Reklama

Kobieta intymnie

Profilaktyka zdrowia intymnego kobiet w Polsce jest wciąż niewystarczająca.

Aż 75 proc. kobiet przynajmniej raz w życiu będzie mieć zakażenie układu moczowo-płciowego z różnych przyczyn, ale mało która Polka wie, jak im zapobiegać, alarmowali ginekolodzy w środę na konferencji prasowej w Warszawie.

Według ginekologa-położnika dr Jacka Tomaszewskiego z Akademii Medycznej w Lublinie, duża częstość zakażeń narządów intymnych u kobiet wynika z faktu, że pochwa nie jest narządem sterylnym i już w trzy dni po narodzeniu dziewczynki zostaje zasiedlona przez różne szczepy bakterii. U zdrowej, aktywnej seksualnie kobiety aż 80 proc. z nich stanowią pałeczki kwasu mlekowego (z rodzaju Lactobacillus), które chronią przed zakażeniami lub nadmiernym rozwojem innych drobnoustrojów.

Reklama

Niestety, równowaga ekosystemu pochwy może zostać łatwo zaburzona, a wówczas pałeczki są wypierane i dochodzi do kolonizacji innymi mikrobami, podkreślił specjalista. Według dr. Tomaszewskiego do zaburzeń tych mogą prowadzić: stosowanie antybiotyków i leków sterydowych; stosowanie antykoncepcji; zachowania seksualne - duża liczba partnerów, przygodne kontakty; nieprawidłowe praktyki higieniczne - zwłaszcza stosowanie irygacji; nieodpowiednia bielizna, np. obcisła, z włókien sztucznych; korzystanie z basenu, sauny; stres i obniżenie odporności. Infekcje dróg moczowo-płciowych zdarzają się też częściej w okresie ciąży.

Jest to problem społeczny, który dotyka kobiety bez względu na status społeczny, wykształcenie, a nawet styl życia, podkreślił lekarz.

Według ginekologa-położnika dr. Sławomira Sobkiewicza z Łodzi, nieleczone infekcje układu moczowo-płciowego mogą doprowadzić do wielu, czasem niebezpiecznych, powikłań zdrowotnych, jak zapalenia narządów w obrębie miednicy małej (macicy i jajników), niepłodności, poronień czy przedwczesnego porodu. Nie bez znaczenie są tu problemy natury psychicznej - niska samoocena, zły stan psychiczny oraz obniżenie aktywności seksualnej. - Dlatego tak ważne jest, by w porę diagnozować i prawidłowo leczyć te zakażenia - podkreślił specjalista.

Niestety, wśród Polek dużą popularnością cieszą się tzw. "babcine metody", np. irygacje (z roztworu octu, soku z cytryny, maślanki, kefiru, soku z cebuli czy czosnku), które zamiast pomagać, zaostrzają problem. Po irygacji potrzeba aż 3 dni, by odbudować florę pałeczek mlekowych w pochwie, podczas gdy grzyby i bakterie chorobotwórcze namnażają się szybciej, zaznaczył dr Tomaszewski. Dlatego, aż u 30 proc. pań stosujących te metody dochodzi do rozwoju waginozy bakteryjnej. Ogólnie, jest to najczęstszy rodzaj infekcji dróg moczowo-płciowych u kobiet (60 proc. wszystkich przypadków); na drugim miejscu plasuje się, wywoływana przez grzyby, drożdżyca pochwy i sromu, a na trzecim rzęsistkowica (wywoływana przez pierwotniaki).

Jak ocenił dr Tomaszewski, bardzo ważną rolę w walce z zakażeniami dróg moczowo-płciowych powinna odgrywać profilaktyka. Tymczasem polskie kobiety bardzo niewiele o niej wiedzą i utożsamiają ją głównie z działaniem doraźnym, podejmowanym w momencie, gdy występują niepokojące objawy w miejscach intymnych - świąd, pieczenie, ból.

Mało kto zdaje sobie sprawę z roli, jaką w prewencji zakażeń dróg moczowo-płciowych odgrywają probiotyki ginekologiczne, czyli szczepy bakterii, które - podane w odpowiedniej ilości - wywierają korzystny wpływ na zdrowie człowieka. Większość Polek utożsamia probiotyki z jogurtami i przetworami ze sfermentowanego mleka. Tymczasem, bardzo niewiele tych przetworów zawiera prawdziwe probiotyki, a jeśli już, to są bakterie zasiedlające układ pokarmowy.

Obecnie w Polsce dostępne są probiotyki ginekologiczne, które można stosować dopochwowo bądź doustnie. Zawierają one specjalne, wyselekcjonowane szczepy bakterii kwasu mlekowego. Jak podkreślił dr Tomaszewski, nie każda bakteria z rodzaju Lactobacillus jest bowiem probiotykiem. Wymogi, jakie muszą spełniać probiotyki, są bardzo restrykcyjne, a ich korzystny wpływ na zdrowie musi być potwierdzony badaniami naukowymi. W przypadku preparatów doustnych ważne jest np., by bakterie te były oporne na działanie kwasów żołądkowych czy kwasów żółciowych. Muszą też być oporne na antybiotyki, by mogłyby być stosowane równolegle z antybiotykoterapią.

Specjaliści zalecali, by profilaktykę z użyciem probiotyków ginekologicznych stosowały zwłaszcza panie z nawracającymi zakażeniami narządów intymnych, kobiety ciężarne, stosujące antybiotykoterapię, antykoncepcję hormonalną. Można też zastosować te preparaty przed wyjazdem na wakacje, w okresie obniżonej odporności czy zwiększonych stresów.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: zdrowie | bakterie | profilaktyka | probiotyki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy