Reklama

Kobieca, znaczy jaka?

Kobieta, mama mojego męża, teściowa. Gdy ją poznałam od razu przypadła mi do gustu. Sympatyczna, miła, zawsze uśmiechnięta.

Kobieta, mama mojego męża, teściowa. Gdy ją poznałam od razu przypadła mi do gustu. Sympatyczna, miła, zawsze uśmiechnięta.

Dla każdego życzliwa, chętnie udzielająca pomocy i wspierająca dobrym słowem. Optymistka w każdym calu. Dbająca o swoją postawę i wizerunek. Nie używająca nigdy wulgaryzmów, subtelna estetka. Potrafi zadbać o wspaniałą atmosferę, nie zanudza towarzystwa i wszędzie jest jej pełno. Dobrze potrafi zorganizować swój czas i wykorzystać każdą chwilę dla rodziny. To ona dba o nas wszystkich, myśli co zrobić by było nam łatwiej, pomaga pozbyć się utrapień naszej szarej rzeczywistości. Gotuje, sprząta, zajmuje się naszymi dziećmi gdy jesteśmy w pracy. I wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie to, że jest ciężko chora. Los nie oszczędza jej już od kilkudziesięciu lat. Mnóstwo okropnych dolegliwość powoduje, że zanim wstanie rano z łóżka musi połknąć niezliczoną ilość tabletek. Kiedy dowiedziałam się, trudno mi było w to uwierzyć i z tym się pogodzić. Nic nie wskazywało na to, że tak cierpi każdego dnia. Jej siła, uśmiech na twarzy i pogodne spojrzenie zacierają prawdę o tym jak dużo bólu znosi. Gdy czekała w szpitalu w kolejce na operację , sąsiadki zdawały się mówić: A ta czego tu chce, tak dobrze wygląda, nic jej nie dolega i jeszcze się uśmiecha, a do tego pierwsza jest w kolejce. Pomimo tego wszystkiego nigdy nie narzeka i płynie przez życie niczym rwąca rzeka. Moc życia i wielka siła bije z jej serca, która roztacza swe promienie na każdego z nas. Podziwiam ją, gdy patrzę na nią i widzę obrazek jak z bajki. Lecz wiem, że choroba jest razem z nią i nigdy jej nie opuści. A Ona mimo to jest nadal piękna, dumna i kochana. Kiedy razem z dziećmi idę do Niej, a na klatce schodowej roznosi się zapach obiadu, Wojtuś mówi: "To moja babcia gotuje dla mnie smakowity obiadek". I gdy tylko przekroczymy próg, biegnie do niej, całuje ją i krzyczy: "Już jestem głodny, czy dostanę kotlecika?" A babcia uśmiecha się z miłością i przytakując tylko kiwa głową, bo po Jej nogach właśnie wspina się mała Weronisia, która chce zobaczyć co ciekawego robi. Więc bierze ją na ręce, przytula i tłumacząc pokazuje wszystko po kolei. Z dużą cierpliwością poświęca czas dla swych małych istotek oraz dorosłych dzieci i męża. Zawsze zwraca się do mnie "córciu". A gdy próbuję ją odciążyć, odmawia i mówi; "Dziecko jeszcze się narobisz" lub też "Może ja kiedyś także będę potrzebowała pomocy". I jak tu nie być szczęśliwym? Przy niej wszystko jest łatwiejsze, prostsze i wspanialsze. Jest jak balsam dla mojej duszy. Wprowadza mnie w świat nieznany mi dotąd. W świat harmonii, spokoju i wyciszenia. Przez wiele lat swoją postawą rysuje szkic kobiety mądrej w swych poczynaniach. Przy tym silnej, uśmiechniętej pomimo swych cierpień. Chciałabym by była ze mną zawsze! Żeby do końca nauczyła mnie tego jak być kobiecą.

Reklama

Tekst jest pracą konkursową na temat "Kobieca, znaczy jaka...".

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama