"Nie lubię śmiesznych rzeczy" - rozmowa z Janem Nowickim

Mnie teraz już interesują pory roku, zwierzęta i literatura, którą stawiam i stawiałem zawsze najwyżej spośród wszystkiego. I życie jest absolutnie piękne, piwo jest coraz zimniejsze, kobiet już nie trzeba, wie pan, tylko wystarczy na nie patrzeć - jest wszystko okay. Dla mnie jest wszystko OK. To dla was jest do dupy - mówi Jan Nowicki w rozmowie z Dariuszem Łukaszewskim.

Jan Nowicki
Jan NowickiINTERIA.PL

Jan Nowicki: - Tak naprawdę, ja wtedy też radośnie patrzyłem, bo nigdy nie jest tak, żeby nie mogło być jeszcze gorzej. Jeżeli pan mnie złapał na jakimś kwadransie słabości, to wcale nie oznacza, że to miało wypaść pesymistycznie. Ja zresztą w ogóle jestem taki smutno-wesoły facet, ja nie lubię śmiesznych rzeczy samych w sobie, one mnie nie śmieszą kompletnie. Nie reaguję na dowcip kabaretowy, sytuacyjny...

DŁ: A co pana śmieszy? Jak wypadek się komuś zdarzy?

Jan Nowicki:- Coś takiego, właśnie. Dobrze, że pan o tak skrótowo ujął, ale niesłychanie właściwie. To znaczy wtedy jest śmiesznie, kiedy komizm, czy sytuacja farsowa jest wtopiona w dramat. Dlatego na przykład farsa "Kolacja na cztery ręce" o Bachu i o Henglu jest bardzo zabawna, bo tam chodzi o rzeczy bardzo ważne, o twórczość, o ambicje, o dramaty, tam jest śmieszność w sosie dramatycznym, nie odwrotnie. Ja naprawdę tylko przy lekturach mojego ukochanego Dostojewskiego potrafię śmiać się. Głośno. Będąc sam ze sobą. Żaden wesoły prozaik mi tego nie załatwia.

DŁ: Czy to, co się w Polsce dzieje, co nas otacza i w czym tkwimy chcąc nie chcąc - pytam o całą rzeczywistość, nie redukując jej do obszaru kultury - czy to jest wystarczająco dramatyczne, żeby było dla pana wesołe, czy to jeszcze jest jeszcze wiąż za mało dramatyczne, żeby było śmieszne?

Jan Nowicki: - Dobre pytanie... Niestety, to nie jest wesołe. I nie jest też dramatyczne. To jest obrzydliwe. Najnormalniej w świecie obrzydliwe. Nudne, amatorskie, brzydkie, wykonawcy są nieciekawi, posługują się nieciekawym językiem, rzadko bywają dowcipni. A w tej sytuacji jest się trudno śmiać, bo chodzi o problem narodu, problem kraju, problem milionów, i tutaj już nie ma żartów. My toniemy w takim ogromnym obszarze amatorszczyzny, że ręce opadają. Nie można się śmiać w sytuacji, kiedy bez przerwy i ciągle ma pan do czynienia z amatorami. No, jeżeli mamy do czynienia z prawdziwymi amatorami, jak dzieci występujące w kościele, czy coś z przywieszonymi brodami, to oni są zabawni i uroczy, natomiast, jeśli ma pan starych ludzi, którzy udają, że są ministrami, że są premierami, udają, że mają coś do powiedzenia, a przy tym są nie najlepiej brani... i to wszystko, cała ta ich działalność dotyczy losu... no, w sumie udręczonego narodu, który został postawiony w obliczu kompletnie nowej sytuacji - cała masa starszych roczników jest kompletnie zdezorientowana, zupełnie nie wiedzą co się dookoła dzieje - to ta sytuacja jest nieznośna i obrzydliwa. Ani to nie jest dramatyczne, ani komiczne. No, jak może być komiczny konflikt prezydenta z premierem? Jak to może być dramatyczne? To nie jest ani takie, ani takie...

DŁ: Czy to jest ciekawe?

Jan Nowicki:- Nie, to nie jest ciekawe...

DŁ: Nie jest interesujące?

Jan Nowicki:- No pewnie, że nie jest ciekawe! To jest tak, jakby dwóch chłopców bawiło się w piaskownicy, tylko, że tą piaskownicą jest cała Polska, a zabawa rozgrywa się na oczach całego narodu i jej wynik dotyczy milionów ludzi. To jest niepojęte, nie do zniesienia. Nie wiadomo w ogóle, jak na to reagować? Ja mam swój felieton w Gazecie Krakowskiej, i napisałem kiedyś tekst "Spieprzajcie dziady", który ludzie sobie przesyłali w Internecie i to potem wracało do mnie, ale ja już nie chciałem do tego wracać, i najkoszmarniejsze w tym wszystkim jest to, że nie da się do tego nie wracać. Zostaliśmy tak agresywnie zalani ogromną ilością polityki - w gazetach, w radio, w telewizji, tam jest bez przerwy o tym, i ten przekaz jest tak agresywny i bolesny, że nie sposób się do tego nie ustosunkować. To nas niestety dotyczy, nie ma ucieczki, nie można się schować. Czasem się wydaje człowiekowi, że śni, że to się nie dzieje naprawdę, że to niemożliwe aby coś takiego się działo. A to się dzieje, bezczelnie panoszy i osobiście dotyka i dotyczy. Mnie, pana i każdego. Codziennie. Otwieram gazetę, czytam jakiś tekst dotyczący spraw telewizyjnych, i że jedna pani, wszystko jedno jak się nazywa - jeszcze człowiek te nazwiska, k..., musi pamiętać!, to jest coś okropnego, bo przecież ta głowa ma określoną pojemność i po co jej pamiętać, czy to się nazywa Raczyńska, czy coś takiego, czy inaczej - więc ją ma usuwać jakiś pan, ale ona odchodzi na pięciomiesięczne zwolnienie lekarskie. Celnicy są na zwolnieniach lekarskich, przyjeżdża do nich premier i mówi, że jeżeli tylko wrócą do pracy to nie będą wyciągane konsekwencje z ich zwolnień lekarskich. Dookoła pan ogląda codziennie - ja sam ich znam dziesiątki, a w skali kraju to są tysiące - lewych rencistów, czy emerytów. Czyli za tym stoją zwolnienia lekarskie, które są zwyczajnymi fałszerstwami dokumentu państwowego, tego słynnego L4. A do tego wszystkiego dochodzi lekarz, który nie zgadza się na kasę fiskalną i on strajkuje. Przecież ja nie jestem idiotą i wiem, że powinien lekarz zarabiać więcej od sprzątaczki wysoko wykwalifikowanej, tego nikt mi nie musi tłumaczyć, ale niechże on, proszę pana, nie wystawia fałszywych zaświadczeń o stanie zdrowia! O tym się już w ogóle przestało mówić, niech pan zwróci uwagę, że jeżeli jakiś minister dokona przestępstwa, to się go wysyła na urlop, on jest urlopowany... Urlop, przecież, jest słowem świętym, na urlop zasługuje normalny człowiek, obywatel, wszystko jedno w jakim kraju on żyje, który przez cały rok uczciwie pracuje na miesiąc urlopu, a tutaj taki skurwysyn jest urlopowany...

Całą rozmowę z Janem Nowickim możecie przeczytać w magazynie kulturalnym Morele i Grejpfruty lub w serwisie www.moreleigrepfruty.com

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas