Zło nas sprawdza

- "W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie". Uważam, że te trzy reguły spowodowały, że krakowski zespół Archiwum X określany był mianem piekielnie skutecznego. Musimy wiedzieć, jakie są zasady i w jakim kierunku idziemy, nie możemy się tutaj sprzeczać. Ale w szczegółach mamy wolność, bo każdy z nas jest inny”. O swoim odejściu z policji i planach na przyszłość mówi Bogdan Michalec, szef krakowskiej jednostki zajmującej się niewyjaśnionymi zbrodniami.

"Zawód policjanta to misja, nie można tego zlaicyzować" - twierdzi szef Archiwum X
"Zawód policjanta to misja, nie można tego zlaicyzować" - twierdzi szef Archiwum Xmateriały prasowe

Monika Szubrycht, Interia.pl: Duchowny, który odchodzi na emeryturę, nadal pozostaje duchownym. Czy są zawody, z których nie da się odejść? 

Bogdan Michalec: Nie mogę się porównywać do duchownego. Starałem się jednak, żeby policjanci zrozumieli, że ich zawód nie jest obojętny dla niebios. Tu można by dopatrywać się podobieństw. Policjant powinien wiedzieć, jak ważna jest jego misja w ograniczaniu zła. Oczywiście, zła nie da się wyplenić. Późno zrozumiałem, że ma ono swoją rolę. Zło nas sprawdza. Nie jesteśmy tacy, jak nam się wydaje. Tak naprawdę jesteśmy tacy, jakie podejmujemy decyzje, przed którymi stajemy na tym łez padole. Zło odgrywa tu olbrzymią rolę. Wystarczy przypomnieć sobie opowieść o Hiobie, który stracił wszystko, ale się nie załamał, wielbił Pana. Zło nas sprawdza. Ma olbrzymią rolę, przez przypadek pozytywną, ale jak jest napisane: "Biada temu, przez kogo przychodzi na ten świat".

Do pracy w policji szedłeś z poczuciem misji?

- Nie. Uświadomiłem to sobie dużo później. Jest taka książką "Anielskie drogi" Joan Wester Anderson. Autorka zbierała relacje ludzi z całych Stanów Zjednoczonych, którzy twierdzili, że mieli kontakt z aniołami. W jednej z historii policjant ratuje dziewczynkę - tam pojawia się zdanie, które przytoczyłem wcześniej, że policjant to nie jest obojętny zawód dla niebios.

Długo już wtedy pracowałeś w policji?  

- Na pewno byłem już w wydziale kryminalnym. Zawód policjanta to misja, nie można tego zlaicyzować. Widziałem, jak policja zmienia się na gorsze. Kiedyś może nie mieliśmy tyle sprzętu, nie mieliśmy tylu książek, wiedzy, ale nadrabialiśmy chęcią. Chciało się pracować, nikt nie liczył nadgodzin, byliśmy nastawiani idealistycznie, nie tak jak dziś - stąd dotąd. Tam gdzie wchodzi litera bądź regulamin, nie ma już idei, daru serca w działaniu.   

Nie jesteśmy tacy, jak nam się wydaje. Tak naprawdę jesteśmy tacy, jakie podejmujemy decyzje, przed którymi stajemy na tym łez padole

Może tak się dzieje, że im więcej człowiek ma, tym mniej mu się chce.  

- Może. A może zapamiętałem to w ten sposób, bo byliśmy wszyscy młodzi, a to był nowy nabór w 1991 roku. Pisaliśmy notatki na odwrocie kalendarzy, bo niczego nie było. Wąsy do akt robiło się z puszek po zielonym groszku. Cięło się puszkę na paski, bo nie było metalowych zakładek, żeby przedzielić dokumenty.   

- Młodość ma swoje prawa, tę energię i chęć. Jednak wejście do Unii Europejskiej totalnie załatwiło polską policję, jedną z najlepszych na świecie. Oczywiście, nie da się uchronić w takiej instytucji od czarnych owiec - przypomina się tu sprawa Tomasza Komendy. Unia Europejska to litera prawa, współczesna wieża Babel, która podobnie jak globalizacja, zabija indywidualność, a więc istotę bytu - tajemnicę życia. Przecież to na indywidualności opiera się cała kryminalistyczna teoria materialnych śladów.      

- Miałem szczęście, że wywalczyłem sobie możliwość doboru ludzi do Archiwum X. Czułem wielką odpowiedzialność, ale też raz się przejechałem. Jedna osoba psuła cały zespół. Musiałem zwolnić człowieka, a to była jedna z najtrudniejszych decyzji, bo staram się dawać ludziom szansę. Tu szło to w złym kierunku. 

Jak dobierałeś ludzi?  

- Obserwowałem ich. Jeżeli ktoś chciał zostać funkcjonariuszem Archiwum X, już miał pierwszy minus (śmiech). Zawsze mówiłem studentom, że jedyny słuszny dobór do policji, to jest dobór psów służbowych. Psy służbowe są testowane na odwagę. Jak urodzi się szczeniak, robi się przy nim celowy hałas. Jak się boi - odpada. Szedłem takim kluczem, patrzyłem, kto ma odwagę. Dla mnie w takich instytucjach jak policja, prokuratura, sąd, nie chodzi o to, żeby wkuwać kodeksy karne, tylko mieć odwagę.  

A po czym ją poznać? Może ktoś chciałby się dostać do twojego zespołu udając chojraka?  

- Odwaga nie jest chojractwem. Chodzi o momenty, kiedy człowiek czasami traci kontrolę. Wtedy najlepiej widać, czy jest odważny czy też tchórzliwy. Wbrew pozorom brak panowania nad własnymi emocjami dawał mi możliwość zaobserwowania waleczności danego człowieka. A w policji podstawą jest waleczność i odwaga, byle nie ślepa. W pracy zawsze bardzo pomagała mi filozofia. Wiesz jak duszę definiował Platon? Są jej trzy rodzaje: rozum, serce i pożądliwość. Platon uważał, że rozum jest woźnicą, który ma w zaprzęgu dwa konie. Jeden jest biały - to serce, odwaga dzielność - on ciągnie w górę, a ten drugi, czarny - ciągnie w dół. Rolą woźnicy jest opanować w taki sposób dwa konie, by podążały tam, gdzie woźnica chce jechać. Czasami nie do końca zgadzam się z Platonem, bo myślę, że jeżeli ktoś ma złe serce, to rozum będzie mu podpowiadał złe rzeczy. 

Co najbardziej motywowało cię w pracy - chęć ukarania sprawcy? Zadośćuczynienia rodzinie? Rozwiązania zagadki? 

- Moja odpowiedź może zaskoczyć. Szukałem mechanizmów rządzących światem, wbrew nauce, psychologii, psychiatrii czy socjologii. Szukam prawdy i wcale nie uważam, że dyscypliny, które wymieniłem znają odpowiedź. Wiesz, że gram na basie, interesuję się muzyką, czytałem kiedyś wywiad z Marcusem Millerem. Kiedy był młodym człowiekiem, matka kupiła mu fendera. Nie nacieszył się nim, bo bas ukradli mu po dwóch dniach. Matka kupiła drugiego fendera, którego też mu ukradli. Dopiero trzeci został z nim, zaczął grać. Pomyślałem, że zło próbuje nas odwieść od tego, do czego jesteśmy stworzeni. Dlatego jak widzę przeszkody, tym bardziej jestem zmotywowany, by je pokonać, osiągnąć cel.  

Im trudniej tym lepiej?  

- Tak, bo zło nie chce, żebym kontynuował, chce mnie zniechęcić, chce, żebym przestał, stawiając na mojej drodze przeszkody. Odczułem to, gdy zajmowałem się sprawą Andżeliki [sprawa zaginionej dziesięciolatki była ostatnią jaką Bogdan Michalec zajmował się przed przejściem na emeryturę - przyp. red.]. Miałem problemy ze ściągnięciem dokumentów do analizy. Musiałem sięgnąć po pewne fortele i pomoc prokuratury, to wszystko trwało pół roku. Na napisanie analizy zostało mi 10 dni. Zazwyczaj pisałem analizy na ponad 100 stron. Starałem się o dokładność. Tu musiałem iść prosto do brzegu, odrzucając omawianie wersji, moim zdaniem bezużytecznych dla wyjaśnienia okoliczności sprawy. Szczerze mówiąc te przeszkody ułatwiły mi odejście z policji, zrozumiałem, że mnie ogranicza.  

Sprawa zabójstwa dziecka zawsze budzi największe emocje. 

- Tak, nie można przejść obojętnie. Otrzymałem maila od matki chrzestnej Andżeliki, Izabeli Jankowskiej, w którym prosiła mnie o przeczytanie akt sprawy. Nie mogłem odmówić, to 10-letnie dziecko, to nie są normalne zdarzenia, nie mogłem postąpić inaczej. Kłody spowodowały, że musiałem dać z siebie więcej energii, więcej sprytu, w końcu akta do mnie dotarły.  

W poniedziałek rusza nowy program na YouTubie. Dalej będziesz poszukiwał prawdy, choć na innych warunkach.  

- Dla mnie ten rok jest wyjątkowy. Rozstałem się z policją, można powiedzieć, że umarłem dla niej. Mam wiele pytań dotyczących przyszłości i widzę, że podobny okres miałem, gdy tworzyłem Archiwum X. Miałem deprechę przez dwa lata i nagle zaskoczyło mnie, ile mam siły. Teraz jest podobnie. Wróciło do mnie słońce. Siły zła działają na mnie motywująco, w innym kierunku. Żeby się nie dać, nie poddać, tylko przekuć ból na coś pozytywnego.   Z ludźmi, z którymi nagrywamy odcinki, nie mogliśmy się spotykać, bo był okres lockdownu. Godzinami rozmawialiśmy o planach, o szczegółach, aż w końcu w maju, gdy można było się spotkać, ruszyliśmy z niesamowitym entuzjazmem.

- Zawsze miałem szczęście do ludzi - i w Archiwum X, i teraz -  którzy dążą do prawdy, każdy innymi metodami. Łączymy dwa światy: policyjny i dziennikarski - to jest broń atomowa wobec sił ciemności. Zawsze byłem otwarty na media, przez co niejednokrotnie miałem problemy. Owszem, czasami mogą zaszkodzić sprawie, ale jeśli wiesz, co chcesz osiągnąć, w jaki sposób media mogą pomóc - to ci pomogą. Jeżeli panujesz nad bronią wielkiego rażenia, to sobie poradzisz. Pewnie w naszym programie będą jakieś wpadki, niedociągnięcia, za które w imieniu całego zespołu przepraszam, ale uważam, że spontanicznością i emocjonalnością udało się nam pokazać, że jesteśmy autentyczni. Widziałem zapał ludzi i czułem kapitalną atmosferę, jakbym grał w dobrym punkrockowym zespole. Z ludźmi, którzy się dobrze rozumieją i płynie od nich niewiarygodna energia.

- Potrafiliśmy zmienić scenariusz w trakcie kręcenia, nie trzymaliśmy się sztywnych reguł, podobnie jak w Archiwum X. Na pomysł stworzenia kanału na YouTube wpadł mój przyjaciel Mariusz Nowak, z którym wiele lat temu stworzyłem krakowski zespół Archiwum X. Wymyśliłem tylko docelową formułę dla projektu: "Polskie Archiwum X". Nie chciałem, żeby to był kolejny kanał opisujący zbrodnie popełniane przez człowieka, stąd docelowo chcemy się zajmować wyjaśnianiem spraw powszechnie uważanych za beznadziejne i niemożliwe do wykrycia.

- Przedstawianie rozwiązanych w przeszłości spraw ma być z jednej strony wizualizacją - przybliżeniem widzom zdarzeń, w których ja z Mariuszem posiadam doświadczenie zawodowe, a z drugiej strony ma na celu przedstawienie teorii kryminalistycznych śladów na duszy ludzkiej, a więc teorii, do której dochodziłem całymi latami. Na kanwie rozwiązanych spraw kryminalnych chcę wyjaśnić tę teorię, a jednocześnie przedstawić i omówić najczęściej pojawiające się w opisach zbrodni charakterystyczne i poszczególne ślady na duszy ludzkiej. 

- W odcinkach pojawi się także plejada najwybitniejszych biegłych z różnych dziedzin kryminalistyki, zajmujących się ustalaniem prawdy. Nie będę ich wszystkich wymieniać, ale są to ludzie, którym dużo zawdzięczam na kanwie zawodowej.

Serialowe "Archiwum X" od którego wzięliście nazwę, wyjaśniało nie tylko zagadki kryminalne, ale też teorie spiskowe nie z tej ziemi. Czy w swojej pracy zetknąłeś się z zagadką, która miała zdumiewający, nie dający się wyjaśnić naukowo charakter?

- Nie aż tak jak w serialu, gdzie przychodzą przybysze z zaświatów. Natomiast wielokrotnie widziałem rzeczy, wobec których nie mogłem być obojętny. Dzisiaj mogę to powiedzieć. W sprawie Iwony Cygan zadzwonił do mnie zaaferowany mecenas. Powiedział, że w nocy śniła mu się Iwona w sukni, ciągnęła go w dół. Obudził się zlany potem i stwierdził, że musimy coś zrobić. Z kolei mi przyśnił się pewnej nocy sen, w którym był staw z figurką Matki Boskiej. Zapamiętałem go, choć przecież większość snów gdzieś ginie, gdy się budzisz. Pół roku później jechałem z kolegą, zgubił się w Szczucinie, wyjechał na ten staw. Zdębiałem. Zapytał, co mi jest, a ja mu na to, że widziałem to miejsce w śnie. Okazało się, że większość sprawców mieszkała obok tego stawu.

Sen z Figurą Matki Boskiej okazał się proroczy?
Sen z Figurą Matki Boskiej okazał się proroczy?123RF/PICSEL

- Później od siostry Iwony Cygan dowiedziałem się, że ich kuzynka, mieszkająca w Anglii, nie mogła przyjechać na pogrzeb Iwony i po wielu latach miała sen, gdzie dokładnie opisała, jak Iwona była ubrana. Nie miała prawa tego wiedzieć. Kazała kuzynce iść do policjanta z Krakowa i powiedziała, że tylko jemu może ufać. Jedna sprawa, trzy różne sny. Głupio mi było, tłumaczyłem: "Pani Aneto, jest tyle policjantów z Krakowa, dlaczego akurat państwo do mnie przyszli?". Proces dowodowy ciągnął się kilka lat, ale jak wytłumaczyć taką kumulację snów? Miałem też inne doświadczenia. Kolega powiedział mi, że zrozumiał czym jest Archiwum X, kiedy kobieta, którą przesłuchiwał, całkowicie zmieniła się na twarzy po przyznaniu do winy. Wiem o tym, bo niejednokrotnie widziałem taką zmianę po przyznaniu się do zabójstwa. Tego nie da się opisać procesami psychicznymi. Mówi mi: "to było nie z tej ziemi", zresztą, niech ci sam opowie (Bogdan woła kolegę).  

Wiesław: Była sobota, jadłem obiad, pierogi ruskie. Między jednym kęsem a drugim dostałem telefon, że mam natychmiast przyjechać do bazy: "Bierz auto. Michael będzie na ciebie czekał na miejscu. Będziecie mieć realizację". Nic więcej nie wiem - czy to jest gwałciciel, włamywacz, zabójca - nic. Zostawiam pierogi i lecę na złamanie karku do samochodu, bo po rozmówcy wyczuwam, że jest niesamowicie ważna sprawa. Pojechałem jak najszybciej, pobrałem samochód, pruję torowiskiem tramwajowym, Michael faktycznie już czeka. Wpadam i widzę dziewczynę wynajmującą mieszkanie, a w środku parę. Koledzy ich przeszukują, ale też nie wiedzą, co zrobili. Będąc w środku mamy informację szczątkową, że osoby mogą mieć związek z zabójstwem, ale nie że zabili. Związek z zabójstwem w Polsce... W udziale przypadła mi rola pilnowania niewiasty. Pytam: "Kobieto, ile ty masz lat?" "Osiemnaście" - odpowiada. Mówię: "Wiesz co, wyglądasz jak 80-letnia staruszka". Miała tak zmienioną twarz, jakby była sterana życiem, jakimiś przejściami, była kobietą, która wychowała mnóstwo dzieci. Wyglądała dziwnie. Pojechaliśmy na komendę. Rozmawialiśmy kilka godzin o wszystkim i o niczym. Gdy ją przesłuchiwałem, szła w zaparte. W końcu padło pytanie: "Co byśmy za to mieli, gdybyśmy...". Wszystko jej wytłumaczyłem. Chciała wziąć wszystko na siebie, by nie obciążać chłopaka. Powiedziałem, że to szlachetnie z jej strony, ale na miejscu zabezpiecza się ślady, więc ciężko będzie z udowodnieniem jej tezy. Przyznała się. Zaczęła opowiadać. Gdy skończyła swą historię jej twarz stała się niczym twarz dziesięciolatki. Wyglądała jak anioł. Powiedziałem jej to. Przeżyłem to i zrobiło to na mnie niesamowite wrażenie. Nigdy czegoś takiego wcześniej nie widziałem. 

Kiedy przesłuchiwana przyznała się do winy, jej twarz "odmłodniała" o kilkadziesiąt lat - zdjęcie ilustracyjne
Kiedy przesłuchiwana przyznała się do winy, jej twarz "odmłodniała" o kilkadziesiąt lat - zdjęcie ilustracyjne123RF/PICSEL

Bogdan: Dlatego zawsze uważałem, że walczymy nie przeciwko ciału i krwi. My walczymy z mocami, tronami, czyli siłami księstwa ciemności - cytuję Pawła z Tarsu. Człowiek jest tylko przekaźnikiem, a zło materializuje się przez indywidualne osoby. Zawsze będę powtarzał, że zarówno dobro, jak i zło nie pochodzi z tej ziemi. Ono się tu materializuje poprzez konkretne osoby.  

Czy to nie okoliczność łagodząca? To nie zabójcy chcieli popełnić zbrodnię, tylko owo zło ich do niej popchnęło.  

- Nie. Żeby zło nas opanowało, musisz powiedzieć mu "tak". Podpisujesz cyrograf, bez pisania krwią, godzisz się. Często ułatwia ci to bieda, zemsta, bo czujesz, że masz do niej prawo, czy poczucie krzywdy. Jeden z psychologów mówił nawet o demonie poczucia krzywdy. Celowo chciałem przywrócić demony dla kryminalistyki.  

Każdy z nas jest inny. Dzięki temu każdy może wnieść coś swojego, bo ja mam inne doświadczenia, przychodzę z innym bagażem, z innym dziedzictwem genów

Nie dziwę się, że cię nie rozumieli... 

- To nie jest proste, jak w psychiatrii, gdzie wszystko jest chorobą, tylko lekarstwa nie ma (śmiech). Pamiętam, jak miałem prezentację o Archiwum X i w jej tle było piekło. Miałem później problemy, bo nie wiedziałem, że było rozporządzenie komendanta wojewódzkiego o wspólnym tle prezentacji - niebieskim. U mnie było piekło Dantego. No cóż, taki byłem. Nie spodziewałem się, że komendant ma czas na takie rzeczy i podejmuje decyzje co do tła. Próba ujednolicenia ośmiesza, każdy jest indywidualnością.  

- Zespół Archiwum X budowałem według zasady św. Augustyna, którego uważam za geniusza: "W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie". Uważam, że te trzy reguły spowodowały, że krakowski zespół Archiwum X określany był mianem piekielnie skutecznego. Musimy wiedzieć, jakie są zasady i w jakim kierunku idziemy, nie możemy się tutaj sprzeczać. Ale w szczegółach mamy wolność, bo każdy z nas jest inny. Dzięki temu każdy może wnieść coś swojego, bo ja mam inne doświadczenia, przychodzę z innym bagażem, z innym dziedzictwem genów. Człowiek jest ułomny, popełnia błędy, czasami chce dobrze, ale mu nie wychodzi. Miłosierdzie być musi.   

***

"Polskie Archiwum X" można obejrzeć na YouTubie w każdy poniedziałek o 20.00. Pierwszy odcinek emitowany będzie 7 września. 

***

Potrzeba jeszcze ponad czterech milionów złotych, żeby Hania mogła rozpocząć terapię
Potrzeba jeszcze ponad czterech milionów złotych, żeby Hania mogła rozpocząć terapięarchiwum prywatne

Hania ma 17 miesięcy i SMA1 - rdzeniowy zanik mięśni. Innowacyjna terapia genowa kosztuje ponad 9 milionów złotych. Środki potrzebne są jak najszybciej, bo warunkiem przystąpienia do leczenia jest rozpoczęcie go przed ukończeniem drugiego roku życia. Niestety, w prowadzonej od sześciu miesięcy zbiórce, nadal brakuje ponad czterech milionów złotych.

JEŚLI MOŻESZ, WESPRZYJ ZBIÓRKĘ: www.siepomaga.pl/haneczka

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas