Reklama

To już koniec

Przyjechał na białym koniu, a zostaje w bagnie. Miał być księciem z bajki o Śpiącej Królewnie, a okazał się ropuchem z "Calineczki". Wtedy, kiedy postanowiłyśmy się z nim rozstać.

Przyjechał na białym koniu, a zostaje w bagnie. Miał być księciem z bajki o Śpiącej Królewnie, a okazał się ropuchem z "Calineczki". Wtedy, kiedy postanowiłyśmy się z nim rozstać.

Kiedy kobieta podejmuje decyzję o rozstaniu ze swoim partnerem, najczęściej taki wybór jest wynikiem kumulacji wszelkich nie najlepszych chwil, bolesnych wspomnień czy pragnienia czegoś lepszego. Czymkolwiek miałoby to być. Najczęściej to po prostu szczęście czy święty spokój.

Problem polega jednak na tym, że podjęcie tej decyzji i przedstawienie jej partnerowi ściąga lawinę kłopotów.

Rzadko który mężczyzna jest w stanie zrozumieć i uszanować decyzję kobiety. Nawet kiedy zdaje sobie sprawę z tego, że jest ona przemyślana i że nie był najlepszym partnerem świata. Męska duma nie daje łatwo za wygraną. Zazwyczaj w obronie swojego pana wysyła żal, gniew, podejrzliwość, zazdrość, nawet agresję. Nie mówiąc już o wszelkich próbach wzbudzenia wyrzutów sumienia, czy to samodzielnie, czy też przy pomocy życzliwych znajomych.

Reklama

Tuż po rozstaniu kobieta niestety słucha od swojego "już byłego" takich rzeczy, że jeśli miała choć odrobinę wątpliwości co do słuszności swojej decyzji, natychmiast się ich pozbywa.

Może więc lepiej uszanować jej zdanie i chociaż raz nauczyć się czegoś od bardziej uczuciowego gatunku - kobiet: że jeśli się kogoś kocha, daje mu się nawet odejść, aby uczynić go szczęśliwym.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy