Reklama

Wielki Czwartek

W Wielki Czwartek milkły w kościołach dzwony. Zastępowały je prastare klekotki. Zapalano także "grumadki" - wiązki drewna ułożone na rozstajach dróg, które miały ogrzać zmarłych, zmarzniętych podczas zimy.

Wieczorem urządzano dla nich oraz dla Uboża - ducha domowego - ucztę. Niektórzy biskupi i magnaci na znak pokory umywali wtedy nogi dwunastu starcom.

Na pamiątkę Wieczerzy Pańskiej we wszystkich domach jedzono postną kolację. Dla wielu był to ostatni posiłek przed wielkanocnym śniadaniem.

Wielki Czwartek to dzień żegnania postu. W tym dniu nie biły dzwony kościelne, a ich miejsce zajmowały klekoty, z którymi biegali chłopcy, strasznie hałasując. Wierzono, że w ten sposób uda się "wypędzić post".

Na pożegnanie 40-dniowego okresu postu urządzano też pogrzeb żuru. Obrzęd polegał na wylaniu zupy na głowę przypadkowej osoby. Podobne znaczenie miało wieszanie śledzia na drzewie.

Reklama

W Wielki Czwartek i przez cały następny dzień nie można było w domu rozpalać ognia. Wierzono bowiem, że przyjdą ubożęta - dobre duszki - oraz dusze zmarłych. W tym czasie należało jeść wyłącznie przygotowane wcześniej postne potrawy.

Kąpiel w rzece lub jeziorze - w Wielki Czwartek wieczorem lub nazajutrz o świcie - zapewniała urodę, gładkość skóry i ochronę przed złem.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy