Reklama

Czy udawać, że wszystko jest dobrze?

Oboje z mężem mamy trudne charaktery. W dodatku Krzysiek jest strasznym uparciuchem. W naszym domu nieraz iskrzyło, i to jak!

Ale na szczęście, po burzy zawsze świeciło słońce. Poza tym, nie raz i nie dwa udawałam, że nic się nie dzieje, robiłam dobrą minę do złej gry, bo wiedziałam, że to lepsza taktyka niż awantura. Niestety, mam wrażenie, że Krzysiek z wiekiem zrobił się jeszcze bardziej uparty. Dogadać się z nim nie sposób. Jak sobie coś ubzdura, to koniec!

I nie mówię o jakichś poważnych sprawach, ale o zwykłych drobiazgach. Może i ja z wiekiem się zmieniłam, bo muszę przyznać, że nerwy mi puszczają. Coraz trudniej mi przyjmować fanaberie męża z uśmiechem, jak kiedyś. A jemu to nie w smak i często mamy ciche dni. Któregoś razu pożaliłam się teściowej, że drzemy koty z Krzyśkiem. I że to wszystko jego wina. Myślałam, że w teściowej znajdę sprzymierzeńca, bo dotąd dobrze nam się stosunki układały. Niestety, pomyliłam się. Teściowa się oburzyła i teraz mam na pieńku nie tylko z mężem, ale i z nią. Sama już nie wiem, może źle zrobiłam? Może lepiej na przyszłość przynajmniej przed nią udawać, że nic się u nas w domu złego nie dzieje?

Reklama

Wanda, 48 lat

Co robić w takiej sytuacji? Masz takie doświadczenia i chcesz się nimi podzielić z czytelnikami "Chwili dla Ciebie"? Skomentuj. Cały artykuł z waszymi komentarzami ukaże się w numerze 25 (w sprzedaży od 22 czerwca br.) i na stronie:

www.kobieta.interia.pl/sprawy-rodzinne

Osoby na zdjęciu są modelami i nie mają nic wspólnego z opisywaną historią.

Chwila dla Ciebie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy