborska zaczęła tworzyć wyklejanki z początkiem lat 70. Wówczas trudno było o ładne kartki pocztowe, więc sama postanowiła się zająć ich produkcją. Bardzo szybko wyrobiła swój własny, niepowtarzalny styl, w którym widać fascynacje surrealizmem i twórczością Monty Pythona, a ściślej Terry’ego Gilliama. Co roku, późną jesienią, kupowała wielokolorowe kartoniki i specjalny klej, wyjmowała bogate zbiory wycinków z prasy i przedwojennych katalogów, i tworzyła koło stu wyklejanek. Potem wysyłała je przyjaciołom i znajomym z życzeniami noworocznymi, starając się, by je dobierać w zależności od poczucia humoru odbiorcy.
Czy możemy poprosić o krótką anegdotę związaną z wyklejankami? Być może kogoś szczególnie zaskoczyły albo gdzieś krąży ciekawa historia związana z ich powstawaniem?
- Pewnego razu wysłała wyklejankę nowo poznanej profesorce polonistyki. Nie wiedziała, że jej mąż jest bardzo niski i ma z tego powodu straszliwe kompleksy. Wyklejanka przedstawiała jakąś wielką kariatydę w towarzystwie mężczyzny nikczemnej postury. Podobno owa profesorka musiała schować wyklejankę, by mąż jej nie znalazł...
Czy Wisława Szymborska miała swoje ulubione motywy, które chętnie wykorzystywała na wyklejankach?
- Wyklejanki najczęściej polegają na zderzaniu dwóch nieprzystających do siebie elementów - często obrazu i napisu. Z tego zderzenia powstaje nowa jakość. Pozwolę sobie posłużyć się przykładem wyklejanki, która nigdy nie powstała. Kiedyś zadzwoniła do mnie pani Szymborska z pytaniem, czy nie mam gdzieś zdjęcia pustyni. Zapytałem, do czego jej potrzebne. Odpowiedziała: "Robię wyklejankę. Mam napis <<Zakaz kąpieli>> i potrzebuję umieścić go na bezkresnej pustyni".
Którą z wyklejanek lubi Pan najbardziej i dlaczego? Czy jakaś wisi nad Pańskim biurkiem (bądź w innym ważnym dla Pana miejscu)? Co przedstawia?
- Nad moim biurkiem wiszą dwie wyklejanki. Jedna jest z czasów pracy nad doktoratem i przedstawia zmęczonego mężczyznę z głową na szezlongu i napisem "Za dużo myśli". Druga - to słynne zdjęcie Marylin Monroe podtrzymującej sukienkę, przy czym pani Wisława zamieniła jej nogi na męskie, w dodatku z obrazu Rubensa. Dlaczego je lubię? Bo ciągle mnie śmieszą. I przypominają o Jej niezwykłym poczuciu humoru.
Noblistka komponowała także żartobliwe formy literackie, wśród których pojawiają się Odwódki i Lepieje (gatunki wymyślone przez Poetkę) - kolejni "bohaterowie" kolekcji Empiku. Frywolne rymowanki pisała od wielu lat, jednak ich odbiorcami znowu były osoby z jej najbliższego otoczenia. Czytelnicy mogli je poznać choćby w zbiorze "Rymowanki dla dużych dzieci" lub wydanym niedawno "Błysku rewolwru". Jaki był stosunek poetki do tych form literackich? Czy były dla niej wyłącznie zabawą bądź żartem?
- Pani Szymborska zawsze powtarzała, że nie ma sprawy poważniejszej niż zabawa. Bo zabawa musi mieć reguły, a ich stosowanie to ważna sprawa. Myślę, że za tym kryje się cała filozofia języka i stosunek do poetyckiego warsztatu. W pewnym sensie - anglosaski...