Ekologia modniejsza od futer
Trend na naturalne futra dobiega końca, wraz z rosnącą świadomością ekologiczną i propagowaniem etycznych rozwiązań w branży modowej.
Międzynarodowa Szkoła Kostiumografii i Projektowania Ubioru z Warszawy, już na samym początku swojej działalności edukacyjnej, zrezygnowała z naturalnych futer na rzecz zrównoważonego rozwoju.
Masywne, ciężkie naturalne futra częściej można zobaczyć na ramionach mieszkanek Moskwy, niż Warszawy. W Polsce, jednym z największych eksporterów futer na świecie, kojarzone są one ze stylem nowobogackich i w rzeczywistości tylko nielicznych na nie stać. Tym bardziej trudno zrozumieć, dlaczego branża futrzarska w Polsce jest wciąż jedną z największych w Europie.
Projekt ustawy o ochronie zwierząt, tzw. "Piątka dla zwierząt" spotkał się z ogromnym entuzjazmem środowisk prozwierzęcych i proekologicznych, jednak zakaz hodowli zwierząt na futra wciąż wzbudza wiele kontrowersji ze strony bogacących się na tym sektorze lobbystów. Entuzjaści skór z norek nadużywają argumentu natury ekologicznej i ekonomicznej, jakoby jego biodegradacja była znacznie szybsza od tkanin syntetycznych, a sektor ten zatrudniał dziesiątki tysięcy Polaków, dając im w zamian godne warunki pracy i atrakcyjny zarobek. Nic bardziej mylnego - badania jasno wskazują, że branża futrzarska to działalność wymierająca, nierentowna i skrajnie szkodząca środowisku.
Syntetyczne futro bliżej natury niż oryginał
Polki coraz częściej sięgają po syntetyczne zamienniki naturalnych futer, które nie raz przewyższają je funkcjonalnością, a ich produkcja jest bardziej etyczna. W dyskursie na temat futer, zbyt często pada słowo "naturalny". Zanim płaszcze z norek stały się modne, skóry pozyskiwano z dziko żyjących zwierząt, a materiały służące do ich impregnacji ograniczały się do wody, soli i wpływu wysokiej temperatury oraz słońca. Wraz z nieracjonalnym wzrostem zapotrzebowania na futra, zastąpiono je silnymi chemikaliami, takimi jak np. toksyczny cyjanek czy arszenik, nie obojętnymi dla lokalnych ekosystemów i naszego zdrowia. Garbiarnie futer zatruwają zbiorniki wodne i generują toksyczne opary. Produkcja futra odzwierzęcego wymaga zużycia nawet 66 razy więcej energii, niż w przypadku jego syntetycznego odpowiednika. Emisja dwutlenku węgla jest nieporównywalna, a ogromny ślad węglowy pozostawiony na potrzebę próżnej zachcianki, zupełnie niepotrzebny.
W świetle ostatnich doniesień i pandemicznej rzeczywistości - hodowla zwierząt na futra stwarza zagrożenie dla ludzkości. W Danii, największym na świecie dostawcy futer z norek, w pierwszym tygodniu listopada podjęto decyzję o eksterminacji norek na wszystkich fermach w kraju - mówimy tutaj o 15 milionach zwierząt. Powodem jest wykrycie kilkunastu przypadków transmisji zmutowanego koronawirusa z zarażonych zwierząt na ludzi.
- Ta przegrywana już przez branżę wojna o futra ma przede wszystkim wymiar ideologiczny, związany z konserwatywną doktryną o panowaniu człowieka nad innymi gatunkami. Cała dyskusja wokół piątki dla zwierząt jest po prostu starciem dwóch koncepcji na funkcjonowanie człowieka we współczesnym świecie. Albo jest to egzystencja, jak do tej pory eksploatująca, niszcząca, w której brakuje empatii oraz perspektywicznego, zrównoważonego planowania, albo jest to strategia cywilizacyjna oparta na współodczuwaniu oraz ekologicznej edukacji, w której świadomie ograniczamy swoje antropocentryczne zachowania, aby w rzeczywistości zagwarantować byt przyszłym pokoleniom oraz móc nadal nazywać się postępowymi humanistami - mówi Magdalena Płonka, dyrektorka MSKPU.
Czas na zmiany
Choć rynek futer jest w Polsce wciąż popularny, badania wskazują, że jego przyszłość nie maluje się kolorowo. Według raportu Instytutu Przedsiębiorczości i Rozwoju, sektor ten zatrudnia w kraju zaledwie kilkanaście tysięcy osób, z których niewielką część stanowią Polacy. Niegodne warunki pracy i niskie wynagrodzenie proponuje się najczęściej imigrantom ze Wschodu, a zagrożenia ekologiczne i dyskomfort związany z obecnością fermy odczuwają mieszkańcy pobliskich miast. Z plagą much i duszącym odorem zmaga się między innymi społeczność Kawęczyna, w którego okolicy działają dwie fermy norek.
Europejskie trendy wskazują, że coraz więcej państw rezygnuje z przemysłu futrzarskiego na rzecz innych, bardziej opłacalnych sektorów. W Niemczech, po wprowadzeniu stosownych restrykcji na fermach, okazało się, że produkcja futer jest skrajnie nierentowna, dlatego całkowicie z niej zrezygnowano. W praktyce, zachowanie w tym biznesie wszelkich standardów etycznych i ekologicznych generuje ogromne koszty, których również w Polsce lobbyści futrzarscy nie chcą ponosić. Dlatego hodowla zwierząt futerkowych nigdy nie jest humanitarna, a warunki życia norek, lisów i wielu innych zwierząt na polskich fermach, świadczą o skrajnym okrucieństwie branży nastawionej na zysk kilku osób.
- Uzasadnienia natury ekonomicznej są zazwyczaj stosowane przez oponentów, którym po prostu brak argumentów merytorycznych. Przecież jako kulturalni i cywilizowani ludzie nie możemy sankcjonować nieetycznych biznesów pobudkami finansowymi. Na takiej samej zasadzie ironicznie powinniśmy chronić interesy mafii, handel bronią, czy narkotykami,- bo przecież są bardzo rentowne i dają pracę wielu ludziom. Jeżeli chodzi o sytuację w Polsce, nie należy zakłamywać rzeczywistości. Polska branża futerkowa to zaledwie 800 aktywnych podmiotów gospodarczych, gdzie większość odnotowała straty lub znikome zyski, a w sumie wszystkie one wygenerowały w zeszłym roku niecałe 90 milionów przychodu. To kropla w gospodarce, o którą jest niepotrzebna awantura. Fermy futerkowe są szkodliwe dla ludzi i dla środowiska. Nie można dać się zaszantażować ekonomicznie przez kilku lobbystów, tylko na potrzeby ich prywatnego interesu - apeluje Magdalena Płonka, dyrektorka MSKPU.