Zarośnięta ikona, czyli wiele hałasu o brwi

Sophia Hadjipanteli oryginalnemu wizerunkowi zawdzięcza międzynarodową rozpoznawalność, ale też liczne grono bezlitosnych krytyków. Jedni ją kochają, inni grożą jej śmiercią. Dlaczego owłosienie nad oczami wywołuje tak skrajne emocje i co 25-latka chce nam w ten sposób przekazać?

Sophia fachowo określana jest mianem modelki alternatywnej lub charakterystycznej
Sophia fachowo określana jest mianem modelki alternatywnej lub charakterystycznejinstagram.com/sophiahadjipanteliInstagram

Często słyszymy, że warto być sobą. Poradniki psychologiczne radzą, aby nie oglądać się na innych, a mówcy motywacyjni zachęcają do życia na przekór wszystkim. Brzmi całkiem nieźle, jednak w praktyce różnie z tym bywa. Tak naprawdę mało kto ma odwagę przeciwstawić się obowiązującym regułom. Na wszelki wypadek wolimy przyjąć bezpieczną pozycję i nie wychylać się za bardzo.

Podświadomie dążymy do ujednolicenia, a przesadna oryginalność bije po oczach. Trzeba wykazać się ogromnym samozaparciem i determinacją, żeby robić swoje. Nawet jeśli oznacza to odstawienie pęsety, która przez lata służyła do regulowania niesfornych brwi. W jej przypadku owłosienie nad oczami okazało się wręcz manifestem i przyczyną międzynarodowej afery.

Nazwisko naszej bohaterki znają nieliczni, ale "dziewczynę z monobrwią" kojarzą już miliony.

Sophia Hadjipanteli w niektórych kręgach jest już postacią kultową, choć o jej życiu prywatnym wciąż niewiele wiadomo. Najprawdopodobniej przyszła na świat 25 maja 1996 roku. Ma mieć grecko-cypryjskie korzenie i według większości źródeł urodziła się na tej pięknej wyspie. Inne mówią o Stanach Zjednoczonych, gdzie aktualnie mieszka.

Wcześniej próbowała zrobić karierę w Wielkiej Brytanii, skąd pochodzi jej matka. Podobno studiowała marketing, ma brata i jest właścicielką psa. Jednak w przeciwieństwie do wielu koleżanek po fachu, czyli najpopularniejszych influencerek, jej wizerunek broni się sam. Nie musi opowiadać o prywatnych sprawach, ani zapraszać obserwatorów do swojego domu.

Hipnotyzuje w zupełnie inny sposób.

Świat usłyszał o niej w 2017 roku, kiedy jako wciąż mało rozpoznawalna modelka opublikowała w sieci niezwykły autoportret. Do złudzenia przypominała słynną meksykańską malarkę Fridę Kahlo, której znakiem rozpoznawczym były gęste i połączone ze sobą brwi. To inaczej synophrys, czyli "anomalia rozwojowa polegająca na połączeniu się brwi w linii środkowej twarzy" (Wikipedia). W tym przypadku uczennica przerosła mistrzynię.

Wkrótce wyszło na jaw, że to wcale nie misterna charakteryzacja, ale prawdziwa twarz Cypryjki. I jak najbardziej realne brwi, które jeszcze do niedawna prezentowały się zupełnie inaczej. Sophia, próbując ujarzmić owłosienie nad oczami, przez lata regulowała je za pomocą wosku. Na przekór swojej mamie, bo ta przestrzegała córkę przed nadmierną regulacją. Wreszcie jej posłuchała.

To nie żaden bojkot, ale preferencja

– tłumaczy w rozmowie z "Vice".

Co ma do przekazania licznym hejterom? Czytaj dalej >>>

Młoda kobieta postanowiła radykalnie zmienić wizerunek, doskonale zdając sobie sprawę ze skali ryzyka. Zarabiając na życie wyglądem, mogła stracić kontrakty i narazić się na śmieszność. Zwyciężyła niezależność, której uczyła się od najmłodszych lat. Na łamach amerykańskiego magazynu wspomniała czasy szkolne, gdy inni uczniowie kpili z jej wizerunkowych eksperymentów. Wtedy musiała się tłumaczyć z kolorowych i rzekomo niestosownych ubrań.

Słynna monobrew Sophii jest tak naprawdę dziełem przypadku. Kilka lat temu spędzała wakacje na Cyprze i zwyczajnie nie miała czasu, ani ochoty ich rozdzielać. Po urlopie dotarła do Londynu, gdzie mieszka jej babcia, a ta nie mogła się nachwalić. "Powiedziała, że wyglądam uroczo i dopiero wtedy zwróciłam uwagę, co wyrosło nad moimi oczami" – wspomina.

Postanowiła je zostawić. Niby nic, ale jej decyzja szybko urosła do rangi manifestu politycznego.

Dziś jest ikoną ruchu body positivity, czyli ciałopozytywności. Nie narzeka na brak pracy, ani fanów, których tylko na Instagramie zgromadziła niemal pół miliona. Wtedy jednak wciąż musiała się tłumaczyć, a wielu z niej drwiło. To dzieje się zresztą do dzisiaj, ale Hadjipanteli puszcza te uwagi mimo uszu.

Kiedy ludzie mówią, że to obrzydliwe, zastanawiam się, co takiego strasznego jest we włosach na twarzy czy każdej innej części ciała. Prawdopodobnie jesteś daleko stąd i nigdy w życiu mnie nie spotkasz

- stwierdziła w rozmowie z "New York Magazine".

Nieujarzmione brwi to dla niej z jednej strony element wizerunku, ale z drugiej – apel. 25-latka nie ma nic przeciwko, gdy ktoś twierdzi, że kiedyś wyglądała lepiej. Każdy ma prawo do wyważonej opinii. Nie zgadza się jednak na to, by krytyka ze strony innych ludzi dyktowała, co myślimy o sobie samych.

"Nie robię tego po to, żeby ktoś mnie bardziej lubił. W ten sposób chcę pokazać wszystkim, że mają wybór. Ja jestem zadowolona ze swojego wizerunku, pozostali nie muszą być nim zachwyceni i to jest w porządku" – tłumaczy na łamach "Harper’s Bazaar" właścicielka najbardziej charakterystycznych brwi w mediach społecznościowych.

O tym, jak bardzo są dla niej ważne, najlepiej świadczy fakt, że nadała im własne imię. Zrośnięte tworzą spójną całość, więc wystarczy jedno: Weronika. Sophia jest pewną siebie kobietą, jednak unika radykalnych stwierdzeń. Na pytanie, czy kiedyś znowu sięgnie po pęsetę lub wosk, odpowiada szczerze: "nie wiem".

Wielu próbowało ją do tego zmusić. Nawet grożąc śmiercią. A to najlepszy dowód, że trafiła w czuły punkt.

***
Zobacz także:

"Czym chata bogata": Co Radek Liszewski skrywa w szafie?Disco Polo Music
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas