Reklama

Był zimowiskową ofermą

- Mamo, nie pójdę dziś na trening. Źle się czuję, boli mnie brzuch - usłyszałam od syna tuż przed wyjściem. Byliśmy już prawie gotowi. Ja spieszyłam się do fryzjera, a Kacper do szkoły, gdzie jego nauczyciel prowadzi treningi siatkówki dla kilku piątych klas. Syn do niedawna uwielbiał je, więc bardzo się zdziwiłam.

- Może przez te chipsy? Tyle ich zjadłeś - dotknęłam jego czoła. Było zimne. Kątem oka zauważyłam, że unika mojego wzroku. Za dobrze znam moje dziecko, żeby nie wiedzieć, że buja.

- Kacper, o co chodzi?- spokojnie spytałam. - Nie chcesz chodzić na treningi? Jeszcze niedawno mówiłeś, że są super.

- Jasne, ale to było przed zimowiskiem - odburknął i nic więcej nie chciał powiedzieć. Poszedł do swojego pokoju.

Rzeczywiście, odkąd wrócił ze szkolnego wyjazdu, wciąż ma ponurą minę. Zobaczyłam ją od razu, gdy wysiadł z autokaru, który przywiózł dzieci z zimowiska. Tak się cieszyłam, że tam jedzie! Był śnieg, łyżwy, narty, basen. Myślałam, że będzie zadowolony. A tu, proszę.

Reklama

- To zimowisko to jedna, wielka pomyłka! - wykrzyknął. - Jak wysiadałem z autokaru, to się potknąłem i zaryłem nosem w śnieg. Wszyscy ryknęli śmiechem. No, a dalej było już tylko gorzej. Nie umiem jeździć na nartach, prawie nikt nie umiał. Ale z kogo się śmiali? Ze mnie! Na basenie też mnie wytykali palcami, bo mam okropne kąpielówki. Jestem najgorszy! Dlatego już nigdy nie pójdę na trening - i mój 12-letni syn po prostu się rozbeczał.

Zrozumiałam, że został kozłem ofiarnym. I uwierzył w to. Co teraz robić? Jak sprawić, by Kacper znów uwierzył w siebie?

Co robić w takiej sytuacji? Masz takie doświadczenia i chcesz się nimi podzielić z czytelnikami "Chwili dla Ciebie"? Skomentuj. Cały artykuł z waszymi komentarzami ukaże się w numerze 8 (w sprzedaży od czwartku 24 lutego br. ) i na stronie:

www.kobieta.interia.pl/sprawy-rodzinne

Chwila dla Ciebie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy