Tego nie powie ci głośno żadna stewardesa!

Zawód stewardesy to obok modelki jedna z najbardziej pożądanych profesji. Ale to też praca w szczególnych warunkach, podobnie jak np. praca górnika. Co więcej, jest to bardzo hermetyczne środowisko, które pilnie strzeże swoich tajemnic. Przeczytaj fragment książki "Stewardesy. Cała prawda o lataniu" i poznaj prawdę o kulisach pracy w tym zawodzie.

Zadaniem stewardesy jest dbanie o komfort podróżnych i porządek na pokładzie
Zadaniem stewardesy jest dbanie o komfort podróżnych i porządek na pokładzie123RF/PICSEL

Krzysztof Pyzia: Szkolisz osoby, które chcą pójść w twoje ślady. O co najczęściej pytają cię kandydatki na stewardesy?

Marta Bil, stewardesa, organizatorka szkoleń dla stewardes: - W których liniach lotniczych zarabia się najlepiej. To pytanie pada najczęściej!

W takim razie w których?

- Zdecydowanie w arabskich, gdzie na starcie możesz dostać nawet dziesięć tysięcy złotych na rękę. A w Europie - w szwajcarskich. W tak zwanym Arabowie odpadają takie koszty jak zakwaterowanie, ponieważ to zapewnia ci pracodawca. Zarówno w miejscu, w którym mieszka się na co dzień, na przykład w Dubaju, jak i poza nim, jeśli lecisz gdzieś i wracasz dopiero po dwóch dniach. Wtedy są to hotele cztero- lub pięciogwiazdkowe. Do tego arabskie linie dają bardzo dobre diety, adekwatne do kosztów życia w danym miejscu. Pamiętam, że w trakcie pobytu w Japonii można było dostać jakieś czterysta złotych na dobę. Co więcej, osoba z dużym doświadczeniem, na przykład szefowa pokładu w liniach arabskich, spokojnie może zarabiać trzydzieści tysięcy. Tym bardziej że w krajach arabskich często pensje nie są opodatkowane, czyli cała kwota to kwota na rękę. Tak jest na przykład we wspomnianym Dubaju czy Katarze.

A w Polsce którzy przewoźnicy płacą najlepiej?

- To pewnie wielu zaskoczy, ale obecnie najlepiej płacą tanie linie lotnicze, tak zwane low costy. Latając dla tych przewoźników, można zarobić naprawdę dobre pieniądze.

Przepraszam, że będę bezpośredni, ale co dla ciebie oznaczają "dobre pieniądze"?

- Widełki są bardzo szerokie. I tutaj warto powiedzieć o wszystkich rodzajach linii lotniczych wożących naszych rodaków z Polski za granicę. Polskie stewardesy mogą zarabiać od sześciu do nawet trzynastu tysięcy złotych miesięcznie. Wszystko zależy od kilku czynników, które składają się na każdą pensję. Jest to podstawa, którą stewardesa otrzymuje niezależnie od wylatanych godzin, a nawet wtedy, gdy w danym miesiącu w ogóle nie lata, czyli tak zwane pensum. Drugim czynnikiem jest liczba wylatanych godzin, czyli nalot. Są to godziny wylatane ponad podstawową liczbę godzin, płatne ekstra. Za nie dostaje się dodatkowe pieniądze. Zdarza się, że jest to między trzydzieści a pięćdziesiąt złotych za godzinę. Do tego dochodzą prowizja od sprzedaży na pokładzie, dodatki za dni, w których jest się na stendbaju, a także premie, chociażby za znajomość dodatkowych języków obcych, oraz diety na czas pobytu poza swoją bazą (sytuacja, w której na przykład lecisz z Warszawy do Nowego Jorku i musisz tam zostać trzy dni, po których wracasz do Polski).

No dobrze, to ile taka pracownica tanich linii lotniczych może zarobić, mając w miesiącu wylatane, powiedzmy, siedemdziesiąt godzin?

- Myślę, że w takiej sytuacji byłoby to około ośmiu tysięcy na rękę. W liniach arabskich byłoby podobnie lub nieco bliżej dziesięciu tysięcy. U narodowych przewoźników, których właścicielami jest dane państwo, pewnie byłaby to suma zbliżona do sześciu tysięcy netto.

Niezła kwota! A o co jeszcze, poza zarobkami, pytają cię przyszłe stewardesy?

- Bardzo często pytają o to, czy w trakcie lotu mogą pić ten alkohol, który będą serwowały na pokładzie. Jedna z kandydatek przekonywała mnie kiedyś, że jeśli wypije "ze dwa drineczki" w trakcie lotu, to będzie jej się przyjemniej pracowało! Inna dziewczyna pytała z kolei na wstępie, czy seks z członkami załogi pokładowej jest karany, a jeśli nie, to gdzie można szukać takich ofert. Uprzedzając twoje pytanie: w wielu liniach lotniczych seks na linii pilot-stewardesa czy steward-stewardesa nie jest zakazany, ale na pewno nie w czasie pracy! (śmiech). No i nie można się z tym jakoś szczególnie obnosić.

A seks z pasażerami? Czy tego linie lotnicze zakazują?

- Tak. Wiele linii nie dość, że zakazuje seksu z pasażerami, to jeszcze podkreśla, by nawet nie myśleć o seksie w trakcie lotu, w momencie, gdy idziemy do swoich kuszetek lotniczych, tak zwanych bunksów, gdzie odpoczywamy. Każdy ma spać osobno, a jeśli jakaś para zostanie nakryta, nawet tylko śpiąc razem, bo na przykład komuś będzie zimno...

Co za tłumaczenie!

- Akurat ono jest jak najbardziej wiarygodne, ponieważ w bunksach rzeczywiście jest chłodno. Do tego jest w nich tak strasznie suche powietrze, że po drzemce dosłownie ciężko przełknąć ślinę. Ale wracając do romansów: w niektórych liniach arabskich, nawet gdy stewardesa zachodziła w ciążę z mężem, od razu wylatywała z pracy. Teraz już za to nie zwalniają, pod warunkiem że dziecko nie jest owocem relacji pozamałżeńskiej. Jeśli zajdzie się w ciążę z kimś, z kim nie ma się ślubu, trzeba natychmiast wracać do swojego kraju, bo w przeciwnym wypadku w krajach arabskich mogą nas spotkać bardzo ciężkie kary. Jakie dokładnie, nawet wolę nie mówić. Zdradzę tylko, że takie zachowanie może być podpięte pod cudzołóstwo, a przez to można wylądować w więzieniu. A żeby było ciekawiej, tabletki antykoncepcyjne na przykład w Dubaju są bez recepty. Zresztą w ogóle akcesoria antykoncepcyjne są tam szeroko dostępne.

W innych liniach lotniczych również w grę wchodzą takie surowe restrykcje?

- Nie. Jeśli kobieta pracuje w linii, w której ma umowę o pracę, i zajdzie w ciążę, zwykle po prostu przestaje latać i jest oddelegowana do pracy na ziemi - na przykład w biurze, do momentu, w którym nie będzie już mogła pracować. Wtedy zaczyna się, zależnie od sytuacji, chorobowe albo urlop macierzyński.

Zostawmy ciążę i wróćmy do początku. Jakie kryteria trzeba spełnić, by zostać stewardesą?

- Poza dobrą znajomością angielskiego podstawowym kryterium jest minimalny wiek. Zależnie od linii jest to zwykle ukończone osiemnaście lub dwadzieścia jeden lat. Do tego dochodzi wzrost. Zwykle jest to między metr pięćdziesiąt pięć (!) a metr osiemdziesiąt. W liniach arabskich te wymagania mogą być nieco inne. W trakcie rekrutacji w niektórych liniach lotniczych często jednym z zadań jest dosięgnięcie na boso wysokości dwustu dwunastu centymetrów. Chodzi o to, by sprawdzić, czy na pokładzie samolotu stewardesa będzie w stanie dosięgnąć do schowków, a przede wszystkim do sprzętu awaryjnego. Ile lat można mieć maksymalnie? W większości linii nie ma tu żadnych ograniczeń. Nawet w liniach arabskich zdarzają się przypadki kobiet zatrudnianych w okolicach czterdziestki. Prawdopodobnie najstarsza stewardesa świata, Bette Nash, ma ponad osiemdziesiąt lat. W barwach amerykańskich linii lotniczych lata już ponad sześć dekad!

A co z wykształceniem? Trzeba mieć maturę?

- Zwykle wymagane jest wykształcenie średnie albo matura. O studiach w wymaganiach przeważnie nie ma mowy. Choć kierunki rozwijające umiejętności mówienia w obcych językach na pewno ułatwią sprawę. Jeśli ktoś bardzo chce zostać stewardesą, to lepiej niech wybierze szkoły przygotowujące do bycia stewardesą. Sama prowadzę taką szkołę i wiem, że na takich kursach można naprawdę sporo się nauczyć. A co ważne, nie kosztują majątku.

Podobno bardzo ważny jest również wygląd...

- Zdecydowanie tak. Włosy muszą być zadbane, w naturalnym kolorze. Jeszcze nie spotkałam się ze stewardesą mającą niebieskie czy różowe włosy. Tak samo zadbana musi być cera. Jeśli ktoś ma z tym duże problemy, to również może być dyskwalifikujące. Jeśli chce się zostać stewardesą, nie ma co myśleć o robieniu tatuaży w widocznych miejscach. Są nawet linie lotnicze, które już w trakcie rekrutacji każą się rozbierać, by to sprawdzić, albo każą na specjalnych formularzach z sylwetką człowieka zaznaczać wszystkie miejsca, w których ma się tatuaże. Zdecydowanie linie arabskie są tutaj bardziej restrykcyjne. Europejscy przewoźnicy przymykają na to oko, o ile tatuaże są niewidoczne podczas noszenia munduru. (...)

Słyszałem, że istnieją procedury związane nie tylko z porodami, ale również z tym, jak się zachowywać w przypadku zgonu na pokładzie samolotu. Uczono cię, jak postępować w takiej sytuacji?

- Oczywiście. Po pierwsze, w żadnym razie nie informujemy pasażerów o tym, że jeden z nich zmarł. Jeśli na pokładzie jest lekarz, może on stwierdzić zgon. Natomiast jeśli go nie ma, a my stwierdzimy, że podróżny zmarł, realizujemy lot do końca. Dopiero po wylądowaniu przybyły do samolotu lekarz oficjalnie stwierdza zgon.

No dobrze, a co robicie z ciałem, niezależnie od tego, czy to lekarz, czy załoga stwierdzi, że pasażer nie żyje?

- Jedno jest ważne - jeśli ktoś krwawił, na ciało trzeba naciągnąć worek i zapiąć go, ale nie do końca. Wiadomo, nawet gdy ktoś umiera na atak serca, to i tak nakładam ten worek, bo przecież po śmierci puszczają zwieracze. Do tego trzeba zapiąć pas, by ciało nie osunęło się z siedzenia na podłogę. Wtedy też trzeba sięgnąć po specjalną apteczkę, przygotowaną z myślą o takich sytuacjach. To w niej znajdują się worek na ciało i specjalna plakietka, którą nakłada się nieboszczykowi na duży palec u nogi. Przy czym stewardesy nie mogą użyć tej nakładki na palec. Dopiero gdy po wylądowaniu przyjedzie lekarz i stwierdzi zgon, można założyć tę plakietkę. (...)

* Więcej o książce "Stewardesy. Cała prawda o lataniu" przeczytasz TUTAJ.

Pasażerowie próbują przemycić na pokład samolotu niezliczone ilości alkoholu
Pasażerowie próbują przemycić na pokład samolotu niezliczone ilości alkoholu123RF/PICSEL

Pamiętasz swój pierwszy w życiu lot w roli stewardesy?

- Tak! To miał być trzygodzinny rejs z Warszawy do Barcelony. Na początek świeżakom specjalnie przydziela się loty dłuższe niż godzinne, by można było na spokojnie do wszystkiego się przygotować. Bo lot, który trwa niecałe czterdzieści minut, to start i za chwilę lądowanie. Więc zrobienie serwisu jest praktycznie niemożliwe, a jednak się zdarza, że ktoś chce coś kupić, i musimy go zrobić. To duży stres. Dlatego pierwszy lot jest dłuższy. Później latałam często z Polski do Skandynawii. I tam już było bardzo zabawnie.

Dlaczego?

- Zawsze był problem z lotami do Skandynawii, bo pasażerowie, którzy siedzą przy wyjściach awaryjnych, muszą znać język angielski, by w razie potrzeby pomóc stewardesom przeprowadzić ewakuację. W slangu lotniczym taką osobę nazywa się ABP (skrót od ang. słów able bodied passengers, czyli sprawni pasażerowie) . To musi być ktoś, kto nie jest starszy, nie leci z dzieckiem, a do tego ma warunki fizyczne, by nam pomagać. Nie może to być osoba niepełnosprawna, bo w razie ewakuacji potrzebujemy pomocy z otwarciem drzwi, które są ciężkie. I bardzo często w sytuacji, gdy pytamy danego pasażera, czy w razie ewakuacji pomoże nam z tymi drzwiami, słyszymy w odpowiedzi: "Hmm... To może nie?", po czym pasażer zabiera swoje rzeczy i ucieka na tył samolotu na pierwsze wolne miejsce, unikając naszego wzroku. A my musimy znaleźć kogoś, kto spełni warunki i zajmie to gorące miejsce. Na początku takie sytuacje denerwują. Dopiero później zaczynają bawić.

Przypomina mi to szkolną sytuację, w której nauczycielka pyta, czy jest jakiś ochotnik do odpowiedzi, a wtedy wszyscy spuszczają głowy.

- To trochę taka zabawa w chowanego. Zresztą! Na lotach do Skandynawii zabawa w chowanego była na porządku dziennym. A to dlatego, że pasażerowie na tych kursach często lubią pić alkohol, który sami wnieśli na pokład. Oczywiście w większości, jeśli nie we wszystkich liniach, picie własnego alkoholu jest zakazane. To tak, jakbyś wszedł do restauracji z własną wódką! Dlatego na tych rejsach jesteśmy szczególnie wyczulone. Widząc, jak ktoś pije swój alkohol, musimy mu zabrać butelkę i oddać ją dopiero po wylądowaniu. I wtedy dochodzi do zabawy. Stewardesa zamienia się w Różową Panterę, śledzącą pasażerów, a ci po cichutku polewają sobie procenty w ukryciu. I tak na przykład w momencie, gdy ktoś zamawia dla siebie i znajomych trzynaście kubeczków z coca-colą, od razu orientujemy się, że coś jest nie tak. Wtedy zaczyna się rekwirowanie małpek albo nawet całych butelek.

Wystarczy powiedzieć, że w tej butelce nie ma alkoholu. I co wy na to?

- Takie sytuacje są na porządku dziennym! Pasażerowie starają się nam wmówić, że w butelce po whisky jest herbata, którą muszą pić w celach zdrowotnych. Wówczas mówimy: "Dla bezpieczeństwa mogę się tą herbatą zająć". Umówmy się, nikt przy zdrowych zmysłach nie wniósłby na pokład herbaty w butelce po popularnej whisky. Wczoraj się nie urodziłyśmy. Nie tak łatwo nas nabrać. Jak to się mówi po angielsku, better safe than sorry - lepiej zrobić coś przezornie, niż żałować, że się nie zrobiło.

Kabiny samolotów skrywają niezwykłe tajemnice
Kabiny samolotów skrywają niezwykłe tajemniceAdam Jastrzebowski/REPORTEREast News

Pasażer jednak jest agresywny i upiera się, że nie odda butelki. Co wtedy?

- Jeżeli nie chce się rozstać ze swoją butelką, to musimy dalej być stanowcze i kazać, by to zrobił.

Ale on nie chce oddać. I już!

- Właśnie takie scenki mamy do odgrywania na rekrutacjach. Wówczas trzeba powiedzieć: "To jest dla pana bezpieczeństwa i wygody. My tu mamy alkohol, możemy go panu ładnie podać, nie musi pan pić swojego z butelki".

Ale on mówi: "Co pani?! To tylko herbata!".

- W takiej sytuacji bym powąchała, żeby to sprawdzić.

To powie, że herbata, ale sfermentowana.

- No takich cwaniaków jeszcze nie mieliśmy! (śmiech). Ale gdyby doszło do takiej sytuacji, najpierw staramy się spokojnie i miło wytłumaczyć, że dla pasażera będzie wygodniej, jeśli skorzysta z alkoholu na pokładzie. Jeżeli to nie pomaga, mówimy, że takie są regulacje firmy i to jest wbrew zasadom, dlatego musi nam tę butelkę oddać. Jeżeli i to nie skutkuje, komunikujemy się z managerem pokładu. W tym momencie manager powinien nas wesprzeć - zadziałać swoim autorytetem. Jeżeli i to nie przynosi rezultatu, w liniach są środki bardziej radykalne. Dzwonimy do kapitana i mówimy, że mamy trudnego pasażera, który zagraża bezpieczeństwu swojemu, innych pasażerów, załogi i tak dalej. Wówczas za pozwoleniem kapitana możemy wystosować tak zwane final warning, czyli ostateczne ostrzeżenie, że jeżeli pasażer nie zaprzestanie swojego disruptive behaviour, to zostanie pociągnięty do odpowiedzialności po wylądowaniu w najbliższym porcie i może nie kontynuować swojej podroży. Tak się zadziało na jednym z moich lotów. (...)

Ile średnio rekwirowaliście butelek w trakcie takiego rejsu?

- Oj, bardzo dużo. Do tego stopnia, że często nie mieliśmy już wystarczająco miejsca, by móc je schować. Zdarzało się, że było to nawet dwadzieścia dużych butelek. Byli też tacy podwójnie zabezpieczeni. My zabraliśmy mu litrową butelkę z whisky, po czym patrzymy, a on do coli wlewa małe małpki. My mu rekwirujemy małpkę, a on z kolejnej torby wyciąga nowe. Dopiero po trzecim razie okazało się, że jego zapas się wyczerpał. Zwykle w tego alkochowanego bawiliśmy się z mężczyznami. (...)

W zawodzie stewardesy niezwykle ważna jest aparycja
W zawodzie stewardesy niezwykle ważna jest aparycja123RF/PICSEL

A tak szczerze, ile jest prawdy w powszechnie panującym przekonaniu, że to przede wszystkim atrakcyjna kobieta ma szansę zostać stewardesą?

- Zdarzają się nieco mniej atrakcyjne stewardesy. Poza tym, jak już chyba wspominałam, otyłe stewy są wysyłane na specjalne programy odchudzające. Przestrzeganie wagi jest jednym ze standardów naszego wyglądu, tego image uniform, więc linie wymagają, by nie przekraczać jakiejś wagi. W tych niskobudżetowych zazwyczaj nie ma zespołów do pilnowania tych spraw.

Przy ilu nadprogramowych kilogramach wysyła się stewardesę na taką dietę?

- Jeżeli przytyje się więcej niż dziesięć kilogramów albo gdy po prostu widać, że mundur jest zbyt opięty. Wtedy ma się na przykład miesiąc, by schudnąć. Jeśli to się nie udaje, stewardesa zostaje zwolniona.

To w takim razie, w którym momencie taka osoba jest wysyłana na odchudzanie? Przecież w czasie pracy nikt was pewnie nie waży!

- No nie. Zostajesz wysłany na dietę, dopiero gdy ktoś po prostu dostrzeże twoją nadwagę. Zdradzę ci coś: gdy na rozmowie kwalifikacyjnej mówisz, że nosisz ubrania M, to z automatu, gdy już zostajesz stewardesą, dostaniesz mundur rozmiar większy. To dlatego, że stresujący tryb życia, nieregularne pory spania i inne czynniki prowadzą do tego, że szybko przytyjesz. Pracodawca wie o tym doskonale. Dlatego zabezpiecza się już na starcie.

Tak, o tym tyciu już słyszałem. A co masz na myśli, mówiąc "inne czynniki"?

- Nierzadko jedzenie pokładowe ma bardzo dużo sodu, konserwantów, a do tego jest wysokokaloryczne. Jemy to samo co pasażerowie, ale oni nie mają z tym problemu, bo zjedzą coś takiego raz na jakiś czas. Co innego my - kiedy odżywiamy się tak na co dzień, pojawia się problem. (...)

Okładka książki "Stewardesy. Cała prawda o lataniu"
Okładka książki "Stewardesy. Cała prawda o lataniu"materiały prasowe

* Więcej o książce "Stewardesy. Cała prawda o lataniu" przeczytasz TUTAJ.

Fragment książki
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas