Właściciel mieszkania chciał przestraszyć lokatorów. Ze strachu go zabili
Pewien mężczyzna z Portland w środku nocy włamał się do nieruchomości, którą wynajmował lokatorom, chcąc zrobić im żart. Przebrał się za Michaela Myersa, psychopatycznego mordercy z serii horrorów „Halloween”, trzymając w ręku młotek i pistolet. Jeden z najemców dźgnął go szablą - jak się później okazało - śmiertelnie. Prokuratura wzięła jednak stronę najemcy i nie postawiła mu zarzutów, stwierdzając, że działał w obronie własnej.
46-letni Justin Valdivia miał w Portland dwa domy, z czego jeden z nich wynajmował. Jego relacje z wynajmującymi były bardzo napięte. Mężczyzna miał dwukrotnie grozić im nożem, a także próbował włamać się do domu, będąc pijanym.
Tragiczny finał incydentu. Najemca został dźgnięty szablą
15 września doszło do kolejnego incydentu. Tym razem tragicznego. Jak relacjonuje serwis Fox News, Valdivia, przebrany za jednego z najsłynniejszych zbrodniarzy ze świata horrorów, Michaela Myersa z "Halloween", wszedł bez zapowiedzi do domu, który wynajmował lokatorom. Jaki był cel tych odwiedzin - nie wiadomo. Wygląd Valdivii budził jednak grozę. Nie tylko miał na twarzy charakterystyczną maskę, którą nosił Myers, ale także ubrany był w typowy dla tego filmowego bohatera granatowy kombinezon. Do tego w jednej dłoni miał coś przypominającego pistolet, a w drugiej młotek.
Lokator, który był wtedy w domu, usłyszał intruza i chwycił za szablę, którą zawczasu przygotował na wypadek kolejnego najścia ze strony gospodarza. Doszło między nimi do walki. W jej trakcie lokator dźgnął ostrzem Valdivię, po czym ten padł na podłogę. Inny z lokatorów próbował zatamować krwotok. Gdy na miejsce przyjechali medycy, mężczyzna już nie żył. Bronią, którą miał przy sobie 46-latek, jak odkryli policjanci, była w rzeczywistości wiatrówka.
Śledztwo w tej spawie dobiegło końca. Po trzech tygodniach od incydentu prokuratura z Portland wydała decyzję, że nie postawi lokatorowi żadnych zarzutów, gdyż działał on w obronie własnej.
Czytaj też: