Wstrząsające kulisy ataku atomowego na Hiroszimę

Stworzenie bomby atomowej na zawsze zmieniło bieg historii. Coś, co zaczęło się jako zaledwie interesujący problem teoretyczny w fizyce, z przerażającą szybkością zmieniło się w broń masowej zagłady. Przeczytaj fragment książki "Jak powstała bomba atomowa", w którym autor, Richard Rhodes, opisuje przerażające konsekwencje ataku atomowego na Hiroszimę.

Grzyb atomowy to chmura składająca się z pyłów i aerozoli
Grzyb atomowy to chmura składająca się z pyłów i aerozoliImage Asset ManagementEast News

"Pora była wczesna, ranek spokojny, ciepły i piękny" - tak lekarz z Hirosimy Michihiko Hachiya, dyrektor Szpitala Łączności w Hiroszimie, zaczyna swój dziennik wydarzeń, które zapoczątkował 6 sierpnia Little Boy. "Migocące liście odbijające słońce z bezchmurnego nieba stanowiły przyjemny kontrast z cieniem w moim ogrodzie".

Temperatura o ósmej rano wynosiła 27° Celsjusza, wilgotność 80 procent, wiał lekki wiatr. Siedem odnóg Oty płynęło obok tłumu ludzi idących lub jadących rowerami do pracy. Tramwaje jadące obok domu towarowego Fukuya, dwa kwartały od mostu Aioi, były przepełnione. Tysiące żołnierzy gołych do pasa gimnastykowało się na wschodnim i zachodnim placu parad. Place znajdowały się obok zamku, o jedną przecznicę na zachód od mostu w kształcie litery T. Zgodnie z poleceniem otrzymanym dzień wcześniej w środkowej części miasta pracowało ponad 8 tysięcy uczennic pomagających w burzeniu domów w celu stworzenia przerw ogniowych na wypadek bombardowania zapalającego. Alarm lotniczy o godzinie 7.09 - po dostrzeżeniu samolotu 509. Grupy do obserwacji pogody - został odwołany o 7.31, gdy B-29 opuścił ten obszar. Trzy dalsze B-sany nadleciały tuż przed 8.15, ale mało kto się skrył, wielu ludzi natomiast przyglądało się srebrzystym samolotom.

"Patrzyłam w niebo - wspomina dziewczyna, wówczas pięcioletnia, przebywająca w bezpiecznym domu na przedmieściu - kiedy nastąpił błysk białego światła i w tym świetle zieleń roślin przybrała kolor zwiędłych liści".

Bliżej oświetlenie było bardziej rażące. Młoda kobieta, która wówczas jako uczennica szkoły średniej pomagała oczyszczać przerwy ogniowe, tak wspomina: "Usłyszałyśmy głos nauczycielki, która powiedziała: «O, nadlatuje B!». Spojrzałyśmy na niebo i uderzył nas przeraźliwy błysk światła. W jednej chwili zostałyśmy oślepione i wszystko obłędnie zawirowało przed nami".

Nikt, kto był jeszcze bliżej, w samym sercu miasta, nie przeżył. Nie ma więc bezpośrednich relacji o nadchodzącym świetle; za świadectwo muszą służyć jedynie pośrednie obserwacje grup badawczych. Patolog z Akademii Medycznej Yale Averill A. Liebow, który po wojnie pracował przez kilka miesięcy w amerykańsko-japońskiej komisji badawczej, wspomina:

"Blaskowi światła towarzyszył napływ ciepła. [...] Czas jego trwania prawdopodobnie nie był dłuższy niż jedna dziesiąta sekundy, ale jego natężenie wystarczyło, by w pobliskich, palnych obiektach [...] wzniecić ogień i zwęglić słupy oddalone aż o 4 tysiące jardów [3660 m] od hipocentrum [tzn. punktu na ziemi bezpośrednio pod kulą ognistą]. [...] Wystarczyło, by w odległości 600-700 jardów [460-550 m] skruszyć granit lub naruszyć jego powierzchnię. [...] Do około 1300 jardów [1200 m] pod wpływem ciepła w dachówkach powstały pęcherze. Doświadczalnie stwierdzono, że do powstania tego rodzaju zjawiska przez 4 sekundy musi panować temperatura 3000° Fahrenheita [1650°C], ale w takich warunkach efekt jest głębszy, co wskazuje, że w czasie wybuchu w Hirosimie temperatura była wyższa, ale przez krótszy czas".

"Ponieważ ciepło błysku napływa w tak krótkim czasie - dodają autorzy analizy z programu Manhattan - nie następuje chłodzenie, wobec czego temperatura skóry człowieka w ciągu pierwszej milisekundy może się podnieść do 120° Fahrenheita [49°C] [...] w odległości 2,3 mili [3,7 km]".

Najbardziej autorytatywną ocenę następstw tego piekielnego nasłonecznienia, które w odległości 800 metrów od hipocentrum było ponad trzy tysiące razy silniejsze niż słońce migocące na liściach w ogrodzie dr. Hachiyi, daje analiza wybuchu w Hirosimie rozpoczęta w 1976 roku przez trzydziestu czterech japońskich naukowców i lekarzy:

Nielicznym mieszkańcom udało się przeżyć atak
Nielicznym mieszkańcom udało się przeżyć atakImage Asset ManagementEast News

Temperatura na miejscu wybuchu [...] osiągnęła 5400° Fahrenheita [2980°C] [...] a pierwotne oparzenia cieplne powstałe na skutek wybuchu bomby atomowej [...] stwierdzono u ludzi, którzy znajdowali się w odległości 2 mil [3,2 km] od hipocentrum. [...] Pierwotne oparzenia są obrażeniami specyficznego rodzaju, niespotykanymi w życiu codziennym.

Japońskie studium wyróżnia pięć podstawowych stopni oparzeń cieplnych, począwszy od stopnia pierwszego, czerwonego oparzenia, przez trzeci, białe oparzenie, do stopnia piątego, zwęglona skóra z wypaleniem. Stwierdza, że "w odległości od 0,6 do 1 mili [0,96-1 km] od hipocentrum występowały oparzenia powyżej piątego stopnia [...] oparzenia od pierwszego do czwartego stopnia występowały w odległości mniejszej od 2 do 2,5 mili [3,2-4 km] od hipocentrum. [...] Niezwykle duża energia cieplna powodowała nie tylko zwęglenie, ale i odparowanie wnętrzności". Ludzie znajdujący się w odległości 800 metrów od kuli ognistej Little Boya w wyniku zagotowania organów wewnętrznych zmieniali się w ciągu ułamka sekundy w kawałek dymiącego, czarnego węgla. "Doktorze - po paru dniach powiedział pacjent do Michihiko Hachiyi - upieczony człowiek robi się całkiem mały, nieprawda?" Na jezdniach, mostach i chodnikach Hirosimy leżały tysiące małych, czarnych brył.

W tej samej chwili w powietrzu zapaliły się ptaki. Komary i muchy, wiewiórki, zwierzęta domowe pękały i padały. Kula ognista naświetliła olbrzymią fotografię miasta w chwili podpalenia, utrwaloną na powierzchniach mineralnych, roślinnych i zwierzęcych. Spiralna drabina pozostawiła swój ślad w postaci niewypalonej farby na powierzchni stalowego zbiornika magazynowego. Liście zachowały negatyw zwęglonych słupów telefonicznych. Na ryżowym papierze pocztówki przyczepionej do drzwi szkoły wypaliły się czarne znaki pisma, a na jasnej bluzce uczennicy ciemne kwiaty. Jakiś człowiek pozostawił wspomnienie swojej sylwetki na granitowych stopniach banku. Inny, który ciągnął wózek, ocalił od wrzenia powierzchnię asfaltu w kształcie cienia człowieka i wózka. Dalej od hipocentrum, na przedmieściach, wybuch spowodował ciemne, podobne do opalenizny, ostre i głębokie przebarwienia skóry w miejscu, gdzie padał cień nosa, ucha, ręki osłaniającej twarz czy postaci zaskoczonych mieszkańców. Liebow i jego koledzy nazwali te przebarwienia maskami Hirosimy. Po pięciu miesiącach stwierdzali, że utrzymują się nadal i nie blakną.

Świat umarłych nie ma kontaktu ze światem żywych. Tego dnia w Hirosimie te oba światy prawie się spotkały. "Taki był zalew śmierci na obszarze najbardziej zbliżonym do hipocentrum - pisze amerykański psychiatra Robert Jay Lifton, który przeprowadził szczegółowe wywiady z ocalonymi - że jeśli w obrębie tysiąca metrów człowiek przeżył i znalazł się na dworze [...] dziewięciu na dziesięciu ludzi dookoła niego było martwych". Jedynie żywi, jakkolwiek dotknięci tym zalewem, mogą mówić o umarłych, ale gdy śmierć zabiera dziewięciu na dziesięciu, a bliżej hipocentrum nawet dziesięciu na dziesięciu, głos żyjących nie może oddać wiernie tego, co się stało. Uratowani są podobni do nas, ale zmarli zmieniają się radykalnie: nie mają ani głosu, ani praw obywatelskich, ani możliwości ucieczki. Razem z życiem zostali pozbawieni uczestnictwa w świecie żywych. "Panowała przeraźliwa cisza. Wydawało się, że wszyscy ludzie, wszystkie drzewa i rośliny nie żyją" - wspomina Yoko Ota, pisarz z Hirosimy. Cisza była jedynym dźwiękiem, który mogli wydać zmarli. Bez względu na to, co przydarzy się żywym, pamiętajcie o nich. Umarli, ponieważ byli członkami innego państwa i ich zabicia oficjalnie nie uważano za morderstwo. To, co ich spotkało, jest najwierniejszym modelem najgorszej wersji naszej wspólnej przyszłości. W Hirosimie należeli w tym dniu do większości.

Wciąż jeszcze tylko światło, bez fali uderzeniowej. Hachiya:

Zapytałem dr. Koyamy, co stwierdził u pacjentów z obrażeniami oczu. "Ci, którzy patrzyli na samolot, mają spalone dno oka - odpowiedział. - Błysk światła przeszedł przez źrenice i pozostawił oślepione obszary w środkowej części pola widzenia. Większość oparzeń dna oka jest trzeciego stopnia, zatem wyleczenie jest niemożliwe".

Cel ataku nie był przypadkowy
Cel ataku nie był przypadkowyAKG ImagesEast News

Niemiecki jezuita opowiada o jednym ze swych braci w Chrystusie:

Ojciec Kopp [...] stał przed klasztorem żeńskim, miał iść do domu. Nagle zobaczył światło, poczuł falę ciepła, a na jego ręce powstał duży pęcherz.

Białe oparzenie z powstaniem pęcherza jest oparzeniem czwartego stopnia.

Teraz światło i fala uderzeniowa razem; tym, którzy byli blisko, wydawało się, że nastąpiły jednocześnie. Dziewczyna ze szkoły średniej:

Ach, co za chwila! Miałam uczucie, jakby mnie ktoś uderzył ciężkim młotem w plecy i wrzucił do gotującej oliwy. [...] Wydawało mi się, że uniosło mnie daleko na północ, i miałam wrażenie, że kierunek cały czas się zmienia.

Pierwsza uczennica, ta, której nauczycielka wołała, żeby wszyscy spojrzeli w niebo:

Całe otoczenie utonęło w ciemnościach; z głębi mroków podnosiły się z trzaskiem świetliste czerwone płomienie i z każdą chwilą coraz bardziej rozprzestrzeniały się. Koleżanki, które jeszcze przed chwilą tak ochoczo pracowały, teraz były poparzone i pokryte pęcherzami; do czegóż można by porównać ich żałosny wygląd, gdy tak stały, ledwo trzymając się na nogach. Nasza nauczycielka przygarnęła nas mocno do siebie niczym kwoka osłaniająca swoje młode, a my tuliłyśmy swoje główki w jej ramionach, jak zastraszone kurczęta.

Światło nie poraziło ludzi, którzy znajdowali się w budynkach, ale dosięgnął ich podmuch:

Ten chłopiec był w domu nad brzegiem rzeki; gdy nadszedł podmuch, patrzył na rzekę; dom rozleciał się i w tym samym momencie podmuch wyrzucił chłopca z ostatniego pokoju; przeleciał nad drogą na obwałowaniu rzeki i wylądował na ulicy poniżej. Na tym odcinku przeleciał przez kilka okien, ciało miał nabite taką ilością szkła, jaka się tylko zmieściła. Był cały zalany krwią.

Fala uderzeniowa, pędząca jak rakieta przez kilkaset metrów od hipocentrum z prędkością 3,2 kilometra na sekundę, a później z prędkością dźwięku - 331 metrów na sekundę - unosiła w górę olbrzymią chmurę dymu i pyłu. "Chyba całe ciało miałem czarne - powiedział Liftonowi fizyk z Hirosimy - wszystko wydawało się ciemne, wszędzie dookoła ciemno. [...] Potem pomyślałem: «Świat się kończy»".

Yoko Ota, pisarz, poczuł ten sam chłód:

Po prostu nie mogłem zrozumieć, dlaczego w jednej chwili nasze otoczenie tak ogromnie się zmieniło. [...] Pomyślałem, że to może coś, co nie ma nic wspólnego z wojną, zapadnięcie się ziemi, które, jak mówią, ma nastąpić w końcu świata.

"W mieście - relacjonuje Hachiya, który został poważnie ranny - niebo wyglądało tak, jakby je ktoś pomalował świetlnym sumi [tuszem do pisania], ludzie zobaczyli tylko ostry, oślepiający błysk światła, poza miastem natomiast niebo było piękne, złotawożółte i tam rozlegał się ogłuszający huk". Ci, którzy przeżyli wybuch w mieście, nazwali go pika, błysk, a ci, którzy przeżyli go dalej, nazwali go pika-don, błysk-huk.

Domy padały jak skoszone. Chłopiec z czwartej klasy:

Niosło mnie co najmniej przez 8 jardów [7 m], kiedy otworzyłem oczy, było tak ciemno, jakbym podszedł do płotu pomalowanego na czarno. Potem, zupełnie jakby zrywano cienki papier jeden po drugim, stopniowo zaczął się robić jasny. Pierwszą rzeczą, którą dostrzegłem, był płaski teren, z którego unosiły się tylko chmury pyłu. W tym jednym momencie wszystko się zawaliło i zmieniło w ulice gruzu, ulica za ulicą ruin.

Hachiya z żoną wybiegli z domu na chwilę, nim się zawalił, i ich strach zmienił się w grozę:

Najkrótsza ścieżka na ulicę wiodła przez dom obok, więc pobiegliśmy przez ten dom - biegnąc, potykając się, padając, potem znowu biegnąc, aż w tej ucieczce na łeb na szyję wywróciliśmy się o coś i upadliśmy na ulicę. Wstając, odkryłem, że przewróciłem się o głowę jakiegoś mężczyzny.

"Wybacz! Wybacz mi, proszę!" - krzyczałem histerycznie.

* Więcej o książce "Bomba atomowa" przeczytasz TUTAJ.

Okładka książki "Jak powstała bomba atomowa"
Okładka książki "Jak powstała bomba atomowa"materiały prasowe

***

Zobacz również:

Laktoferyna: Superbiałko na wirusyNewseria Lifestyle/informacja prasowa
Fragment książki
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas